CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Nienawidzę
Tej pory roku. Przełomu października i listopada oraz tego, co następuje potem, aż do połowy marca. Rosołu, gotowanej kury, marynowanych warzyw, sztucznego światła, sweterków, kocyków, herbatek. Jabłek. Kaloryferów. Wilgoci i śliskich liści. Żółcieni, pomarańczu, brązu. Rajstop. Gałęzi. Zaparowanych szyb, lepiących się od cukru słoików, chryzantem i braku zapachów w powietrzu. Zimna i ciemności, ale zimna przede wszystkim. Nienawidzę. :( Jeżeli się kiedyś zabiję, to w listopadzie. sobota, 27 października 2007, nita_callahan
Komentarze
2007/10/27 21:53:53
Ano właśnie. W pokoju mamy trzy żarówki w żyrandolu, dwie lampki przy łóżku i dwie na biurkach. Łącznie jakieś 160 W mocy, przy czym wszystko energooszczędnie, czyli dają tyle światła, co zwykłe żarówki o łącznej mocy 800 W. Światło w przedpokoju i kuchni włączone praktycznie stale. I to pomaga - organizm nie czuje takiego niedoboru światła, jak kiedyś.
A herbaty... ostatnio moja ulubiona to czekoladowo-pomarańczowa. ;-) 2007/10/28 13:03:11
Ja też nie lubię tego okresu... bo liga pauzuje. I pamiętaj, że jak się kiedyś zabijesz w listopadzie, to dasz satysfakcję największemu wrogowi ;-)
A nawet późna jesień pachnie, trzeba się wwąchać.
Gość: , 217.116.110.*
2007/10/28 14:04:51
Tylko zauwazcie, ze wlasnie w tym problem: to zarowek, kocy, herbatek z rumem i zapachow jesieni nie lubie najbardziej - bo o innej porze ich po prostu nie ma.
2007/10/28 16:57:24
Mnie sie na szczescie jesien nie kojarzy z rosolem, gotowana kura czy przetworami:-). Nie sa to skladniki obowiazkowe, spozywam o tej porze roku to, na co mam ochote:-)))
2007/10/28 23:01:05
To ujmijmy to inaczej- czemu mialabym jesc rzeczy, ktorych nie lubie? Czemu ty dreczysz sie gotowana kura?;-)
A brak zapachow jesienia, za zwlaszcza zima tez mi przeszkadza. 2007/10/29 08:04:29
U mnie rozpoczął się okreskurwaprzeziębieniowy. Akceptowalne pory roku, jak dla mnie, to ciepła wiosna, lato i ciepła jesień. Resztę bym komisyjnie spalił, a wszelkie wzmianki wymazał z ksiąg. O.
2007/10/29 10:28:28
Moje poglądy w tym temacie są powszechnie znane:P Ale i tak napiszę -ZIMA NA MADAGASKAR!
A jesień to dopiero od paru lat tak mnie dobija - może na Dolnym Ślasku jakiś korzystniejszy mikroklimat był? Ale z tym zabijaniem to jednak bez przesadyzmu, proszę! 2007/10/29 11:04:32
Nie, czemu, jeśli jesień byłaby ciepła i raczej sucha a zima kończyła się zaraz po Nowym Roku, to byłaby znośna. Ale od stycznia - wiosna!:D
2007/10/29 11:48:03
"[...] zima zaczyna się we wrześniu, a kończy w maju. Pozostałe pory roku to wiosna i jesień. Jest także lato... zazwyczaj wypada w pierwszy wtorek po sierpniowym nowiu. I trwa aż do środy rano."
:-P 2007/10/29 13:54:28
A ja lubię listopad. Bo są mgły, babie lato, kominek i zapach palonej brzozy, kocyk i grzane wino i piwo grzane, tłumy w knajpkach na starówce, jazz, świece, książki, zapach cynamonu, pomarańczy, cytryny, zapach deszczu, zapach dymu z ognisk.
Na przeziębienia polecam czosnek i witaminę C. Na jesienne doły przyjaciół i jazz. I urodziny mam w listopadzie. Ot co!! ;)))
Gość: kotecek, 217.17.35.*
2007/10/29 14:04:40
A ja kazda pore roku przyjmuje z dobrodziejstwem inwentarza.
Zime z mrozem, sniegiem, jaskrawoniebieskim niebem i przejrzystoscia powietrza taka, ze hoho. Wiosne z budzacym sie zyciem, zpachem w powietrzu i irracjonalna nadzieja na przyszlosc, ktora trafia do serca nawet takiemu fataliscie, jak ja. Lato z urlopem, dlugim dniem, nocnymi spacerami i nocnym horyzontem, ktory po jego polnocnej stronie nigdy nie robi sie tak do koncza ciemny. Jesien ze sliwkami, zoltymi liscmi, ktore przyjemnie szeleszcza, herbata z dzikiej rozy i wczesnymi zmierzchami, dzieki ktorym mozna wiesc rozmowy p[rzy swiecach. Pewnie, moglabym widziec w zimie przenikliwy mroz, w wiosnie chlape pod nogami i grype, w lecie wykanczajace upaly i uczulenie nz slonce, a w jesieni brak swiatla i swiadomosc, ze mam kolejne urodziny, w zwiazku z czym stalam sie o rok starsza, ale pewno wcale nie madrzejsza. Moglabym. Tylko po co. :) 2007/10/29 17:09:56
Heh, tak sobie pomyślałem, że pewnie łatwiej byłoby każdą porę roku przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza, mając ciepły dom ze szczelnymi oknami i ciekawym pejzażem za nimi, ogień w kominku, samochód i absolutny brak konieczności wyruszania z domu w te niezbyt przyjemne okoliczności przyrody. Mógłby mi ktoś podać, jakie numery padną jutro w Dużym Lotku? ;-)
Gość: kotecek, *.jmdi.pl
2007/10/30 01:24:16
Rozczaruję cię, Godric. Nie mam domu z kominkiem, nie mam samochodu, do pracy mam 30 kilometrów z dużym hakiem i tak się składa, że muszę w niej być codziennie.
Kwestia nastawienia. Wolę widzieć jasne strony klimatu i pogody. Na widzenie ciemnych szkoda mi czasu. Nie jestem w stanie w niej nic zmienić, a stękanie i narzekanie na coś, czego odmiana jest poza moim zasięgiem to dla mnie strata energii:) 2007/10/30 14:37:13
A ja tam nie mam nic do jesieni. Zimno? Po coś ludzie wymyślili ubrania. Ciemno? Da się przeżyć, jak ostatnio sprawdzałem nie miałem nigdy przyklejonych baterii słonecznych jak autralijskie samochody. :) Uwielbiam za to np. mgliste wieczory, światło latarni odbija się w mokrym asfalcie a magła tłumi wszelkie dźwięki, do tego większość ludzi siedzi wtedy w domach i można się poczuć tak jakby się było jedyną osobą na świecie. A po powrocie gorąca kąpiel, hebratka, książka i życie jest piękne. :)
2007/10/30 16:08:37
@Kotecek: A niby czemu miałabyś mnie rozczarować? Ja sobie tylko egoistycznie marudzę, nic do Ciebie nie mam... ;-)
A marudzę, bo po prostu jako dzieciak miałem w pokoju dziurę przy oknie, przez którą gwizdał wiatr, i rzadko więcej niż 16 stopni na termometrze. Spałem przytulony do kaloryfera. Dlatego zima w mieście kojarzy mi się z zimnym blokowiskiem, błotem na ulicach, ciemnością i ogólną beznadzieją. (Co śmieszniejsze, lubię zimowe górskie pejzaże, ba, uwielbiam łażenie zimą po górach, nawet w śniegu powyżej kolan, ale muszę mieć pewność, że wracam do ciepłego schroniska z kominkiem...) |
W jesieni i zimie lubię światło, bo w domu mam zawsze bardzo mocne żarówki powkręcane we wszystkie lampy. I klosze w ciepłych kolorach. Kupuję kurtki i płaszcze, z których potem jeszcze długo się cieszę. I lubię wieczorem, gdy za oknem leje i wieje, owinąć się w koc, albo lepiej w gruby szlafrok i poczytać. Przy herbacie z rumem albo z wiśniami wyłowionymi z nalewki. To co prawda wszystko, jeśli chodzi o jasne strony tego okresu, ale lepsze to niż nic.