CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Początek mojej zmarnowanej kariery literackiej

Poniżej przedstawiam wypracowanie na zadany temat, mojego autorstwa, napisane 5 kwietnia 1993 roku. Wypracowanie to zostało ocenione na 5+ i stanowiło początek mojej szkolnej kariery pisarskiej, bo było pierwszym, w którym objawił się mój talent pisarski, nie wiem, na ile prawdziwy, ale już do matury zachwycający każdego polonistę. Talent, dodam, zupełnie zmarnowany.
Ortografia, gramatyka i interpunkcja oryginału.

Joanna P., kl. IV D

Jeden dzień z życia ucznia

Zadzwonił budzik. Pomyślałam, że poleżę jeszcze ze dwie minuty. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie dopiero kanarek, który dopominając się o śniadanie walił dziobem w dno klatki. Spojrzałam na zegarek. Była 7:40. Wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do łazienki. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Nasypując ziarno kanarkowi przypomniałam sobie, że ja też jestem głodna. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. łeżały tam kiełbasy owinięte w papier, dwa opakowania po margarynie, jedno opakowanie z margaryną i kostka żółtego sera. Złapałam kawałek kiełbasy, tornister i kurtkę, po czym wybiegłam na ulicę. Po drugiej stronie zobaczyłam nauczyciela matematyki, pana Więckiewicza. Pierwszą moją lekcją miała być właśnie matematyka, więc pobiegłam szybko do szkoły, aby się nie spóźnić. Na schodach spotkałam Monikę z Elą. Ela zaczęła mi zaraz wyliczać, ile to osób jej nie lubi. Bo ona ma takie hobby, wymyślanie ile to ludzi jej nie lubi, nie zauważa itd. Potem zapytała, czy ja ją jeszcze znam. To mnie rozzłościło więc powiedziałam żeby nie zadawała głupich pytań. Na to ona się obraziła. Pomyślałam, że matematyk jest już pewnie w szkole, pobiegłyśmy z Moniką do klasy w ostatniej chwili przed dzwonkiem. Lekcja była długa, nudna i nic z niej nie zrozumiałam. Na przerwie byliśmy bardzo zdenerwowani, bo następna miała być historia. Historyk nazywał się Trampkowski i uwielbiał wrzeszczeć na uczniów. Najbardziej nie znosił mnie, po tym, jak trafiłam w niego ogryzkiem. A to nie była moja wina. Celowałam do kubła z odległości piętnastu kroków, bo się założyłam z Moniką, no i nie trafiłam. Na szczęście mieliśmy z góry przygotowany plan, który nazwaliśmy "Ogryzek" na cześć mojego wspaniałego czynu. Wylosowaliśmy z klasy pięć osób, które musiały zająć uwagę Trampkowskiego. Dzisiaj byli to: Monika, Tomek, Krzyś, Nakrętka i Paweł. Zaczęła się straszna lekcja. Nauczyciel sprawdzał obecność:
- Nie ma Borkiewicza? On ma same pały i nie przyszedł na lekcję? Dlaczego?
- Proszę pana, on był rano na podwórku i pewnie wagaruje! - odezwała się Nakrętka - Za pana czasów były grzeczne dzieci, prawda?
Udało się! Teraz przez całą lekcję były opowieści o dyscyplinie i grzecznych dzieciach. Nudne, bo nudne, ale nie było pytania. Następna lekcja to była plastyka. Tą lekcję lubiłam. Pani Karpińska uwielbiała mnie i moje rysunki. Mnie było wolno na lekcjach chodzić po klasie, rozmawiać i robić wszystko, co chciałam. Niestety, wszystko co dobre trwa krótko. Następne lekcje były tak nudne, że nie warto o nich mówić. Wróciłam do domu i zabrałam się za odrabianie lekcji. Zrobiłam zadanie 13 ze strony 13, z którego nic nie rozumiałam. Zrobiłam je na pewno źle, ale mniejsza o to. Z geografii i polskiego wcale nie zrobiłam zadania. Po "odrobionych" lekcjach poszłam do Moniki. Wyszłyśmy na podwórko, potem na spacer do parku. W ogródku Moniki było ciekawiej, ale do parku musiałyśmy iść ze względu na jutrzejszą klasówkę z biologii.
- Nie sądzisz, że gdyby nie było pieniędzy, nie byłoby szkoły? - zapytała Monika.
- Dlaczego?
- Bo nauczyciele nie będą za darmo uczyć.
- Masz rację. Fenicjanie byli głupi, po pierwsze dlatego, że uczy nas o nich Trampkowski, a po drugie dlatego, że wynaleźli pieniądze. A jeszcze głupszy był ten, który wymyślił szkołę.
Wieczorem wróciłyśmy do domów. Położyłam się spać wcześniej, bo jutro wszystko zacznie się od początku...

sobota, 28 kwietnia 2007, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2007/05/01 10:33:51
Bardzo mi sie podoba dokładność i dbałośc o strzegóły, z jakimi podeszłaś do tematu :-)I filozoficzne rozważania osoby 11-letniej.
A swoją drogą, masz zupełnie inny styl pisania niż ja. Ja zawsze pisałam opowiadania/ wypracowania/ itp zdaniami tak wielokrotnie złożonymi, że można się było pogubić :-)Tzn. gubili się nauczyciele, ale potem przyznawali, że jest ok, że dobrze napisałam gramatycznie, tylko treść gdzieś zginęła.
A Twoje wypracowanie czyta się jak Eragona :-)))
-
2007/05/01 12:48:00
Ojej. :]
-
2007/05/01 18:19:59
Wiesz, tam też były takie piękne zdania w stylu:' X zobaczył smoka. Podszedł do niego. Smok popatrzył na X przyjaźnie. " Dobry smok", powiedział X". W sensie, autor nie odkrył jeszcze zdań złożonych :-) Tylko, że Ty miałaś 11 lat i nie wydawano tego na całym świecie, a jego wydali. Niestety :-)