There was a time when to amplify DNA, You had to grow tons and tons of tiny cells. Then along came a guy named Dr. Kary Mullis, Said you can amplify in vitro just as well. Just mix your template with a buffer and some primers, Nucleotides and polymerases, too. Denaturing, annealing, and extending. Well it's amazing what heating and cooling and heating will do. PCR, when you need to detect mutations. PCR, when you need to recombine. PCR, when you need to find out who the daddy is. PCR, when you need to solve a crime.
No nie mogę po prostu. :D
The PCR song.
Nie da się tego z youtube'a zapisać na dysk? Albo lepiej ściagnąć skądś jako mp3? Słuchałabym sobie co rano w drodze do pracy. :)
Rodzina mi urządziła przyjęcie - niespodziankę w amerykańskim stylu, takie z wyskakiwaniem z ciemności z okrzykiem "Hapy birthday!" :)
Szefowa dziś wreszcie zażyczyła sobie przeczytać wniosek. Przez ostatni tydzień szukałam ofiary, która mi go wcześniej sprawdzi i skrytykuje, ale bezskutecznie. Dziś już za późno.
Strasznie nie lubię pracować na komputerze w labie. Zasadniczo chyba dlatego, że siedzę tyłem do drzwi, ale też ekran miga, a szefowa głośno słucha radia. Męczę się nad tym wnioskiem, całe osiem godzin symulując pracę i obiecując sobie, że porządnie się tym zajmę w komforcie, w domku, przy kawce. A potem wracam do domu i nie mam na nic siły. Bez sensu. A mam zamiar skończyć do piątku. I chcę czy nie, pewnie będę zmuszona.
Szukam odpowiedzi na fundamentalne pytanie: dlaczego drożdże łatwiej niż bakterie można stransfekować plazmidem? I dlaczego w ogóle wygodniej się do nich wkolonowuje różne rzeczy?
No dobra, nie powinnam tutaj pisać w jaki sposób. Ma to związek z tym przekrętem podatkowym, o którym tak kiedyś marudziłam.
Chyba z tej okazji wybiorę się do empiku i zaszaleję. Jak myślicie, fundnąć sobie "Welin" z "Atramentem"? Bo nic innego fajnego nie przychodzi mi do głowy. Może zmienię zdanie na widok książek, ale na razie nie przychodzi. "Lodu" nie chcę, bo nie przebrnę, no i temperatury zdecydowanie nie moje.
Albo mogę zacisnąć pasa i nic nie kupować. A to by oznaczało, że dwie następne pensje wylądują bez ruszania na koncie oszczędnościowym. Mam zgryz. :)
W dodatku jestem uzależniona od kofeiny - zabrakło mi kawy w pracy, miałam zamiast tego wziąć tabletkę około pierwszej, ale poszłam na wykład i zapomniałam. Na wykładzie rozbolała mnie głowa i zaczęłam się trząść. Normalnie jak narkoman na głodzie. :> Po zjedzeniu tabletki przeszło w dziesięć minut.
Rany, jak mi się nie chce. Durny MDR. A szefowa mnie popędza. :(
Posprzątałam dziś szafkę pod wyciągiem. Wyjęłam całą zawartość, opisałam, wymiotłam gruz, umyłam półki, umyłam każdą butelkę, wstawiłam na miejsce, przepisałam opis na komputerze, wydrukowałam i nakleiłam na drzwi. Zajęło mi to osiem godzin. Czuję się podtruta.
No i dumna, bo bardzo lubię sprzątać coś koszmarnie brudnego, gdy tak ładnie potem błyszczy. Nie ruszane od lat osiemdziesiątych odczynniki przysypane pyłem ceglanym doskonale spełniają ten warunek. Tylko kolana mnie teraz bolą od kucania i żałuję, że szefowa nie widziała, jak się męczę. Zostawiłam w widocznym miejscu wiaderko gruzu, jeśli sprzątaczka dzisiaj go nie wywali, to jutro będzie stanowiło delikatną aluzję. :)
Przerażające rzeczy przy okazji widziałam. Wielką butelkę cyjanku. Drugą wielką butelkę cyjanku. Kwas siarkowy, wodorotlenek sodu, fenol i inne takie już właściwie nie robią na mnie wrażenia, ale dopełniły obrazu. A ukoronowaniem był odczynnik o nazwie jak w tytule tej notki. Każdy musiałam wziąć do ręki, umyć i nie upuścić, chociaż ręce w mokrych rękawiczkach nijak nie chcą trzymać mokrego szkła. Brrr.
Do trzymających kciuki: nie ma za co trzymać, kompletnie do niego moje słowa nie dotarły. :(
Tak naprawdę on jest tylko po to, żeby mi się liczba 2008 w historii wpisów pokazała, bo się nie mogę doczekać. Nie chce mi się pisać nic mądrego. Przepraszam. :)
Co jest droższe: płyta CD czy klisza rentgenowska?
Wychodzi, że jednak klisza...
Przy okazji odbierania babci ze szpitala podbiegłam na chirurgię i odebrałam wreszcie wynik prześwietlenia. Ponieważ jest koniec roku i szpitalowi skończył się limit pieniędzy na klisze, zdjęcia są nagrywane na CD. Zdziwiłam się.
No i nawet jesli rzeczywiście płyta jest tańsza, to to, co dostałam, musiało zostać opisane tak samo jak klisza. Nazwisko, pesel, nazwa badania, data badania, nazwa szpitala - wszystko jest elegancko wytłoczone na CD. Samo nagranie płyty to pikuś, ale taka wytłaczarka to już chyba osobny wydatek?