CURRENT MOON
RSS
czwartek, 14 czerwca 2007
Szczury stanowczo za krótko żyją :(

Wróciłam z Falką od weta. Diagnoza: guz w brzuchu, wielki jak ona sama. Nie ma sensu go operować, bo i tak by nie przeżyła. Dpokóki żyje, niech sobie żyje. Dostała zastrzyk przeciwbólowy na wszelki wypadek, chociaż twierdził, że ją to nie boli. Pytałam, czy gdyby po tym czuła się lepiej, to są jakieś środki, które mogłabym kupić w aptece i jej dawać doustnie w domu. Twierdził, że nie, ale dla pewności spytam na szczurzym forum, oni coś wymyślą.

Cholera, w niedzielę jeszcze była zupełnie zdrowa. :(

19:01, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
środa, 13 czerwca 2007
Ciężki dzień

Szefowa miała od jutra iść na urlop, ale nie idzie, bo enzym, który kupiła za 8 tysięcy nie działa i muszę sprawdzić, czy to nie nasza wina, zanim ona zadzwoni z reklamacją. No i pójdzie dopiero, jak sprawa się wyjaśni.

Ela składa jutro rezygnację ze studiów doktoranckich. Seksualny stosunek do roboty i do niej przejawiany przez wszystkich w jej labie doprowadził ją do załamania nerwowego. Będzie szukać pracy albo doktoratu gdzie indziej. A mnie jej będzie strasznie brakowało, bo nawet, jak się nie widziałyśmy tydzień, to miła była świadomość, że siedzi na drugim końcu budynku. Teraz jest na zwolnieniu lekarskim i miała do mnie jutro wpaść na ploty korzystając z nieobecności szefowej, a tak pewnie nie przyjdzie.

Cała praca, jaką miałam na dziś, została odłożona w cholerę przez ten enzym, a i tak wyszłam po piątej.

Po powrocie do domu dowiedziałam się, że babcia miała migotanie przedsionków i zabrało ją pogotowie. Pojechałam do niej do szpitala, na szczęście dostała kroplówkę i minęło, a teraz już jest w domu. Niemniej jednak ciągle się denerwuję. :( Miłym akcentem był sanitariusz w karetce, który okazał się narzeczonym Moniki, mojej najlepszej kumpeli z przedszkola, tej, z którą sie ostatnio widziałam po dziesięciu latach. Dużo musiała mu o mnie opowiadać, skoro skojarzył babcię po samym nazwisku. :)

I nie mam Polityki, bo w tej sytuacji nikt nie kupił.

I mam czereśnie, ale kwaśne jak diabli.

I muszę jeszcze zrobić kolację i pozmywać, a jestem naprawdę wykończona.

I pewnie nie będę spać w nocy.

A dzień się jeszcze nie skończył... :(

20:50, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
poniedziałek, 11 czerwca 2007
Notatki luźne cd.

Jakoś ostatnio nie mam pomysłu na notkę posiadającą Formę.

Ciepło mi. :)))

Po wczorajszym wykąpaniu szczura i dzisiejszym całodziennym noszeniu rękawiczek lateksowych (winyle mi się skończyły, trzeba zamówić) wyglądam jak ofiara choroby wenerycznej. Przynajmniej takie wrażenie można odnieść patrząc na moje ręce. :] W dodatku bolą i mogę się czymś zarazić grzebiąc w akwarium.

Ciepło mi. :)))

Tym razem już nie kupię złotych rybek, owszem, niech będzie coś dużego, ale żeby nie jadło roślinek.

Ciepło mi. :)))

Byłam wczoraj w labie u Asi. Z Orionkiem. :)))
Umówiłyśmy się albowiem na spacer i miała po mnie przyjść. Potem zadzwoniła, żebym jej wyszła na przeciw, bo jeszcze ma coś do zrobienia. Wyszłam i tak szłam, aż doszłam na Plac Grunwaldzki. Stanęłam pod bramą Akademii Rolniczej, zadzwoniłam do Asi i usłyszałam, że mam wejść, bo ona jeszcze nie skończyła. No to weszliśmy i tak siedziałam i gadałam z nią godzinę, ona myła probówki, a Orion zwiedzał. A potem wróciłam do domu, bo się późno zrobiło. Cała Asia, co nie zmienia faktu, że spacer odbyłam, nawet chyba najdalszy w życiu mego psa. :)
Co do samego labu: aaaaaaaaaa!!! Wymuskany, wykafelkowany, zimny, sterylny i tajemniczy. Cudo po prostu. Jak ja tęsknię za takim miejscem pracy, to sobie nawet nie wyobrażacie. Ona tam ma kamienne stoły. Jak Bóg przykazał. A ja mam wszystkie blaty pokryte ligniną (o ligninie już chyba pisałam, prawda?), nie mówiąc o ogólnym burdelu, jaki w moim labie panuje.

Przynajmniej mi ciepło. :))))))))

21:24, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
sobota, 09 czerwca 2007
Notatki luźne

Szefowa chciała mnie wczoraj puścić wcześniej do domu, ale się uparłam, że zrobię jeszcze jeden digest, żeby mieć wszystkie gotowe na poniedziałek. Jak myślicie, dobrze wybrałam? :) Poza tym dostałam zajebiste zadanie domowe: mam znaleźć i kupić tacki o wymiarach 38 x 43 cm. Żeby nam probówki nie wypadały z szulfad w zamrażarce, które to szuflady są z metalowej kraty. Sama jestem ciekawa, czy mi się uda to zlecenie zrealizować.

W poniedziałek 18 czerwca o 21:00 Orionek straci męskość. I, cholera, straszna ze mnie egoistka, bo już myślę o tym, że się z niego zrobi stateczny starszy pan, któremu już nie w głowie skakać na półtora metra w górę z byle powodu.

12:40, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
wtorek, 05 czerwca 2007
Idiotka

Dziś dostałam opierdol w pracy z samego rana. Tym razem dla odmiany stuprocentowo słuszny. Przepisałam mianowicie bezmyślnie coś z jednego zeszytu do drugiego nie zmieniając kolejności tam gdzie powinnam była zauważyć, że jest inna, w skutek czego nastawiłam digest nie tym enzymem, co trzeba. W skrócie: miałam dwa geny i dwa enzymy i oba geny zostały strawione nie tym, czym powinny, bo zamieniłam jeden enzym na drugi. Debilna pomyłka, przez którą jesteśmy do tyłu o dwa dni i parę złotych. Chyba będę musiała ją nadrobić w czwartek, a tak się cieszyłam na błogie lenistwo. :( Wściekła jestem na siebie nieziemsko.
I o dziwo, opieprzanie, choć długo trwało, mniej zawierało samego opieprzania, a więcej nauk życiowych typu: jak to jest na zachodzie, jak zostać milionerem, jak wyeliminować błędy itp. W długim monologu znalazło się zdanie: "Pani jest dla mnie jak córka".
:O

Swoją drogą, któż by nie chciał takiej córki jak ja? :P

21:59, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
poniedziałek, 04 czerwca 2007
Szefowa powiedziała

(...) ...za to z pisaniem publikacji pewnie pani nie będzie miała problemów, bo pani pracę magisterską dobrze się czytało. (...)

P.S. How sweet. :>>>
P.S.2. Jakich znów publikacji, na bogów...??!!

18:14, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
niedziela, 03 czerwca 2007
Nic tak nie poprawia kobiecie humoru jak zakupy. :)

Dlatego dziś z Asią i Elą, nie przejmując się padającym rano deszczem, poszłyśmy poszaleć na Świebodzki. Asia szukała butów do labu i bluzki na konferencję, ja - kiecki, która nie wyglądałaby jak stary szlafrok i puchatych kapci, bo obecne mi Falka zeżarła doszczętnie, a Ela poszła z nami do towarzystwa. Wyprawę uważam za udaną, bo zdobyłam:
- Sukienkę, za 15 zeta (!), o niebo ładniejszą od tych z galerii handlowych. Widocznie biednych handlarzy nie stać na ozdabianie straganów szmatami, muszą kupować to, co się sprzeda. Owszem, lepsze materiały, koronki i cekiny kosztują w granicach 70 zł, ale rok długi i może coś takiego też nabędę. Na razie jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego zakupu, tym bardziej, że ślicznie w nim wyglądam. :)
- Marszczoną elastyczną bluzeczkę, czarną w kwiatki, tak jakoś nie mogłam się powstrzymać. W niej też ślicznie wyglądam.
- Dwie dzianinowe bluzeczki w różnych kolorach, akurat na moją babcię. Wygląda na zachwyconą. :)
- Dwa komplety pościeli z poszewkami pasującymi na moje bezkresne poduszki, oł jeeee. :))))))))))
- No i oczywiście dolną bieliznę. :] Nie mogło być inaczej. Chociaż, jak w domu policzyłam, kupowałam dziś majtki tylko trzy razy, więc nie jest ze mną jeszcze tak źle. Kupiłam więc dwie pary pasiastych bawełnianych bokserków a'la Asioł, ktore są cudne i nie mogę się doczekać, kiedy je założę, stringi, które mają prześliczny kolor i fakturę materiału, a nade wszystko są stringami, więc nie mogłam się powstrzymać i jeszcze jedne bazarowo - tandetne bokserki za 2 złote, które kupiłam, bo tak na mnie patrzyły, że nie mogłam przejść obojętnie. :)
Nie udało mi się tylko dostać żadnych fajnych butów, szkoda. I kapci, po takie kapcie chyba muszę pojechać do hipermarketu. Takie puchate z pieskami, krokodylami albo pazurami chociaż. Wiecie jakie. :) Żeby mi było ciepło w nogi. :)

Asia z Elą uczą się tańca brzucha. Wybierają się na kurs, a na razie mają płytę z ćwiczeniami i ćwiczą same w domu. I mnie też chcą na ten kurs namówić. O, takie filmy mi przysyłają na zachętę. Wariatki. :>

20:19, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
czwartek, 31 maja 2007
O lekarzu

Ale najpierw to:

:DDDD

Wiecie, co robi lekarz, kiedy przychodzi do niego starsza pani, która tydzień temu wywaliła się na ulicy i rozbiła sobie głowę?

1. Opieprza ją za przyjście dopiero teraz
2. Daje jej skierowanie do neurologa
3. I na zastrzyk przeciwtężcowy
4. Po czym prowadzi za rękę do chirurga
5. Który to chirurg obmacuje jej wszystkie kości i prowadzi ją osobiście na prześwietlenie tych bolących

Tak w ramach strajku i limitów NFZ. Lubię tego lekarza.

18:21, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
poniedziałek, 28 maja 2007
Fuj
Przeczytałam w Wieży Ciśnień artykuł o pijawkach i nie mogę się otrząsnąć. Ohyda, blee, rzyg... Człowiek się uczy przez całe życie, ja właśnie odkryłam, jakiego zwierzęcia brzydzę się najbardziej na świecie. I tak mi jakoś dziwnie. Ciągle się oglądam, czy mi się coś nie przyssało. Paranoja po prostu. :/
21:02, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
piątek, 25 maja 2007
Poimieninowo

Dostałam spóźniony prezent: bukiet irysów - cudo, nie mogę się ich dość nawąchać i... książkę kucharską. Czyżby to miała być aluzja? ;)

Szefowa była dziś w nastroju do pogaduszek, więc przy okazji poskarżyłam się na babcię i Oriona. Ponieważ uważa się ona za ekspertkę w dziedzinie nowotworów (nie twierdzę, że bezpodstawnie), wywołałam czterdzieci minut monologu na temat raka, bólu, cierpienia, raka, przerzutów, myszy laboratoryjnych, eutanazji, raka, badań histopatologicznych, ras psów i raka. Zapamiętałam co mądrzejsze z udzielonych rad i poszłam na konsultację do weterynarza. Dowiedziałam się, że (Kkkara, uważaj ;)):

  1. Prostaty mu w ogóle nie będą wycinać, bo tak się nie robi. Leczenie polega na kastracji i nacinaniu prostaty nożem laserowym, a potem ona pod wpływem tego gojąc się zmniejsza.
  2. W związu z tym materiału do badania histopatologicznego nie będzie skąd wziąć.
  3. Jeśli się uprę, to mogą zrobić biopsję, ale wynik z tak małej próbki nie będzie wiarygodny.
  4. A w ogóle się nie opłaca, bo nowotwory prostaty są bardzo bardzo rzadkie u psów.

Co do uchyłka i przebiegu operacji, to lepiej niech się w poniedziałek wypowie chirurg, ale tydzien pod kroplówką nie bywa konieczny, wystarczy uważać, żeby pies nie miał forumowej przypadłości.

Wróciłam właśnie z parku. Biegałam po trawie, nie mogłam się powstrzymać.  Zaraz się z Orionem obejrzymy, czy nie mamy kleszczy, ale naprawdę nie mogłam. Widok kilkunastu różnych gatunków trawy sięgającej do pasa, między tym różowej i białej koniczyny, kaczeńców (wiem, że to jaskry, ale dziadek mnie nauczył, że kaczeńce i już nic nie poradzę, mam wdrukowane), stokrotek, margaretek, szałwi i całej reszty, na którą nie znam nazw, podnosi mi poziom endorfin do tego stopnia, że wpadam w euforię. :)

Kurde, jak posucha to posucha, a jak się odzywają znajomi to wszyscy na raz. Dlatego jutro z rana idę się spotkać z Moniką, najlepszą kumpelą z przedszkola, której nie widziałam dziesięć lat, a po południu z Anneke, Alem i Tarkiem na pogaduchy i może do kina. I jeszcze Radek by chciał na Niskie Łąki na pokazy psów pasterskich. I Dorota marudzi, żebyśmy się z Elą i Asią umówiły. Jako że tata pojechał na wycieczkę z okazji czterdziestolecia matury, zostawię chorą babcię samą w domu. Akurat w Dzień Matki. :( Jestem niedobra. :(

20:40, nita_callahan
Link Komentarze (1) »