CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Poimieninowo
Dostałam spóźniony prezent: bukiet irysów - cudo, nie mogę się ich dość nawąchać i... książkę kucharską. Czyżby to miała być aluzja? ;) Szefowa była dziś w nastroju do pogaduszek, więc przy okazji poskarżyłam się na babcię i Oriona. Ponieważ uważa się ona za ekspertkę w dziedzinie nowotworów (nie twierdzę, że bezpodstawnie), wywołałam czterdzieci minut monologu na temat raka, bólu, cierpienia, raka, przerzutów, myszy laboratoryjnych, eutanazji, raka, badań histopatologicznych, ras psów i raka. Zapamiętałam co mądrzejsze z udzielonych rad i poszłam na konsultację do weterynarza. Dowiedziałam się, że (Kkkara, uważaj ;)):
Co do uchyłka i przebiegu operacji, to lepiej niech się w poniedziałek wypowie chirurg, ale tydzien pod kroplówką nie bywa konieczny, wystarczy uważać, żeby pies nie miał forumowej przypadłości. Wróciłam właśnie z parku. Biegałam po trawie, nie mogłam się powstrzymać. Zaraz się z Orionem obejrzymy, czy nie mamy kleszczy, ale naprawdę nie mogłam. Widok kilkunastu różnych gatunków trawy sięgającej do pasa, między tym różowej i białej koniczyny, kaczeńców (wiem, że to jaskry, ale dziadek mnie nauczył, że kaczeńce i już nic nie poradzę, mam wdrukowane), stokrotek, margaretek, szałwi i całej reszty, na którą nie znam nazw, podnosi mi poziom endorfin do tego stopnia, że wpadam w euforię. :) Kurde, jak posucha to posucha, a jak się odzywają znajomi to wszyscy na raz. Dlatego jutro z rana idę się spotkać z Moniką, najlepszą kumpelą z przedszkola, której nie widziałam dziesięć lat, a po południu z Anneke, Alem i Tarkiem na pogaduchy i może do kina. I jeszcze Radek by chciał na Niskie Łąki na pokazy psów pasterskich. I Dorota marudzi, żebyśmy się z Elą i Asią umówiły. Jako że tata pojechał na wycieczkę z okazji czterdziestolecia matury, zostawię chorą babcię samą w domu. Akurat w Dzień Matki. :( Jestem niedobra. :( piątek, 25 maja 2007, nita_callahan
|
;)