CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Puścili mnie dziś wcześniej :)
Bo musiałabym inaczej siedzieć do 19, a skoro nie chcieli, żebym siedziała, to nie miałam tym samym nic do roboty i mogłam sobie iść. Może mają źle ustawiony ten monitor, bo oczy mnie od niego bolą, a przecież nie powinny od 21 calowego LCD. ;) Poznałam dziś Dagmarę, która okazała się bardzo fajną i sympatyczą osobą, poza tym, ze faktycznie strasznie wszystkich ustawia. Najbardziej szefa, który potulnie wykonuje jej polecenia. ;) Potem wyłączyli prąd i mieliśmy głupawkę z tego powodu. Andrzej, ponoć wielki specjalista od blotów, największy na całym piętrze, powiedział przy śniadaniu, że jutro będzie robił elektroforezę i może mi pokazać. A jeszcze potem szef mnie strasznie przepraszał. Okazało się bowiem, że szafka na kurtkę wskazana przez niego jako niczyja, należy do jednej pani docent i Ewa przyleciała do mnie z krzykiem, że się wieszam w cudzych szafkach. Dodatkowo rycersko stanął w mojej obronie i wział całą winę na siebie. :) Zaczynam tych ludzi lubić coraz bardziej, a to dopiero drugi dzień. Poznałam też Sylwię (wolontariuszkę) i Ulę (magistrantkę szefa), dziewczyny z Politechniki. Sylwia jest fajna, a Ula też robi fajna, jak się przy niej trochę powymądrzać. Dziewczę bowiem traktuje mnie z góry, wygłasza prawdy objawione i notorycznie myli "przynajmniej" z "bynajmniej". A o pracy jałowej nie słyszała chyba nigdy, jak jej te komórki nie porosną bakteriami, to jestem święta. Na szczęście akurat ja odowiadam za eksperymenty Sylwi, a za jej odpowiada szef, więc nie będę jej zwracać uwagi, zobaczymy, co będzie. A teraz odnośnie przedstawicieli handlowych: wtorek, 21 listopada 2006, nita_callahan
Komentarze
piarella
2006/11/21 20:31:38
Podoba mi się twoje podejście do pracy:)
2006/11/21 23:27:52
Nie powiem, mnie od tego zawodu też odstręcza. No ale wiem, że akurat kasa jest nienajgorsza, plus samochód, komórka i zapewne jakieś inne gadżety. No i po kilku latach jest awans, i już się nie chodzi po przychodniach, tylko dogląda się młodszych kolegów-akwizytorów i pisze raporty. Aha i jeszcze jedna informacja z życia wzięta - moja przyjaciółka na praktykach u lekarza pierwszego kontaktu wielokrotnie była świadkiem "nalotów" konsultantów, i wg niej wygląda to tak:
- Witam panią doktor! Mam tu dla pani ofertę... - Dzień dobry! E tam, pewnie to samo co ostatnim razem. Lepiej mi pani powie, jak tam wakacje! I tu kilkanaście minut plotkowania o urlopach i pogodzie. A na koniec: - To da mi pani jeszcze jakieś długopisiki... No ale wiadomo, to nie była świeżo upieczona przedstawicielka:) To tylko tak dla przeciwwagi:) Tak sobie myślę, że do tej roboty trzeba się urodzić. Nie wyobrażam sobie np takiego wyrzucenia za drzwi, brrr. 2006/11/22 01:31:39
No, jest w zasadzie tak jak pisze Hobdubhlin. Przedstawiciel wpada do gabinetu i mówi: "Firma XX, chciałem się tylko przypomnieć z lekami XY i YZ :) A właściwie co nowego u doktora? A u żony co słychać? Ależ dzisiaj pogoda... Oglądał pan wczorajszy mecz? Ale daliśmy im popalić!"
Itd :) Na koniec: "To ja poproszę o pieczątkę i zostawię próbki leków, długopisy, notesy..." Osobiście z ciekawszych gadżetów przez ostatnie 2 miesiące dostałem (oprócz fury długopisów i notesów) kilka linijek do EKG, pomysłowy zakreślacz, fajną smycz do telefonu, i torbę podróżną :) No i zjadłem kilka razy niezły obiad :) 2006/11/22 10:50:11
To już nawet człowiek nie ma prawa do litrówki po całym dniu pracy? ;)
"właściwie co nowego u doktora? A u żony co słychać? Ależ dzisiaj pogoda... Oglądał pan wczorajszy mecz? Ale daliśmy im popalić!" - zupełnie nie umiem prowadzi takich rozmówek. Z tego wniosek, że się nie nadaję. :) |