Hayabusa pisze:
Eh ^cenzura^... piszemy o Norwegii, psioczymy na Polskę a dla większości mieszkańców planety raj jest właśnie tutaj. I to jest dużo, dużo ciekawsze. I dużo, dużo bardziej bolesne.
Polska wcale nie jest sumarycznie biednym krajem. Polska ma pewien problem z redystrybucją (i go sobie ideolo ładnie uzasadniła, że to jest w gruncie rzeczy w porządku; już nawet na tym forum czytałem korwinistyczne, że samo pojęcie redystrybucji to złodziejstwo). Większe rozwarstwienia (zarówno jeśli idzie o dochody i obciążenia) wg. danych Eurostatu w UE są tylko w Bułgarii i Rumunii. Właśnie, że na przestrzeni wieków Polska stosunkowo często była w sumie fajnym krajem, z którego można być dumnym to chcemy mieć tutaj cywilizacyjne standardy Welfare states i zamożne społeczeństwo. Simple.
Będę trochę wredny nie dlatego, że mam coś do Lukasa, tylko żeby zmierzyć się z prezentowanym przez niego stereotypem.
Lukas pisze:
No niestety, to chyba dość typowa polska przypadłość: narzekanie.
No niestety, to chyba typowa polska przypadłość: opis świata za pomocą stereotypów o typowo polskich przypadłościach ;-) Krytykujesz stereotyp, sam wpadając w stereotyp. Tutaj jednak chodziło o dość konkretną sprawę, a nie na o "psioczenie na Polskę" samą w sobie.
Cytuj:
Nieważne, że żyjemy w kraju bogatym, o wysokim stopniu rozwoju, zasiłek socjalny należny każdemu bezdomnemu menelowi jest u nas wyższy, niż dochody większości ludzi na świecie, ważne, że gdzieś tam mają lepiej. Tego nie potrafimy przeżyć.
To jest właśnie taki fantazmat tzw. biurowej klasy średniej o menelu "za nasze pieniądze" i rzekomym "przeroście państwa socjalnego w Polsce", no bo "socjal to życie nierobów na nasz koszt", a nie na przykład kasa dla zakładu immunologii na badania, albo lepszy koszyk usług w ramach normalnego ubezpieczenia zdrowotnego, albo lepszy transport publiczny, albo właśnie instytucjonalna pomoc młodym rodzicom. Socjal i pierwsze co Ci przychodzi do głowy jako przykład to zasiłki i bezdomny (koniecznie rzeczownik menel musi pojawić się w takiej konstrukcji). Interesujące i zarazem typowe. Narzekamy na to jak myślenie naszej klasy średniej zostało sformatowane. Zresztą jest to wbrew wyobrażeniom tej klasy średniej totalnie niezgodne z jej interesami. Taki nasz mały fantazmat solidaryzmu i dobrej jakości usług publicznych. Żadnej stygmatyzacji jałmużną, tylko lepsza redystrybucja. Ponieważ dobrobyt tego kraju buduje społeczeństwo, czy to pracą, czy to wyrzeczeniami, czy to różnymi obciążeniami, czy to tym że ktoś może być "kosztem uzyskania" transformacji, przez co balansuje na granicy wykluczenia społecznego. Ten dochód narodowy powstaje w wyniku interakcji całego społeczeństwa.
Cytuj:
Żebym nie został źle zrozumiany: dążenie do poprawy sytuacji w kraju jest jak najbardziej na miejscu. Narzekanie, jak to u nas źle - niekoniecznie.
Żebym nie został źle zrozumiany: przebicie się przez pewien paradygmat w myśleniu o umowie społecznej, redystrybucji i modelu modernizacji/ transformacji, empatii w wymiarze społecznym wymaga przykładów w dyskursie jakoś tam merytorycznych. Dlatego, że Polakom ktoś kiedyś wdrukował, że cytując tytuł rozdziału z pewnej książki bardzo prominentnej w Polsce postaci - ""Dobre i złe wzorce" sekcja "Szwecja: raj zbankrutowany"". Tylko, że to brednia sprzeczna z wszelkimi danymi i ekonomiczną empirią jak się okazało, choćby w świetle wyników europejskich gospodarek w ostatnich 15 latach, oraz tym jak sobie radziły z globalnym kryzysem. Stopa zwrotu z inwestycji w kapitał ludzki (badania PricewaterhouseCoopers) w Polsce wynosi 1,71, w Niemczech 1,18, Francji 1,17, Wlk. Brytanii 1,14., a w USA 1,53. Wyciągnij sobie wnioski sam z tego.
Lhunbleidd pisze:
Do kogo mamy się odnosić? Do Ugandy czy Norwegii? IMO jednak bliżej nam do Skandynawów.
Tu nawet nie chodzi o proste kopiowanie systemu skandynawskiego. Ale w ogóle o jakikolwiek namysł nad zrównoważonym rozwojem, czy w ogóle nad modelem rozwoju. Mogą być inne kraje Północy. Mogą być Niemcy, może być Kanada. Nie chodzi przecież o "panie, a zróbmy tu drugą Norwegią". Chodzi nam o to, żeby wskaźnik GPI był w Polsce lepszy, żeby był skorelowany z naszym PKB. Co w tym złego? To nie jest marudzenie samo w sobie, tylko odejście od modelu opisu świata jak to kiedyś Sutowski opisał:
"Od zdobycia władzy przez PiS minęło pięć lat, ale polskie elity wciąż nie zrozumiały, że Kaczyński to nie źródło, tylko symptom problemu. Zamiast pomyśleć o masach wykluczonych symbolicznie i materialnie, polski inteligent bije Kaczora i jego „chamów” cepem po głowie. Zamiast sprzyjać rozwojowi społecznemu, myśli, jak tu wszystko sprywatyzować i „chama” spacyfikować, żeby nie zaprotestował."Właśnie dlatego, że Polska nie jest biedna (choć daleko jej do bogactwa Norwegii) warto zadać sobie takie pytania o model, o konkretne cele cywilizacyjne. Co w tym złego? Ale to jednak trzeba odejść od stereotypu, że każdy krytyczny wobec rzeczywistości empirycznej post = "Plują na Polskę i Polaków, BEZROZUMNIE I NIE DOCENIAJĄ i z zawiścią zazdroszczą, że gdzieś tam mają lepiej. Typowi Polacy co plują na Polaków".