CURRENT MOON
RSS
sobota, 30 września 2006
Allegro
Dokonałam właśnie swojej pierwszej transakcji. :) Teraz muszę się nauczyć obsługi Poczty Polskiej. ;)
17:16, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
piątek, 29 września 2006
Gadu-gadu

Rozmiawiam właśnie z 8 osobami na raz:

- z Kaylą
- z Lucyferem
- z Adrianem F.
- z Adrianem A.
- z Nataszą
- z Moniką B.
- z dwoma numerami spoza listy (był jeszcze jeden, ale nie odpisałam)

I wszyscy oni do mnie napisali sami, pierwsi. Takiego ruchu jeszcze nie miałam. ;) 

17:29, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
środa, 27 września 2006
Wieczór

Zaraz wezmę tabletkę, wlezę do wanny, wykąpię się, a potem pójde spać. :) Przed snem sobie poczytam. :) I chyba uda mi się bezstresowo dospać do rana. :)

Aaa, wcześniej jeszcze muszę szczurzycy klatkę sprzątnąć. :)

22:34, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
poniedziałek, 25 września 2006
Jestem szczęśliwa (chociaż mam obsesję i zaniżoną samoocenę)

Albowiem dostałam wczoraj jeszcze ten jeden raz maila podpisanego "Jolka K." Który to podpis, jak wiadomo, nieodmiennie poprawia mi samopoczucie, tak jak i jego właścicielka. Przestałam już liczyć, że jeszcze go kiedyś zobaczę, a dziś moja radość jest ogromna.
Wysłałam, zgodnie z waszą radą, smsa gratulacyjnego w imieniu swoim i koleżanek (w środę), ale nie dostałam na niego odpowiedzi. Przepłakałam całą noc (ze środy na czwartek) i nie mogłam zrozumieć, czemu mi nie odpisała. Może mnie jednak nie lubi, a miła dla mnie była tylko, póki musiała? Może po tej spieprzonej obronie uważa mnie za idiotkę i boi się, że po jej odpowiedzi zacznę jej zawracać głowę, a z kimś takim nie chce utrzymywać kontaktów? Przy tym nadal uwielbiałam ją tak samo i było mi przykro, że ktoś, kogo tak podziwiam, źle o mnie myśli. I miałam nadzieję, że chociaż przynajmniej się z tego smsa ucieszyła, a nie wystraszyła. Do soboty zdążyłam dojść do wniosku, że mówi się trudno i kocha się dalej, tym bardziej, że pomarudziłam Asi, która też panią K. uwielbia i też było jej przykro.
No więc jaka była moja radość, gdy wczoraj o północy przyszedł mail, z prywatnego adresu, z pozdrowieniami, podziękowaniem i życzeniami powodzenia. I nawet z emotikonem. :)
OK, zdaje sobie sprawę, że mam bardzo niską samoocenę i dlatego zaraz wyobrażam sobie takie rzeczy. I że muszę mieć obsesję na punkcie promotorki, skoro moje samopoczucie tak bardzo zależy od niej, a ja potrafię nawet płakać z tęsknoty. Nic nie poradzę. Grunt, że teraz już mi dobrze.

13:40, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
środa, 20 września 2006
:(
Pojechałam dzisiaj pokibicować Kate na jej obronie i miałam nadzieję, że przy okazji odwiedzę Promotorkę Moją Ulubioną. Niestety, okazało się, ona już na Tamce nie pracuje. Poszła do prywatnej firmy, gdzie jej lepiej zapłacą. Powiedzieli mi, jaka to firma, ale i tak przecież tam do niej nie pójdę. Wygląda więc na to, że już jej więcej nie zobaczę. :((((((( Muszę wykasować jej maila z listy kontaktów, bo to adres uniwersytecki i na pewno go już nie używa. :((( Został mi numer telefonu i ostatecznie mogę wysłać smsa, ale to trochę głupio. No bo co napiszę, że za nią tęsknię? :(
13:23, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
niedziela, 17 września 2006
Maleńkie spotkanko forumowe

Upłynęło pod znakiem odchudzania. I to wcale nie ja o nim mówiłam, chociażem kobieta, tylko oni. Ja w ogóle niewiele mówiłam, bo nie dali mi dojść do głosu. Raz tylko zapytali, ile ważę. Powiedziałam.

Alakhai: - Ej, to my obaj nadzy ważymy tyle co cztery ty w ubraniu.
Tark: - Taaa, a teraz to sobie wyobraź.

Wyobraziłam. ;)

Tak naprawdę gadali jeszcze o wielu innych sprawach, dziś było mocno politycznie, ale dwóch facetów rozmawiających o tym, że nie mieszczą się w swoje ciuchy, to dla mnie ewenement na skalę światową. :)

00:57, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
piątek, 15 września 2006
Plon wizyty w bibliotece

1. Jacek Piekara, Damian Kucharski "Necrosis. Przebudzenie". Piekara chyba powinien mi się kojarzyć z badziewiem, ale jednak trzeba sprawdzić samemu, kto zacz. A, już pamiętam, to jest twórca tej trylogii o jakimś inkwizytorze, którą Dżibril polecał, a mnie nie podeszła. Ale może nie podeszła, bo czytałam z ekranu, zobaczymy.

2. Gene Wolfe "Nowojorskie odloty". To chyba baba, a baby nie umieją pisac fantastyki. Z drugiej strony, ma strasznie fajną okładkę. ;)

3. Stephen King, Peter Straub "Czarny dom". Albowiem mam ochote na lekką lekturę, której nie będzie mi wstyd rzucić w diabły, gdyby okazała się nudna.

4. Stephen King "Buick 8". Jak wyżej.

5. Stephen King "Bastion". Na okładce reklamowany jako "najlepsza książka Kinga". Aaaha. To już nie jest nią cykl o Mrocznej Wieży? O "Bastionie" na pewno mnóstwo słyszałam od mądrych ludzi, tylko nie pamiętam, czy polecali, czy mówili, że to chłam. Przekonamy się.

6. Stephen King "Chudszy". To, jak wynika z blurba, może być ciekawe.

7. Jacqueline Carey "Wcielenie Kusziela". Jak już tyle wzięłam, to niech jeszcze będzie i to.

Ktoś coś z tej listy czytał? Jakieś rady, opinie, sugestie? :) Na razie jestem w połowie "Pana Lodowego Ogrodu", dobra rzecz. :)

17:43, nita_callahan
Link Komentarze (9) »
czwartek, 14 września 2006
Ha,

i w dodatku założyłam sobie konto w banku. Właśnie przed chwilką był kurier z umową. Za cholerę nic nie rozumiem z funkcjonowania tego konta, ale nicto. ;) Dorosła jestem i tak.

Bo są ludzie mniej zorientowani w świecie ode mnie, naprawdę. Drukując dziś pracę byłam świadkiem sceny, która mi to uświadomiła. Przyszło młode małżeństwo (?) z dzieckiem. Mamusia z małym została w przedsionku, a pan wszedł, zeby mu oprawić trzy egzemplarze pracy. Pani oprawiająca zwróciła uwagę, że jeden powinien być chyba drukowany dwustronnie, bo takiego mu w dziekanacie nie przyjmą. Facet się zmartwił, podyskutował trochę z nami, podjął już prawie decyzję, że pójdzie najpierw wydrukować czwarty egzemplarz, a w końcu stwierdził, że jeszcze spyta żony, bo to jej praca. Dziewczę weszło i mówimy jej, że takiego w dziekanacie nie wezmą. "Taaak?". Tak. Więc co, chce ryzykować, czy drukowac na nowo? "Nie wiem..." Facet mówi, to my oprawimy te dwa, a dwustronny przyniesiemy jutro, dobrze kochanie? "No dobrze." Czy chce pani jakiś napis na egzemplarzu dla promotora? "Nie wiem." Tak, facet stwierdził, że chcą. A jaki ci się bardziej podoba? "A nie wiem." No a jaki woli twój promotor? Wzruszenie ramion. Pani oprawiająca dodaje, że fajnie byłoby jeszcze dopisać na pierwszej stronie, jaka to praca, dyplomowa, czy magisterska, bo dziekanat będzie wymagał. "Tak? Nie wiedziałam". Pani pyta z ciekawości, jaka to praca. "Ja nie wiem." Na koniec pan zapytał w imienu żony, czy egzemplarz dla promotora też się zostawia w dziekanacie, na co pani oprawiająca straciła ciepliwość i odrzekła, że skąd ma wiedzieć. :]

A w ogóle to wyglądała na miłą inteligentną osobę. Nawet się przyjrzałam, czy to nie moja koleżanka ze studiów (zaczynałyśmy razem, ale ona jest teraz wciąż na drugim roku), bo miała podobnego, brodatego faceta, ale nie, nie ona. Sympatyczna, uśmiechnięta twarz w okularach. Może niektóre kobiety po prostu tak mają?
Aż mi się wtedy dowcip, chyba z basha, przypomniał. Jak pracownicy punktu Plusa mieli ubaw, bo weszła panienka i mówi "Czy mógłby mi pan pomóc, bo mąż wyjechał, okres mi się skończył i nie ma mi kto załadować." :] Może to była ona? :]

Albo, teraz mi przyszło do głowy, ona tę pracę tylko kupiła i nic o niej nie wie? Bo tekst miał ładne, profesjonalnie zrobione obrazki, nie wierzę, że wyszły spod jej ręki. :>

18:19, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
My precioussssss

Mam, mam, mam! :D Nareszcie! :D Mam moją śliczną. Oprawioną w zielony kartonik. :D Mogę ją głaskać, macać, oglądać i czytać do woli. I zmuszać gości, żeby czytali. :)))
Wydrukowałam sobie magisterkę, dla siebie, do postawienia na półeczce obok licencjatu.

Oczywiście nie jest tak fajnie, jak być mogło, zawsze radość musi być czymś zepsuta. Zachciało mi się oprawić tam, gdzie drukowałam, a nie tam, gdzie oprawiałam licencjat i przez to:
- okładka jest w trochę innym kolorze
- praca jest klejona, nie zaciskana, więc boję się, że kiedyś kartki zaczną wypadać, poza tym grzbiet wygląda trochę inaczej
- kartki są przycinane, więc jest o kilka milimetrów niższa niż licencjat i nie wygląda na półce tak, jak to sobie wyobrażałam
- z powodu tego przycięcia po otwarciu trafia się nie na stronę tytułową, tylko już na spis treści, bo kartki się kleją

Ogólnie jestem niezadowolona i jak widzicie marudzę.

14:27, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
wtorek, 12 września 2006
"Little sweet creatures" czyli Joanka na rozmowie rekrutacyjnej

Wczoraj nie pisałam, bo mi się nie chciało, pochwaliłam się tylko na Forum wybrykiem umieszczonym wyżej w tytule, więc pewnie większość wie, o co chodzi. Tym, którzy nie wiedzą wyjaśniam, że to był fragment mojej odpowiedzi na pytanie, czy wolę w tym labie robić analizy chemiczne czy mikrobiologiczne. Stwierdziłam, że te drugie, bo "microorganisms are so sweet and interesting" czym wprawiłam panią HR manager w króciutkie usłupienie.

Wczoraj najpierw autobus mi pod dom nie przyjechał, bo kierowca pomylił trasy i pojechał naokoło (od razu tak pomyślałam, a potem się okazało, że miałam rację), bo wczoraj był pierwszy dzień po remoncie ulicy, kiedy miały zacząć po niej jeździć. Na szczęście zdążyłam na dworzec następnym, a gdybym nie zdążyła i przez to nie dojechała na rozmowę, to chyba miałabym prawo ich pozwać o odszkodowanie, prawda?

W Świdnicy zgubiłam się tylko raz, bo poszłam w odwrotnym kierunku. Jak już się zorientowałam, to potem było dobrze. Trochę musiałam poczekać na panią, z którą byłam umówiona, ale ten czas umilono mi kawą (przyjemni ludzie, jak wszędzie :)).
Pytania były przewidywalne, o powód wybrania studiów, o praktyki w Cargillu, o to, skąd się na nich wzięłam, o grzybki, o to, z czego jestem najbardziej dumna w życiu itp. Po angielsku szło mi nie najlepiej, ale trudno. Ogólnie rzecz biorąc nie mam specjalnych nadziei, że mnie zatrudnią, ale kto wie. Może jakimś cudem nikt mądrzejszy się im nie trafi, a ja przynajmniej pokazałam, że jestem zmotywowana do ciekawej pracy. Mają sie odezwać w ciagu 2 tygodni, niezależnie od decyzji.

A dziś byłam w PANie i zaczyna mnie to wszystko przerażać. No bo traktowałam ten staż jako zabezpieczenie, wychodząc z założenia, że mnie tam nie potrzebują, trafiłam się im dodatkowo i nie będą specjalnie płakać, jeśli nagle zrezygnuję. A tu się okazało, że pan doktor już zaczyna mi pokazywać, co będę robiła i powtarza, że to pilne, dopytując się, kiedy bym mogła zacząć. Jednym słowem zrobił sobie nadzieję, a mnie będzie głupio go przepraszać, bo to bardzo miły człowiek. Powtarzam sobie to, co mi mówią wszyscy dookoła, żeby mysleć tylko o sobie i nie oglądać się na pracodawców, bo oni na mnie się nie obejrzą.
Aha, wie ktoś może, czy jeśli podpiszę taką umowę o staż, to mogę ją zerwać w każdej chwili, czy muszę te pół roku przepracować, choćby nie wiem co? Dopytam jutro, jak będę w Urzędzie.

Aaa, jeszcze. Pan doktor z PANu musiał wypełnić dla Urzędu Pracy druczek pt. "Opis zadań, jakie będą wykonywane podczas stażu". Będą tam rotflować, jak go przeczytają. Chcecie wiedziec, co będę robić? :) Cytuję:

"Podczas stażu będą wykonywane zadania obejmujące przygotowanie i zastosowanie wektorów reporterowych zawierajacych badane fragmenty regionu promotorowego genu nur77 myszy. Wykonanie zadań będzie wymagało zastosowania technik biologii molekularnej takich jak: transformacja bakterii plazmidowym DNA, izolacja i oczyszczanie plazmidów, analiza restrykcyjna, izolacja i oczyszczanie DNA z żelu agarozowego, ligacja, analiza reporterowa przy użyciu genów reporterowych dla lucyferaz."
:))))))))))))
Szczerze mówiąc sama też muszę wyciągnać notatki z technik biologii molekularnej i przypomnieć sobie co nieco. :)

15:08, nita_callahan
Link Komentarze (5) »
 
1 , 2