CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Pracowo wesoło
Wesoło mi się zaczął dzień. Wspominałam już, jak lubię, kiedy szefowa wyjeżdża i na mnie spada robota papierkowo - komunikacyjna? Ja jestem szczur laboratoryjny, nie nadaję się do kontaktów z ludźmi... Przyszedł pan Janek i przyniósł przesyłkę, dwa enzymy restrykcyjne i jakieś coś granatowego, jeszcze nie wiem, do czego to służy. Dziwnie przyniósł, bo zamiast mi wręczyć styropianowe pudło, wyjął z niego woreczek z enzymami i fakturę, a pudło zabrał dalej. Jak święty Mikołaj normalnie. Wrzuciłam to szybko do -20 stopni, ale potem sobie przypomniałam, żeby sprawdzić, czy wszystko się zgadza na fakturze, bo jak nie, to oczywiście będzie na mnie. Spojrzałam i zonk, faktura opiewa na 10 fiolek Taq polimerazy, której w życiu nie dostałyśmy i nie pamiętam, żebyśmy zamawiały. O enzymach nie ma ani słowa. Zeszłam więc na dół do księgowości i powiedziałam, że z podpisaniem tej faktury poczekam do poniedziałku na szefową, bo nie mam pojęcia, co na niej jest. No i gdzie się podziała faktura na enzymy, może pan Janek wciąż ją ze sobą nosi? Pani się zdziwiła i przyznała, że mógł coś pomylić, bo przesyłki przyszły w sobotę (kurna, i od soboty tak leżały? No sorry, ale jak ten enzym teraz nie będzie działać, to nie będzie moja wina), dwie, w jednym styropianie. Ta druga była dla pani K., może ona ma naszą fakturę? Udałam się na poszukiwanie pani K. Najpierw jak głupia chodziłam po piętrach i pytałam o nią, ale nikt nic nie wiedział. W końcu poszłam po rozum do głowy i zajrzałam w google. Tam znalazłam numer pokoju, maila i telefon. Poszłam na właściwie piętro i znalazłam właściwe drzwi. Pani K. ma swoje zdjęcie na tabliczce z nazwiskiem i tak powinno być w każdym banku. Niesłychanie ułatwia to komunikację, gdy od pierwszej chwili człowiek wie, z kim rozmawia. Oświadczyła, że owszem, dostała dziś przesyłkę z polimerazą, ale fakturę podpisała nie czytając i już odesłała do księgowości. Wróciłam na dół i oświadczyłam, że to, co trzymam w ręce, jest fakturą pani K. Księgowa na to, że nie skarbie, tu mam drugą fakturę, też na polimerazę. Widocznie firma dała kopię, a Janek nie zauważył. Przyjrzałam się obu kartkom nieufnie, bo dziwna to kopia z kolorowymi pieczątkami i odręcznym podpisem. Poza tym która z nas ma kopię, skoro na moim egzemplarzu podkreślono słowo "oryginał"? No ale dobra, ona wie lepiej. Upewniłam się tylko, że dopóki nie dostanę do ręki faktury, nie obowiązuje nas żaden termin płatności, księgowa podarła mój egzemplarz i już miałam wychodzić, kiedy ona dla spokojnego sumienia spojrzała, czy kwoty na obu fakturach są takie same. Nie były. :] Ja zrobiłam ROTFLa, a ona się poddała i zadzwniła do firmy. Co się okazało: Bardzo kocham polskie firmy biotechnologiczne. Ale przynajmniej miałam ciekawy początek dnia, jak rzadko. ;) poniedziałek, 12 listopada 2007, nita_callahan
Komentarze
njc
2007/11/13 20:58:37
Nigdy nic nie podpisuj bez stuprocentowej pewności. Ja tak robiłem (tzn. nie podpisywałem), gdy pracowałem na/w magazynie. Kurierzy dostawali #%%$#*1 gdy sprawdzałem każda paczkę, nie słuchając ich zapewnień, że wszystko w porządku :-)
2007/11/13 21:09:17
"W" magazynie, zawsze "w" magazynie. Nazgule rulez. :)
No, gdybym to w ciemno podpisała i od razu oddała Jankowi, to teraz byłaby niezła kołomyja. :] |