CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Zły dzień, dobry dzień

Zły dzień

Zaczęło się od tego, że znów zapomniałam oddać Ewie klucz od szafki. Bo szafki na kurtki nie mają klamek, na klucz się ich nie zamyka, tylko kluczyk włożony w zamek pozwala je otwierać przez pociągnięcie. Używam klucza Ewy, bo sama nie mogę znaleźć takiego małego. I dziś po użyciu znów zapomniałam go na powrót włożyć do jej zamka. Zdarzyło mi się dopiero trzeci raz, ale nie powinno się zdarzać w ogóle, a że Ewa była dziś w złym humorze, to mnie wreszcie opieprzyła. Nasze szafki dzieli jakieś 50 metrów, żeby nie było, że się czepiała bezpodstawnie.

Potem spieprzyłam drogie doświadczenie. :P
Najpierw zabrakło mi plazmidu, więc i tak by nie wyszło idealnie, ale trzeba go było w ogóle nie zaczynać, zamiast marnować odczynniki za grube setki złotych. A ja, myśląc o niebieskich migdałach, zamiast dodać lipofektaminę do przedostatniej ependorfki z miksem DNA, dodałam do niej ostatni miks. Wurg. Resztka plazmidu, ostatnie, z trudem wyskrobane przez Ewę komórki i 35 mikrolitrów lipofektaminy kosztującej kilka tysięcy za opakowanie poszły się kochać.

Janusz na wieść o braku plazmidu zaczął kurwić, a potem stwiedził, że przydałby mu się w labie worek treningowy do odreagowania. A kiedy po paru minutach przyszłam oznajmić, że z doświadczenia i tak nic nie wyjdzie, bo mi się pomyliło, usłyszałam: "Nie przejmuj się, spokojnie, usiądź, każdemu się zdarza". On mnie chyba lubi.

Szefowa coraz bardziej wygląda na nadmiernie wymagającą. I chyba ma zbyt duże nadzieje w stosunku do mnie. Dziś przepytała mnie z mojego CV, szczególnie zainteresował ją podpunkt "znajomość genetycznych baz danych", zapytała, skąd wyniosłam taką wiedzę. Gdy wyjaśniłam, że z przedmiotu bioinformatyka na studiach, wpadła w zachwyt, że wreszcie będzie miała pracownika, który się na tym zna. Muszę sobie powtórzyć materiał z bioinformatyki i manipulacji genetycznych. Robi sie coraz więcej do nauczenia.

Dobry dzień

Nie chcą się ze mną rozstać. Janusz wziął mnie na bok i delikatnie wypytywał, czy nie dałabym rady pracować i tu i tu, przynajmniej dopóki nie skończą aktualnie prowadzonego eksperymentu. Kusi, że będę współautorką publikacji i że wesprą mnie finansowo. Byłby to wprawdzie ułamek etatu, ale nie wiem, czy dam radę. Zastanowię się. :)

wtorek, 23 stycznia 2007, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2007/01/24 12:30:13
Faaajny ten Janusz:))