CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Wrocław górą, jak zwykle
Zaszalałam dzisiaj. :) Od dawna potrzebowałam nowych butów; sandałków, bo miały już 12 lat, mokasynów, bo jedne się rozkleiły, a drugie mają w podeszwie dziurę, w której tkwi kamień, klapków, ale tych mniej, bo jedną parę sobie kupiłam w zeszłym roku i jeszcze wygląda ok. Przy okazji wizyty w łódzkiej Manufakturze przeleciałam wszystkie sklepy obuwnicze, zachwyciwszy się najbardziej asortymentem CCC. Pierwszym, co poza ogólnymi cudami japonek i szpilek (które mogę podziwiać z daleka, ale nosić nie potrafię), wpadło mi w oko, były prześliczne klapeczki, na cieniuteńkiej podeszwie o uroczym kształcie, z trzema cienkimi paseczkami i w kolorach: żółtym, zielonym, czarnym, białym, albo srebrnym. Właśnie chciałam ze strony CCC zalinkować zdjęcia, ale mają jakąś przestarzałą kolekcję. :P Kto chce zobaczyć moje buty, z całego serca zapraszam do sklepu. :) Wracając do klapek: boskie, tylko po co mi takie buty? Szukam czegoś praktycznego i tego muszę się trzymać. Idziemy z ciocią dalej, szukamy czarnych sandałków. I znajdujemy, piękne i na oko wygodne, tylko nie ma mojego rozmiaru. Wurg. Trudno, może chociaż półbuty znajdę. Znajduję: skórzane, piękne, na idealnie płaskiej i przyczepnej podeszwie. Trochę drogie, ale od razu widać, że to buty na lata. W czym problem? Są białe. Przepraszam, a czarnych nie ma? Nie, dostaliśmy tylko białe, właściwie to one nie są białe, tylko kremowe. Były jeszcze czerwone, ale się skończyły. A nie ma chociaż mojego rozmiaru? Może w magazynie? Nie, jeśli tu nie ma, to nie ma w ogóle. Dzisiaj wybrałam się do CCC w Pasażu, z duszą na ramieniu, bo jakoś szczerze nie wierzyłam, żeby ten sklep był lepiej zaopatrzony niż w Manufakturze. Wyszłam stamtąd po 10 minutach, uboższa o 250 zł, bogatsza o trzy pudełka z butami. :))))) No bo tak. Sandałki w rozmiarze 36 stały sobie spokojnie i czekały na mnie, więc je zgarnęłam i poszłam się rozejrzać na półbutami, z nadzieją, że może trafię na coś, czego jeszcze nie widziałam. Trafiłam tylko na te, co wiecie, ale za to czerwone. Pomidorowe właściwie. Zmierzyłam je nieufnie i... i wsiąkłam. Nie potrafię żyć bez tych butów, noszą się jak rękawiczki i trudno, Jagna w Chłopach też chodziła w czerwonych. Do garnituru nadal pozostaną mi tamte bolesne okropnieństwa, w których byłam na ślubie. No a klapeczki kupiłam, zielone, bo jak szaleć to szaleć, nie mogłam się powstrzymać. :) Teraz mi dopsz. :) piątek, 12 czerwca 2009, nita_callahan
|