CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Joanka na rozmowie kwalifikacyjnej II

No dobra, napiszę. :)

Rano zaczęło się od wielkiego wkurwa. Sama nie wiem czemu. Najpierw obudziłam się 10 minut za późno. Potem się okazało, że mam za krótki podkoszulek, który wyłazi mi ze spodni. Jeszcze później byłam zła, bo ojciec siedział w łazience i nawet nie mogłam zrobić siku. Na koniec babcia próbowała mnie ubrać w inną czapkę, niż zamierzałam założyć. Z tego wszystkiego zapomniałam o swterze i przypomniałam sobie, że go nie mam, dopiero w połowie drogi na przystanek. Autobus się spóźnił 9 minut, a korki na drodze były jeszcze gorsze niż przewidziałam. Gdyby nie sprint od przystanku do dworca, mogłabym nie zdążyć na PKS.
Świdnica tym razem wydała mi się nie aż taka brzydka jak za pierwszym razem. :) I w ogóle się nie denerwowałam przed rozmową, ręce mi się nie trzęsły ani nic.
Mój przyszły (oby) szef to prześliczny chłopak, bardzo żałuję, że żonaty. Pytania zadawał zupełnie inaczej niż tamta pani za pierwszym razem, tzn. pytał krótko i treściwie, ale właściwie o nic konkretnego. Najpierw mu streściłam przebieg swojej dotychczasowej kariery. Zapytał o:
praktyki w Cargillu,
ile miałam na studiach mikrobiologii,
jakie znam techniki i aparaturę,
czy nie boję się zwracać ludziom uwagi, że nie umyli rąk
czy mogę jeździć na szkolenia za granicę
i takie tam.
Potem ja jego poprosiłam, żeby mi pokazał na mapie położenie laboratorium, zapytałam o pracę na zmiany i charakter stanowisk i potem oboje nie mieliśmy żadnych pomysłów na pytania, więc się pożegnaliśmy. Jak to z facetem. :)
Okazało się, że skończył mikrobiologię na Uniwerku, więc obgadaliśmy kilkoro wspólnych wykładowców. Może dzięki temu będzie miał do mnie sentyment.
Chwaliłam się jak mogłam, zapytana o znajomość aparatury i metod mikrobiologicznych musiałam przyznać, że znam tylko podstawy, ale za to zaznaczyłam, że znam je dogłębnie, bo pani od mikrobiologii biła po łapach za błędy i mam dzięki temu wyrobione odruchy. Po usłyszeniu jej nazwiska westchnął, że "A tak, ona potrafi". I wtedy właśnie zaczęliśmy obgadywanie. Przedtem zapytał, czy wiem na przykład, co to jest API. Nie miałam pojęcia. Właściwie, to może wiem, ale nie pamiętam, muszę poguglać i sprawdzić.
Za to znajomością metod i aparatury bardziej biotechnologicznych chwaliłam się twardo, a on po zerknięciu w moje CV stwierdził, że wprawdzie HPLC nie mają, ale jest to dobry odnośnik, żeby się zorientować w tym, co umiem.
Aha, potem go zagięłam na pytaniu o zasadę działania jednego aparatu do sprawdzania obecności mikroogranizmów. Odpowiedział (chodzi o wzbudzanie fluorescencji ATP, fajna rzecz :)), ale mówił bardzo ostrożnie i widać było, że się usiłuje przy mnie nie walnąć. :) Zaczęłam się zachwycać, i mówić, że na takim skomplikowanym sprzęcie fajnie byłoby pracować.
Chyba w ogóle był zdenerwowany bardziej ode mnie, bo wcześniej jeszcze niechcący złamał w palcach zakrętkę od długopisu. ;)
I tak. Mówię wam, że miałam pięknie ułożoną relację, ale teraz wszystko się pomieszało.
A wracając do samej rozmowy, to dalej nic nie wiem. Było bardzo miło i przyjemnie, pokazałam się z najlepszej strony, ale nie powiedziałam z kolei nic tak przekonującego, jak na pierwszej rozmowie. Bo też nie miałam co powiedzieć, mogłam tylko powtórzyć to, co już przeczytał o mnie wcześniej. Miejsc jest 7, kandydatów nie wiem ilu. Laboratorium ma się zajmować mikrobiologią i jeśli inni kandydaci to sami mikrobiolodzy, w dodatku z jakimś doświadczeniem, to może mi się nie udać. Z drugiej strony, mikrobiologia nie stanowi dla mnie czarnej magii, szybko się uczę (co dobitnie zaznaczyłam), a umiem parę rzeczy, których mikrobiolog umieć nie będzie. Więc może jedna taka osoba dodatkowo im się przyda.
Mam od rana przemożne uczucie, że mnie jednak nie zatrudnią. Ale, z drugiej strony, moje przeczucia rzadko mają przełożenie na rzeczywistość. Więc zobaczymy.

wtorek, 24 października 2006, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2006/10/24 19:43:14
Właściwie to brzmi obiecująco:)
-
2006/10/24 19:53:17
Dasz radę Joanko, trzymam kciuki :)
-
2006/10/24 21:40:29
Mam nadzieję, że Ci się uda :)

PS. Jak sprawdzisz co to jest API, to napisz. Kojarzy mi się to z szybkimi testami do identyfikacji rodzaju i gatunku bakterii (taka jednorazowa płytka z dołeczkami), ale nie jestem pewien, bo już prawie nic z mikrobiologii nie pamiętam...
-
2006/10/25 19:33:00
No, Lukas, masz rację. W dodatku po przeczytaniu opisu dalej nie wiedziałam co to, ale jak zobaczyłam tę płytkę, to mi się przypomniało. Rzeczywiście, robiłam to, a raczej przyglądałam się, jak pani od mikrobiologii robiła na ćwiczeniach. Nicto, i tak bym sobie nie przypomniała na rozmowie, że tak się ten test nazywa. Chyba, żeby mi pokazał te kolorowe dołki. :)
-
2006/10/26 13:42:52
Aś, tam, nie zatrudnią, nie zatrudnią. Zatrudnią i wyślą na szkolenia zagraniczne, aż z przekory zaczniesz myć zęby Blend-A-Medem (w sumie będą jaja, jak to też Colgate robi) :))
-
2006/10/26 14:36:22
Nie, zdaje się, że Blend-A-Med robi Cussons. :D
A szkolenie będzie, na początek, trzymiesięczne, tylko zapomniałam nazwy miasta i nie mogę sprawdzić, w jakim to kraju leży. A głupio mi było pytać. :P
Dalej mam wrażenie, że nie zatrudnią. Ale dziś sobie uświadomiłam, że wtedy nie będę musiała wstawać o piątej, żeby na ósmą zdążyć do pracy. :P
-
2006/10/26 16:48:36
Jeśli Ałma-Ata, to Mongolia, jak w ryj strzelił :))
Swoją drogą, jeśli dozyję, koniunkcja planet będzie pomyslna i takie tam pierdy, to najbliższy wyjazd, na jaki mogę się załapać będzie w lutym. Do Irkucka. W sumie zajebista sprawa, środek Syberii w samym środku zimy.
-
2006/10/26 17:20:17
A ja się martwię, jak się wymigać, gdyby się okazało, że zechcą mnie wysłac do Norwegii. :D Bo tamta nazwa jakoś skandynawsko brzmiała. :P
Co można robić w Irkucku zimą? :)) Uczyć się polować na foki? ;)
-
2006/10/27 12:37:51
A nie ciekawilo cię, jak się zachowuje człowiek przy minus pięćdziesięciu w cieniu? :)) Swoją drogą czy irkuckie foki różnią się od polskich? W sensie czarna farba na włosach, solarium na czekoladę gorzką, koturn 25 cm, spódniczka 18 mm i łysy dres w bumie przy boku? ;)))
Norwegia? A ty się chcesz migać? Ojczyzna Neutrogeny! Fiordy, staaara, będą ci z ręki jadły (wiem, taaaka brooooda). Poza tym prześliczny kraj. zamień się ze mną, pliiiz.
-
2006/10/27 13:28:02
Irkuckie foki w lutym mają do dyspozycji tylko solarium, bo słońca tam chyba niewiele. :)) Spódnica 18 mm zimą? Brrr :>