CURRENT MOON
RSS
sobota, 21 października 2006
Rozterki tekstylne

No bo nie mam w co się ubrać na tę rozmowę. Poprzednio założyłam po prostu białą bluzkę (ma rękaw 3/4, co wyklucza ją raczej teraz, poza tym poplamiła mi się jakimś owocem i jeszcze nie sprawdzałam, czy da się to wywabić), dość eleganckie spodnie w kolorze śliwkowym (letnie) i bordową aksamitną kurtko-marynarkę. Marynarkę zdjęłam przed rozmową, przewiesiłam przez krzesło i zostałam w białej bluzeczce. Aha, no i buty. Mam jedne takie "pantofelki", ale nie wyobrażam sobie jechania w nich 55 km, a potem spaceru przez całe miasto. Są na obcasie i cisną. Tak więc ostatnio miałam na nogach swoje mokasynki, co mnie trochę wstydziło, aż zobaczyłam, że pani HR manager ma takie same. Tylko ona miała nowe, a ja w swoich chodzę czwarty rok i strzępią się na palcach.

Tym razem ten strój odpada, no bo jest zimno. Możliwości mam dwie:

Pierwsza: rudy wełniany kostium: mini spódniczka i króciutka marynarka z lisim kołnierzem. Do tego czarno - czerwone półbuty, jak je wypastuję, to nikt nie zauważy, że to tak naprawdę trampki.
Zalety: wszyscy mi to doradzają.
Wady: IMHO on się nadaje na randkę, a nie na rozmowę kwalifikacyjną. Będę się głupio czuła, a to niedobrze. No i raczej na pewno będzie mi zimno.

Druga: biała bluzka (na pewno jakąś znajdę), czarne sztruksy dzwony (z Auchan za 10 zł, ale wyglądają bardzo porządnie i jeszcze ich nie nosiłam) i czarny wełniany cardiganek, który tylko trzeba wyczyścić z psich kudłów. Buty jak wyżej.
Zalety: będę się czuć swobodnie i może zrobię wrażenie osoby, która chce zwrócić uwagę przede wszystkim na swój intelekt. Poza tym na to włożę płaszcz, szalik i czapkę.
Wady: no nie wiem, może to jednak nie wypada? A ostatecznie trzeba wziać pod uwagę, że tym razem będę rozmiawiała z facetem.

Dziewczyny, poradźcie!

16:48, nita_callahan
Link Komentarze (11) »
piątek, 20 października 2006
Straszne rzeczy się dzieją z moją skórą w taką pogodę

Już zdążyłam o tym zapomnieć przez lato, a tu wystarczyło wyjść wieczorem z psem, żeby potem nie móc zasnąć z bólu. No bo tak.
Z jednej strony mam tłustą cerę i ciągle robią mi się pryszcze. Dermatolog pociesza, że za to długo nie będę miała zmarszczek, no super. Póki co muszę się smarować dwa razy dziennie specjalną maścią o niskim pH i zawierajacą jakiś związek o działaniu keratolitycznym (od którego skóra się łuszczy - przyp. tłum. ;]). To strasznie szczypie, chyba że jest się przyzwyczajonym i akurat skóra nie jest zbyt wymaltretowana. Poza tym każdego nowego pryszcza mam smarować miksturą z antybiotykiem i jakimś bakteriobójczym karotenoidem. Mikstura jest na etanolu. Te wszystkie leki to pierwszy powód mojej udręki.
Z drugiej strony mam bardzo cienką i delikatną skórę (czego boleśnie doświadczyłam jedząc drapieżnego ananasa), powinnam ją chronić przed chłodem grubą warstwą pudru i kremu, broń Boże nie nawilżającego.

Naprawdę nie wiem, jak pogodzić jedno z drugim. Na brodzie mam bliznę po pryszczu, na który się skarżyłam ostatnio. Skóra w tym miejscu jest jak na tyłku noworodka, najlżejsze dotknięcie jakąkolwiek maścią powoduje ból. Z kolei na policzku i na brodzie z drugiej strony już się szykują dwa nowe syfy. Je muszę smarowac antybiotykiem. Całą twarz powinnam smarować tamtym kwaśnym kremem, ale jak posmaruję jedno na drugie, to się rozpuszcza i nie działa tak dobrze. Jeżeli nie posmaruję, to za dwa dni mam pełno zaskórników. Jeżeli posmaruję przy tej pogodzie i wyjdę na dwór, zaczyna mi złazić skóra, dodatkowo boląc i krwawiąc. Położenie na to tłustego kremu powoduje jeszcze gorszy ból i nowe pryszcze. Z nawilżającym nie mogę wyjść na dwór.

A rozmowa w Colgate już w poniedziałek (przełożyli z wtorku bo cośtam). Nie mam się w co ubrać (żadnego eleganckiego i jednocześnie ciepłego ubrania). Nie chce mi się wstawać tak wcześnie. Nie wiem jeszcze, co wezmę do słuchania na drogę, a to ważny wybór. ;) No i nade wszystko nie wiem, co zrobić, żeby jednocześnie pozbyć się tych dwóch pryszczy (bo to nienajlepsza reklama dla potencjalnego pracownika laboratorium mikrobiologicznego ;)), nie zdzierając sobie doszczętnie skóry z twarzy. I czym się wysmarować w poniedziałek, żeby mi twarz nie odpadła po drodze.

13:25, nita_callahan
Link Komentarze (12) »
środa, 18 października 2006
A jednak zadzwonili

Colgate znaczy. A zdążyłam stracić nadzieję. :) We wtorek o 11 mam drugą rozmowę, trzymajcie kciuki (bogowie, ale wcześnie będę musiała wstać...)

Mimo wszystko to miło, bo nawet, jak mnie w końcu nie zatrudnią, to połechtali mi próżność. Trochę mi było przykro, że nie zadzwonili, chociaż obiecali.

Tylko znowu mam dylemat, co powiedzieć panu z PANu, jeśli się jednak okaże, że dostanę tę pracę. Ale trudno, najwyżej raz w życiu wyjdę na wredną egoistkę. ;)

14:09, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
Nie dostanę dzisiaj Polityki :(
Wujek zadzwonił, że kupił i żebym ja nie kupowała, bo po co wydawać pieniądze, skoro on przeczyta i jutro wieczorem mi pożyczy. :( W sumie rozumiem, kasy w rodzinie brak, to się każde 4,50 oszczedza. Ale co ja będę dzisiaj czytać??? :((((
10:57, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
wtorek, 17 października 2006
Ciąg dalszy sagi o błyskawicznej kadrowej

Część pierwsza była tutaj:
http://www.sapkowski.pl/forum/viewtopic.php?p=416736#416736

A teraz druga:
Napisałam rano maila do przyszłego szefa, żeby zapytać, czy wie, co z moim stażem, bo Urząd Pracy nie chce mi udzielać żadnych informacji, a ja bym już chętnie poszła do pracy. Przed chwilą dostałam odpowiedź, że o ile on wie, decyzja Urzędu jest pozytywna, a pani kadrowa WCZORAJ brała od niego mój nr telefonu, żeby mi o tym powiedzieć. Taa. Chyba nie będę czekać na jej telefon, tylko w czwartek pojadę sama. Aha, nie muszę chyba dodawać, że pani mój numer powinna była mieć, bo sama jej podawałam przy ostatniej wizycie? :>

16:14, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
niedziela, 15 października 2006
Wkurzyłam się

Po pierwsze parę dni temu napisałam dwa bardzo mądre komentarze: na blogach Asła i Cintryjki. Ten u Asła był trochę mniej mądry, bo stanowił tylko pytanie o kształt jakiejś nóżki od kieliszka na Służewcu, której nie umiałam sobie wyobrazić i przez to miałam trudności z wyobrażeniem reszty. Da się przeboleć. Ale ten u Cintryjki był bardzo długi i naprawdę mądry (IMHO:)) i dotyczył kar dla rodziców dzieci, które popełniają przestępstwa. Wczoraj wieczorem sobie przypomniałam, że nie widziałam żadnych odpowiedzi i że to trochę dziwne. Zajrzałam na blogi i sie okazało, że po moich obu komentarzach śladu nie ma. Nie sądzę, żeby dziewczyny usunęły, więc powiem tylko: co za debil wymyślił, żeby przycisk "anuluj" był po prawej stronie? :P

Po drugie Radek zapowiedział, że może wpadnie pożyczyć "Firefly", a ja od wczoraj mam na brodzie ogromniastego, bolesnego pryszcza w kolorach tęczy i nie chcę, żeby ktokolwiek płci męskiej mnie taką oglądał. ;/

11:06, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
piątek, 13 października 2006
Myślicie, że to łatwo?

Myślicie, że to łatwo siedzieć przy komputerze, gdy pies leży obok i skomli, żeby mu dać szczura, a szczur siedzi na biurku i co chwilę przybiega nasikać na myszkę? Albo, co gorsza, włazi za tapczan i wygryza dziury w narzucie?

Myślicie, że łatwo było pisać pracę magisterską z psem na kolanach, a szczurem w staniku? Albo z samym szczurem biegającym po klawiaturze? Wystarczyła chwila nieuwagi i potem promotorka znajdowała w tekście ustępy typu: "bbntre=-mw d" (to akurat przykład napisany przez Falkę przed chwilą specjalnie dla was).

Myślicie, że łatwo czytać książkę, kiedy pies i szczur akurat na niej muszą się bawić? Bo metr dalej już ich nie widzę, więc to żadna zabawa? Myślicie, że łatwo się skupić na fabule, gdy pies trzyma łeb na jednej stronie, a szczur siedzi na drugiej, obgryzając przy okazji róg okładki?

Albo że można się wyspać, kiedy w środku nocy pies po powrocie z kuchni was budzi, żebyście się posunęli, bo trzymacie nogi na jego miejscu? A rano się okazuje, że odchodząc od miski w poczuciu obowiązku obsikał lodówkę i pootwierał każde drzwi, bo musiał sprawdzić czy wszyscy żyją i są na swoich miejscach?

:)))))))))))))))))

23:10, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
czwartek, 12 października 2006
Głodna

Rany, jak mi się chce jeść. Ale mięsko w sosie chińskim już dochodzi. :)

Byłam dziś z babcią i jej znajomymi na targowisku na Obornickiej (jako podpora starości, znaczy ktoś, kto pomoże wysiąść z samochodu. :P) i kupiłam 10 kilo całkiem fajnego żarcia dla szczurzycy za 12 zł. Normalnie w sklepie płacę 7 zł za kilogram, a różnica jest tylko taka, że w tamtym są kolorowe chrupki i nie ma gorczycy. Napatrzyłam się na mnóstwo rozmaitego żarcia, na które kasy już nie starczyło i dlatego chyba taką mam chcicę. Ostatnio ciągle jem, nie wiem, co będzie, jak pójdę do labu i znów będzie trzeba pościć między 7 a 17. :] Ale pewnie szybko się przyzwyczaję i będę mogła w domu najadac się bez wyrzutów sumienia. I będę miała za co. :>

Taa, a poza tym miałam do napisania mnóstwo całkiem mądrych rzeczy, ale tak na głodnego nie potrafię. Dlatego nudzę. Idę nastawić ryż.

15:50, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
wtorek, 10 października 2006
Nie mam co czytać i marudzę
Chociaż teoretycznie książek mi nie brakuje. Na tapczanie leżą rozgrzebani Dukaj i Bułyczow.
Bułyczow nawet fajny i klimatyczny. Powieść pt. "Przełęcz. Osada", o ile się zdążyłam zorientować po paru stronach, opowiadająca o niedobitkach ludzkości po jakieś katastrofie, którzy żyją sobie w wiosce w strasznym lesie i wiodą spór, czy należy wrócić do myśliwsko - zbierackich korzeni, aby przeżyć w nowym środowisku, czy kultywować dawne tradycje i przekazywać sobie do niczego już nieprzydatną wiedzę, która pozwoli im pozostać ludźmi. Niby bardzo ciekawy temat, a jednak powoduje, że zamiast czytać mam ochotę pograć w grę typu "Civilization" albo nawet zbudować wioskę papierowym laleczkom.
Dukaja, "Perfekcyjną niedoskonałość", atakuję drugi raz i wygląda na to, że tym razem się uda. Mimo wszystko jednak ta książka mnie nie wciaga, a ja właśnie tego oczekuję.
Wszystkie Kingi po paru stronach idą z powrotem do biblioteki, bo są nudne i przegadane.
Niczego na miarę "Nocarza" ani "Popiołu i kurzu" nikt mi jakoś ostatnio nie pożycza. :>
Parę dni temu skończyłam VI tom "Pottera", lekturę łatwą i przyjemną. Czytałam do późnej nocy. Właśnie takiej książki teraz bezskutecznie szukam, a nie jakichś ambitnych dzieł sztuki. Dlatego przyniosłam sobie dziś z biblioteki dwa kryminały Joe Alexa, których, mam wrażenie, jeszcze nie znam. Wiem, nadzieja matką głupich i pewnie zaraz się okaże, że nawet pamiętam, kto zabił. Wtedy dam za wygraną i poczytam wykłady z technik biologii molekularnej. :>
16:18, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
sobota, 07 października 2006
Gawrony przyleciały

Kurew ich mać.

Widziałam się z Elą, byłyśmy w empiku na kawie (wreszcie kupiłam sobie taką z bitą śmietaną, chociaż nadal nie pamiętam, jak ona się nazywa, ale tym razem miałam odwagę o to zapytać, a z kim innym się zawsze wstydziłam), a potem w Rossmanie na zakupach kosmetycznych.
Zła wiadomość: budynek PANu jest zimny jak cholera, trzeba zakładać ciepłe swetry i skarpety. Będzie bolało, bo skoro te swetry i skarpety są potrzebne normalnym ludziom, to ja chyba powinnam mieć kombinezon polarnika.
Dobra wiadomość: po stażach całkiem chętnie biorą na etat albo pozwalają robić doktorat, przynajmniej na tyle, na ile Ela zdołała się zorientować. W obliczu braku wieści z Colgate to brzmi zachęcająco.

Obgadałyśmy byłych wykładowców i przyszłych współpracowników. Dowiedziałam się między innymi, że dziewczyna, na której preparatach robiłam większość doświadczeń przy magisterce, też robi doktorat tam, gdzie Ela. Fajnie byłoby ją poznać, skoro jej nazwisko przewija się w mojej pracy co parę stron. :) Wysłuchałam opinii na temat większości wrocławskich neurologów i psychiatrów, dostałam adresy i telefony do tych dobrych, poznałam historię chorób Eli, przy okazji zwierzyłam się ze swoich lęków oraz ataków. Poskarżyłam się, że nowy dziekan zabrał magistrantkom naszą kanciapkę w 53 i sam się w niej urządził (Asia mówi, że przynajmniej dostał w spadku kupkę Kubusia, synka Kate, bo ostatnio tam go przewijały i zapomniały wyrzucić pieluchę :>). Dowiedziałam się, że Jarek, jeden kolega, którego strasznie nie lubiłam, wstąpił do zakonu.

Strasznie fajnie było. A, i jeszcze Ela mówi, żeby przeczytać "Sprawiedliwość owiec", bo to podobno świetna książka.

23:27, nita_callahan
Link Komentarze (2) »