CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Precz z płotem II?

Notkę sponsoruje Word 2007, bo blox akurat nie działa. Zobaczymy, jak mi się będzie pisało w tym wynalazku.

Słowem wstępu: jak wszystkim na pewno wiadomo, ozdobę Parku Szczytnickiego stanowi dziś Ogród Japoński, miejsce, którego nienawidzę i unikam jak ognia.
Za moich czasów Ogród Japoński wyglądał inaczej. Biedniej, podróbkowato i ogólnie mniej atrakcyjnie turystycznie, ale jednak był to mój Ogród, niepodzielnie związany z moim życiem. Niewiele tam było do oglądania. Ot, ścieżki wyłożone białym marmurem, metalowe barierki pomalowane na biało, a za nimi gąszcze berberysu. Nic szczególnego, chociaż czasem mi się śni, że błądzę po takim labiryncie. Kamienny wodospad, na który można było się wspinać i puszczać z jego prądem kwiatki rododendrona. Drewniana pagoda na środku stawu, do której szło się po wąziutkim mostku i z której był rewelacyjny widok na jesienne kolorowe drzewa. Lapidarium złożone z kilkunastu ogromnych kamieni (ok, wtedy ogromnych, dziś może sięgałyby do pasa. ;)), każdego z innego minerału i mającego inny kształt. Na jednym się bawiłam w konną jazdę, na innym, że płynę przez ocean na kawałku lodowca, w dodatku każdemu nadałam nazwę. Płaski Brzeg, czyli kawałek brzegu nad stawem wyłożony otoczakami, gdzie można było siedzieć na wysokości wody i obserwować rybki, albo też przyjść ze swoimi zabawkami i bawić się w plażę czy w port. Był jeszcze Biały Mostek, na nim uczyłam się karmić kaczki, a dużo później wjeżdżać rowerem pod górkę.

A potem źli ludzie zabrali mi moje wspomnienie z dzieciństwa, na ich miejscu stawiając, jak sami piszą, „prawdziwy i unikalny w tej części świata żywy fragment japońskiej kultury”. Nie przeczę temu zdaniu, tylko że oni otoczyli go płotem i kazali płacić za wstęp. Uj z płaceniem, otoczyli PŁOTEM. Zabronili wprowadzać psy, zatrudnili ochronę, która chodzi i pilnuje, żeby nikt nie nadepnął na sukulenty wijące się przy samej ścieżce. Alejka prowadząca dotąd na Biały Mostek, a potem przez mój Ogród aż na Pergolę, teraz urywa się przy wysokim płocie. Można tylko zawrócić albo iść wzdłuż niego. Jak się pewnie domyślacie, nie chodzę do Ogrodu Japońskiego. Ba, miałam dziką uciechę, kiedy ta wielka inwestycja kilka tygodni po ukończeniu została doszczętnie zniszczona przez powódź i wszystko trzeba było zaczynać od początku. Jeżeli będziecie kiedyś we Wrocławiu, na pewno warto go zwiedzić, w  końcu to „prawdziwy i unikalny w tej części świata żywy fragment japońskiej kultury”, ale liczcie się z tym, że ja nie będę wam towarzyszyć. Poczekam za płotem.

Dlaczego o tym piszę? Otóż teraz to samo władze Wrocławia chcą teraz zrobić z Pergolą obok Hali Stulecia. Na miejscu przedwojennej sadzawki, znów MOJEJ sadzawki ma być nowa z nową fontanną. Ta nowa fontanna ma mieć do towarzystwa efekty dźwiękowe i muzyczne. Zmiany są na tyle poważne, że z Pergoli trzeba było wysiedlić ropuchy żyjące tu prawie od wieku.

To nie jest tak, że nie lubię zmian. Nie chodzi o to, że złoty żwirek na Pergoli jest jedynym słusznym żwirkiem, fontanna jedyną fontanną, winorośl jedyną winoroślą. Jest, ale ja z kolei jestem gotowa zrezygnować z nich dla większej chwały mojego miasta. Chodzi mi tylko o trochę szacunku dla tego pięknego parku, o nie traktowanie go jak kolejnego centrum handlowego, które ma tylko przyciągać uwagę. IMHO chociażby z muzyki na Pergoli można by śmiało zrezygnować. Wrocławianie chodzą do parku żeby posłuchać śpiewu ptaków, kumkania żab i szelestu liści. Jeśli nie, mają swoją muzykę ze sobą.

sobota, 26 kwietnia 2008, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
Gość: tupaxi zwany jakos wczesniej tajemniczym nieznajomym , *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2008/04/26 19:38:42
Czy pocztkiem tego o czym piszesz tzn zmian na pergoli, jest wynalazek w postaci 40 cm plotka z listewek i obrzydliwej niebieskiej folii?

Tak perfidnie postawiony ze nieidzie na pergole niczym wjechac, ani wozkiem z dzieciakiem (znajomi) ani rowerem (ja). Niewiem co za tluk to wymyslil, ale mam taka perfidna ochote rozpirzyc ten plotek kiedys %-) Tyle ze zazwyczaj jak tam jestem to za duzo ludzi sie kreci.

Co do wpisu, to ja slabo pamietam stary "ogord" japonski, moze dlatego ze moje dziecinne wspomnienia i dom bardziej wiaza mnie z browarem (budynkiem w sensie...). Ale pamietam ta fontanne i kupe kamienii wkolo, skryta za pergola w krzakach i pamietam pagode, ale juz bez mostka. Jedyny okres kiedy tam bylem to zima kiedy dalo sie przejsc po lodzie.

Co do ogrodu japonskiego to na samym poczatku jak on powstal, uczesczalem do 2 L.O. zaraz obok. No i kiedys wchodzilismy z kumplami za friko (dalo sie obejsc krate ktora ne tak mocno wchodzila w rzeczke, fose czy co to tam ejst). Raz nas ochroniarz gonil przez caly ogrod i udalo nam sie przez uw wysoki plot mniejwiecej przeleciec. Jeden z nas wlecial przelecial i zlecial na pysk : ale to nie blog o stomatologii wiec niebede sie zaglebiac w temat.

A tak poza tymi paroma "wycieczkami" nigdy niebylem w tym ogrodzie i w sumie, tez mi troche zal, tego sprzed lat.

Tak samo jak boli mnie zmiana nazwy hali :/ I zmiany wprowadzone na wyspie slodowej, kiedys byla to typowo offowa miejscowka, teraz swiatla mostki mosteczki i jakies to takie sztuczne...

I jeszcze te ch...olerne galerie wszedzie gdzie sie da zezeraja skwery parki puste miejsca i przestrzen.

Ale ale ja sie rozpisalem a tu kurcze chyba troche nie na temat, i autorce burdel urzadzam :/

Z gory przepraszam za niesubordynacje.
btw. to moj pierwszy komentarz na blogu... pozdrawiam autorke %-)
-
2008/04/26 22:04:45
Płotka nie rozwalaj, płotek, o ile dobrze rozumiem, służy właśnie do łapania ropuch, by je przenieść w inne miejsce. Jak rozwalisz płotek i przejdą do sadzawki, to stanie im się krzywda. Za jakiś czas go zdejmą. :)
Co do wchodzenia za friko: na pomysł obejścia kraty nigdy nie wpadłam, miałam tylko czasem ochotę przejść nocą przez płot z psem (ja górą, a on by się spokojnie zmieścił między kratą), i pobuszowania im na złość, ale nigdy się nie odważyłam.
Hala Stulecia mnie nie boli, w końcu to nazwa wymyślona przez samego autora. :) A na Wyspie Słodowej nie byłam tak dawno, że nie wiem, co tam się zmieniło.
Pozdrawiam. :)
-
Gość: tupaxi zwany jakos wczesniej tajemniczym nieznajomym, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2008/04/26 22:49:51
czekaj czekaj....
Czyli tak zalozyli plotek zeby lapac zaby, tzn taka zaba wyjdzie ze stawiku, trafi na plotek, zrobi rundke i wroci do stawiku... mhm chyba zrozumialem o co chodzi :
Bo kurde pierwszy raz na zywo kijanki widzialem w tym wlasnie brodzik, pewnie tam sie rodza zaby i sobie bytuja, zreszta w sume nieznam sie na zabach za bardzo.
Sa gdzies w necie jakies prezentacje, projekty tego wynalazku ktory chca tam postawic?

Przejsc przez krate sie jzu nieda, bo przedluzyli ja i siega duzo dalej w glab fosy.
Co do przejscia przez ta krate to podziwiam, bo ja patrzac na nia mial bym problemy, bez dopingu w postaci dozorcy : A w nocy to chyba tam ktos siedzi bo juz dawno ludzie by ogrodki pobudowali z roslin z tego ogrodu.

Co do wyspy to najwyzsza pora sie przejsc po "nowym" wroclawiu. Ogolnie to porobili tarasy, trotuary kladki mosteczki, wybrukowali wielka droge i wogoole. Wkroczyla progpagowana ostatnio betonowa nowoczesnosc...

A jeszcze jakis tydzien temu sie dowiedzialem ze otworzyli malpi gaj (???) na opatowiciekiej i maja w planach remont amfiteatru, budowe jakis przystani i wogoole.

Kurde moje wszystkie dzikie tereny w okolicy chca ucywilizowac :/
-
uparte_zwierze
2008/04/26 23:56:42
Ja pierdziu, Wrocław Wam się fajnie rozwija, tereny zieleni są modyfikowane, przekształcane i unowocześniane, a nie zabudowywane - a Wy narzekacie?? No proszę Was.. Cieszcie się, że w ogóle coś się z zielenią dzieje. Parki, skwerki i zieleńce z definicji dochodowe nie są i podziwiam Wasze władze, że je zachowują - przekształcając tak, żeby w jakimś stopniu na siebie zarobiły - a nie stawiają grodzone blokowiska.
Dżizz..
-
2008/04/27 10:41:54
Aseł: czy narzekamy? Ja bym powiedziała, że sprawujemy obywatelską kontrolę, zawsze trzeba. A w ogóle jak tak władzom pilno do unowocześniania zieleni, to zapraszam przy okazji na Sępolno, tu jest dopiero mnóstwo do zrobienia... Zresztą tak różowo z tą zielenią wcale nie jest, akurat w Parku Szczynickim wybudować blokowiska i tak by nie mogli, natomiast większosć zielonych skwerów w centrum miasta idzie pod budowę.
Tupaxi: co do ropuch, to one wychodzą z sadzawki na zimę i idą spać do norek na trawnikach. Teraz właśnie z norek wracają do wody i można je połapać za pomocą płotka. ;]
-
godric
2008/04/27 13:51:35
No, na wyspach też blokowisko byłoby cieżko postawić - chyba ze na Opatowickiej. ;-P

Zastanawiam się jednak nad tego rodzaju nostalgią jako taką: miejsca, w których ja się bawiłem jako dzieciak nie istnieją już od bardzo dawna. Zresztą dużo ich było. Zwykle z chłopakami z podwórka bawiliśmy się od kilkuset metrów do kilku kilometrów od domu - głównie na wojskowym poligonie, na terenach polskich i rosyjskich jednostek, w ruinach opuszczonych poniemieckich zakładów, nad brzegami rzek i rzeczułek. Teraz zamiast ruskich wojsk jest uniwerek i chyba jakiś szpital, czy coś.

Dawne mieszkania mijam obojętnie, co najwyżej pokazując jako ciekawostkę, jeśli idę z kimś. Cóż, trudno chyba wspominać miło dziurę w ścianie, z powodu której przez kilka lat straszliwie marzłem jako dzieciak, czy łąkę, na której gonił mnie ruski wartownik, aż mało nóg nie pogubiłem. :-P

Owszem, faktycznie Wrocławiowi można tylko pozazdrościć władz (co powtarzam od prawie dwudziestu lat), dbałości o zamianę przestrzeni publicznej tak, żeby nadal była publiczna czy wręcz otwierania przestrzeni wcześniej mało dostępnej (na przykład wyspy i kładki, przejście za Ossolineum, bulwar na Piasku, Rynek; Galeria Dominikańska też jest publicznie dostępna, Ogród Japoński o tyle, o ile, jak wystawa czy muzeum). W każdym razie nie powstają tam ogrodzone apartamenty dla wybranych, jak w Warszawie.

Owszem, w rezultacie te miejsca tracą urok wynikający z ich niedostępności. Może tam wejść/wjechać każdy. Coś za coś.

Zawsze jednak można sobie poszukać jakiegoś nowego własnego zakątka. Jeszcze ich całkiem sporo zostało... ;-)
-
2008/04/28 12:19:30
W Trójmieście jest mnóstwo takich miejsc - teraz, po powrocie, jakoś wyraźniej to widzę. Jedne zostały bardzo zmienione, na przykład cala dzielnica Osowa, która za czasów mojego dzieciństwa była podmiejską osada, pełną szeregowych domków, ogrodów i łąk, po których biegały zające. Tymi łąkami chodziłam do szkoły, która stała po środku wielkiego, zakurzonego niczego. Obok były jedyne w Osowej sklepy: spożywczy "sam", warzywniak, mięsny i papierniczy. Po inne zakupy jeździło się do centrum miasta, przez las i pastwiska pełne owiec. Przez obwodnicę. W wakacje całą zgrają jeździliśmy na rowerach do lasów lub nad jezioro, bo to wszystko było blisko, pod ręką. Teraz Osowa niewiele się różni od zamkniętych osiedli, pełnych ochrony, jednakowych domów i mieszkańców, którzy zjeżdżają tam tylko na noc. Straciła tożsamość małego miasteczka, straciła swoją wiejskość. Łąki zastąpiono kolejnymi domami, zakurzone alejki wybrukowano - nie wracam tam, nie ma tam już nic z mojego dzieciństwa. Nawet stawu koło kościoła, nad którym uczyliśmy się o kijankach.
Park Oliwski pozostał taki sam, na szczęście. To samo z parkiem wzdłuż promenady nadmorskiej, na którego alejkach uczyłam się chodzić. Tylko teraz wydaje się dziwnie mały:)