CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Dzień na poszukiwaniach spędzony

Poszukiwaniach pracy głównie, ale nie tylko.

Ogólnie mam dziś dobry humor, zupełnie bez powodu.

Poszłyśmy do Komendy, ale nie weszłyśmy do środka, bo Asia stchórzyła przed zamkiem szyfrowym i policjantem odźwiernym, który siedział okropnie daleko od tych zamkniętych drzwi. Nawet nie wiem, czy by usłyszał nasze pukanie. Pójdę następnym razem sama, albo po prostu zadzwonię na jeden tajny numer, który po znajomości dostałam.

Potem szukałyśmy sklepu spożywczego, bo Asia wczoraj jadła śliwki popijane mlekiem i dziś trochę jej dokuczał przewód pokarmowy. Do tego się przeziębiła, rano zjadła aspirynę i bolał ją żołądek, chciała go zapchać jakąś bułką i po to był jej sklep.

Po kupnie bułki zaczęłyśmy szukać na mapie ulicy Weigla, gdzie wybierałyśmy się w następnej kolejności. Niestety jednak, Asia miała mapę z 1994 roku, na której tej ulicy nie znalazłyśmy, bo się wtedy nazywała inaczej. A ja, wiedząc, że ona weźmie mapę, nie sprawdziłam w domu dokładnie.
Wsiadłyśmy więc w autobus jadący mniej więcej w dobrym kierunku i wysiadłyśmy mniej więcej za Rondem na Ślężnej, bo nam się wydawało, że chyba tak jechałyśmy po wpis z wirusów na czwartym roku. Okazało się, że niezupełnie tak. Pani w kiosku zapytana, którędy na Weigla, pokazała nam przystanek i poradziła autobus 127.
Trasę autobusu, ze względu na ograniczoną ilość posiadanych biletów, przeszłyśmy pieszo i tu się przekonałam, że w duecie jesteśmy niezastąpione, a osobno nigdy nic nie zdziałamy i najlepiej dla ewentualnego pracodawcy by było, gdyby zatrudnił nas razem.
Najpierw Asia ruszyła w jednym kierunku, odwrotnym do tego, który ja bym wybrała, ale właściwym. W połowie drogi, gdy czekałyśmy na zielone światło a ona stwierdziła, że już poznaje okolicę, zainteresowałam się przystankiem za prawym zakrętem i postanowiłam sprawdzić, czy nasz autobus przypadkim nie powinien jechać tamtędy. Okazało się, że powinien, a Asi się pomyliło.

W końcu dotarłyśmy do PANu, sporo spóźnione, ale radosne. Weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy szukać działu kadr. Po bezowocnych poszukiwaniach (wszystko pozamykane na zamki szyfrowe i żadnego domofonu, powariowali) Asia chciała zrezygnować (nie rozumiem, skąd u niej dziś tyle pesymizmu), a ja postanowiłam zapytać ochroniarza na dole. Stwierdziła, że "założy się o 5 złotych, że on nic nie pomoże" i poszłyśmy. Ochroniarz uroczo stwierdził; "Już paniom wszystko mówię", opisał drogę, łącznie z pokazywaniem palcem, gdzie nad jego głową jest szukany pokój, napisał na karteczce kod do zamków, oświadczył, że zresztą drzwi się otworzą cokolwiek wpiszemy, a ja chyba wygrałam 5 złotych, chociaż nie jestem pewna, bo zakładu formalnie nie przyjęłam.
Pani w dziale kadr powiedziała, że z pracą nie bardzo, ale może się uda ze stażem i wysłała do jakiegoś prof. R., który może wiedzieć, kto potrzebuje stażysty. Profesora nie zastałyśmy, ale pewna miła pani w jego gabinecie dała nam raport końcowy z roku 2005, gdzie każde laboratorium opisuje swe osiągnięcia i radziła wypisać  sobie kilka, "tak ze cztery, bo więcej nie damy rady oblecieć", nazwisk szefów i chodzić za nimi po budynku.
Oszczędnie wypisałyśmy 19, w tym panią, z której preparatów korzystałam robiąc pracę mgr (ciekawe, czy Agata jej powiedziała) i która podobno jest przeurocza (ta miła pani tak mówiła). To mogłoby być fajne, bo przynajmniej wiem dobrze, czym ona się zajmuje. Bo pozostali pracują raczej nad nowotworami i DNA, a tego się nie uczyłam od dwóch lat.
Nie pochodziłyśmy, bo Asia się spieszyła na pociąg (i tak nie zdążyła :P). Miłej pani powiedziałyśmy, że najpierw pójdziemy do UP popytać o możliwość stażu, a potem wrócimy z konkretami. Ona obiecała, że po 6 września prof. R. i wszyscy szefowie wrócą z urlopów.

Miałyśmy jeszcze iść do szpitala po drugiej stronie ulicy, aleśmy nie zdążyły. Pójdziemy następnym razem.

Autobus powrotny znalazłyśmy bez większych problemów, w dodatku okazał się jechać wygodniejszą trasą, niż nasza.

piątek, 25 sierpnia 2006, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2006/08/26 11:23:37
Mapa z 44' to byłaby jak znalazł do wycieczki śladami najnowszego Mocka:)
-
2006/08/26 19:51:51
Mam taką mapę, ino jeszcze przedwojenną.
-
2006/08/26 19:52:23
Ale nie sądzę, żeby między 1936 a 1944 dużo we Wrocławiu zbudowano. ;)