CURRENT MOON
RSS
czwartek, 30 kwietnia 2009
W kwestii cycka vol.4

Wczoraj zdjęli mi szwy, dzisiaj odkleiłam ostatni profilaktyczny plaster. Od jutra wolno mi się myć, a od poniedziałku dźwigać ciężary. ;)

Wygląda na to, że po zabiegu nie będzie śladu, już teraz nic nie widać, tylko pod miejscem cięcia pierś jest twarda i trochę drętwa. Ale nicto, właściwie baaaardzo rzadko ktoś maca mi cycki, a jeśli kiedyś zechce, to niech bierze z dobrodziejstwem inwentarza, nie będzie miał wyjścia.

17:44, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
środa, 29 kwietnia 2009
Założę tego fotobloga, zobaczycie :)
Tylko najpierw muszę porobić takie zdjęcia, żeby mi się nie przestawały podobać zaraz po zgraniu na kompa. Bo te, które mam, są jednak naprawdę beznadziejne.
17:51, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
wtorek, 21 kwietnia 2009
Pusta
Co oznacza, że zdechła ze starości, nie ja ją zepsułam. :) Wiem, 140 godzin pracy to mało, skoro producent podaje minimum 200, no ale fakty mówią za siebie: złoże się ubiło, znaczy - kolumna zdechła. Nasze kombinacje z PCRem, obniżanie stężenia DNA, magnezu, kupowanie butelkowanej wody i rozpaczliwe szukanie w instrukcjach tego, jeszcze mogę robić źle, były niepotrzebne, albowiem kolumny nie zatruły próbki. Zdechła sama z siebie, gdyż nadszedł jej czas. Przy następnej spróbuję pokombinować nad delikatniejszym zmienianiem szybkości przepływu, bo tylko to mogę zmienić z rzeczy, które ją dobiły. Zarówno czas pracy, temperatura pracy jak i to, co przez nią przepuszczam, muszą pozostać bez zmian. Wprawdzie metody ustawiał producent, a autorytety też mi mówiły, że nawet na nagłe zmiany ciśnienia to złoże powinno być odporne, ale cóż, fakty mówią za siebie, a ja jestem uparta. No i niestety taki krótki czas życia kolumny kosztującej parę tysięcy oznacza, że cała praca na HPLC staje się nieopłacalna, ale to już, że tak powiem, nie mój problem i nie ja będę podejmować ostateczną decyzję. Ja mogę pokombinować, teraz już na spokojnie, po wykluczeniu 90% podejrzanych. :) No i, last but not least, bardzo jestem wdzięczna Bartkowi, że to cholerstwo dla mnie rozkręcił. Jedyny prawdziwy mężczyzna z całym instytucie.
17:34, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
sobota, 18 kwietnia 2009
A teraz przerywnik

1. Osiągnięcie jednego z życiowych celów

2. Podział ról w stadzie

3. Bez komentarza

12:19, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
piątek, 17 kwietnia 2009
W kwestii cycka vol.3

Mój biedny cycek został z konieczności strasznie zmaltretowany.

Wyglądało to tak: wycinamy małą dziurkę, pogłębiamy i macamy paluchem w poszukiwaniu guza. Gdzieś tam jest, na pewno w tej piersi w każdym razie. Tniemy głębiej, bo gdzieś tam musi być. Wkładamy palucha i macamy. Jest? No gdzie on jest? Chyba gdzieś tutaj. Ale tak głęboko, że nie mogę się dostać, tniemy trochę głębiej. Ups, takie wielkie naczynie? W takim miejscu? Dobra, przestało płynąć. Macamy, o, jest, chyba jest. Tylko jak się do niego dostać? Daj nożyczki. Aaaależ wielki, dobrą decyzję podjąłem żeby go wywalić. O, zobacz, jeszcze coś się za nim ciągnie. Tniemy głębiej. Macamy. Ała? Już znieczulamy. A, żebra pani czuje? No ale to nie moja wina, że pani ma piersi wyrastające z gołych żeber. On jest strasznie głęboko, gdybym go nie widział na USG to bym się nie podjął. No dobra, gotowe, szyjemy. Ładny, nie? Ups, co ja robię nie tak? Musiałem znowu w to naczynie kłujnąć. Przestało? Nie, jeszcze płynie. Dobra, teraz przestało. Szyjemy i nie będzie śladu, daję słowo.

Jakieś 40 minut. :]

W sumie na samym stole było fajnie, ciekawe doświadczenie. Zwłaszcza, że sobie popatrzyłam, bo wszystko się odbijało w lampie nade mną. Gdybym nie mogła patrzeć to chyba byłoby nieprzyjemnie. Najbardziej dołujący byli ci wszyscy ludzie na korytarzu, szefowa miała rację, że akurat w DCO jest strasznie pod tym względem. Miała rację z jedną jeszcze rzeczą, mianowice słowo "instytut" rzeczywiście działa jak zaklęcie. Aż nie mogłam w to uwierzyć, ale zmiana, jaka zaszła w pielęgniarce po wypisaniu mi zwolnienia była wprost magiczna. "Dzień dobry. Nazwisko. Nazwisko pańskie. Nie, nie ma wyniku, do widzenia. Pani Joasiu, nie zmarzła pani?"
Guzek rzeczywiście był ogromniasty i rzeczywiście na pierwszy rzut oka wygląda niezłośliwie. Po wynik normalnie trzeba się się rejestrować, a ja mam przyjść do doktora do Onkomedu. Stówka pójdzie, ale trudno, przecież oszczędziłam na biopsji. :)
Nabijania się z moich cycków było więcej, a pan doktor i młoda lekarka, którzy mnie operowali, chichrali się właściwie cały czas, na różne tematy. Widzę tu przewagę operacji robionych pod znieczuleniem nad tymi w narkozie: zawsze można mieć oko na to, co lekarz z tobą robi. Chociaż z drugiej strony niektórych gadanie z pacjentem o rozmiarach piersi może rozpraszać. Tak czy inaczej na samym stole było bardzo miło, a skończyło się wielkim ROTFLem, kiedy druga lekarka z troską zapytała "może pani przynieść wody z korytarza?", na co pierwsza stwierdziła, że to zabrzmiało mało zachęcająco.
Boję się, że ten wymaltretowany cycek będzie mnie długo bolał, ale póki co jeden ibuprom daje radę.
Jak mi się jeszcze coś przypomni to będzie kolejna notka. :)

15:22, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
czwartek, 16 kwietnia 2009
W kwestii cycka vol.2

Pan doktor zadzwonił wczoraj koło południa. Nie dodzwonił się, więc wysłał też smsa i maila z prośbą o pilny kontakt. Całe szczęście, że od rana byłam pod wrażeniem telefonowania  i co parę minut przychodziłam zerknąć na komórkę, zwykle przez cały dzień tego nie robię. Musiałam oddzwonić, no trudno. Okazało się, że nagle jest pełno wolnych terminów, najbliższy w piątek.
Tak więc jutro rano zamiast do pracy idę na krojenie cycka. W obliczu tej wiadomości musiałam iść pogadać z szefową, czego wcześniej unikałam, żeby nie było, że zawracam jej głowę podpytując przebiegle o najlepszego onkologa. Zastałam szefową w trakcie parzenia kawy, która następnie zdążyła wystygnąć podczas czterdziestominutowej przemowy na stojąco. Bardzo chętnie bym ją przytoczyła w całości, ale mi nie wypada, bo mówiona była, jak chcę wierzyć, w dobrej wierze, a zawierała mnóstwo poufnych informacji i plotek o każdym z liczących się wrocławskich onkologów, jej prywatne wyznania, oraz instrukcje korumpowania lekarzy. ;) Nazywało się to uświadamianiem, zaczynało od słów „czemu pani z tym nie przyszła do mnie albo do pani Basi?” i zawierało przegląd wszystkich znanych jej historii choroby dziewczyn, które umarły na raka. Zostałam też pouczona, by na wejściu oświadczyć gdzie pracuję, wtedy będę inaczej traktowana, bo lekarze się boją złej famy, która pójdzie po instytucie. Już to sobie wyobrażam. :P Na szczęście najnowszą pieczątkę w książeczce ubezpieczeniowej mam bardzo wyraźną i w dobrym miejscu, może ktoś sam sobie przeczyta.
Trochę się boję, głównie, ze nie trafię albo coś. Kiedy ostatnio byłam w DCO, stał jeszcze Poltegor i orientowałam się według niego...

Jutro napiszę jak było. :)

17:50, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
środa, 15 kwietnia 2009
W kwestii cycka vol.1

Czyli notka z wczoraj, której mi się nie chciało pisać. Postanowiłam opisywać na bieżąco moje przejścia z cyckiem, dla uświadomienia społeczeństwa i ku pokrzepieniu serc (hope so), bo Asioł mnie natchnęła swoimi zdjęciami z USG. :)

Poszłam więc wczoraj do pana doktora onkologa. Obejrzał zdjęcia, obmacał mnie, zrobił USG jeszcze raz i powiedział, że obraz wygląda typowo jak gruczolakowłókniak, czyli nic groźnego, a tanmto drugie, co sobie wymacałam sama, może zostać nieruszone. Ten guz jest za to wielki, tylko głęboko i dlatego sama nie umiem go dostrzec. Nie ma sensu robić biopsji, bo ona nie powie nic mądrzejszego niż on, a on mówi, że tak czy inaczej by to usunął. Po usunięciu próbka pójdzie na histpat, więc po co robić tę samą robotę dwa razy?
Zgodziłam się z nim, ale że: a) to nic pilnego, b) rzucił ceną 1000 zł za zabieg, zdecydowałam poczekać w kolejce do publicznego szpitala. Do DCO czeka się około miesiąca, a pan doktor spisał sobie moje dane i sam mnie umówi na zabieg. Mam tylko jak najszybciej przysłać mailem nr książeczki ubezpieczeniowej i zadzwonić za parę dni po informacje o terminie.

Jasna strona: nie było biopsji, więc zapłaciłam tylko za wizytę, dwie stówy zostały w kieszeni. ;)
Ciemna strona: dzwonić, wrrr... Zapytałam w mailu jeszcze raz, kiedy dzwonić konkretnie, żeby już było wiadomo i żeby mu w czymś nie przeszkodzić, ale żadnej odpowiedzi wczoraj nie dostałam.

17:36, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
czwartek, 09 kwietnia 2009
Cmoknijta mnie w rzyć, publiczna służbo zdrowia.

Na konsultację w DCO trzeba czekać około miesiąca. Do poradni onkologicznej w szpitalu na Kamieńskiego nie można się dodzwonić. Wkurzenie czekaniem powiększyło się, więc wychodząc z pracy przeszłam na druga stronę ulicy, wstąpiłam do prywatnej kliniczki profesora B., gdzie bez problemu i bez kolejki umówili mnie na biopsję w przyszły wtorek. Chcą za to co prawda 300 złotych, ale tu nawet moje wrodzone skąpstwo skapitulowało.

18:24, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
środa, 08 kwietnia 2009
Wkurza mnie czekanie

Po pierwsze już bym chciała sobotę, żeby się spokojnie wyspać przez święta. Po drugie prędzej człowiek wyzionie ducha, niż doczeka zrobienia biopsji cycka w publicznej placówce. Serio. Musze pogadać z szefową, może mnie zaprowadzi do któregoś ze swoich znajomych onkologów. Ale zdołam pogadać dopiero w piątek, po trzecie, bo jutro jej nie będzie.

A Wy? Wkurzało Was czekanie na nową notkę? ;)

17:44, nita_callahan
Link Komentarze (2) »