CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
Grrrrówno
Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna.
Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mierzę ciśnienie i jest piękne. Ledwie minęło południe, co robić z tak wspaniale rozpoczętym dniem? W kuchni wszystko gotowe na jutrzejszy Tłusty Czwartek, bo Asia ma zamiar po powrocie z pracy smażyć pączki, biedne dziecko, mam nadzieję, że nie zmarzła rano, na pewno wróci zmęczona. A może zrobię te pączki, co z tego, że od trzech lat wychodzą mi spalone kule i miało być nigdy więcej. Tym razem naprawdę się postaram, w końcu mam dwie przedwojenne książki pełne przepisów. Zaglądam do książek żeby wybrać przepis, dwanaście żółtek, ten mi się podoba. Ucieram żółtka, robię ciasto, ścieram do niego skórkę cytrynową, wciskam cytrynę, wlewam resztę spirytusu. Wygląda wspaniale. Oczami wyobraźni widzę, jak sobie wieczorem usiądziemy przy stole, przy kawie i pączkach będziemy opowiadać co się komu zdarzyło. Zmywam, co zdążyłam pobrudzić, zapalam piekarnik, żeby w kuchni było ciepło, a ciasto przepięknie rośnie. Wyciągam ze schowanka konfiturę z róży, szklanką wykrawam kółeczka, jak w przepisie. Nigdy mi się nie chciało tak bawić, ale jakoś dzisiaj na wszystko mam ochotę. Trzeba się postarać od czasu do czasu. To będzie piękna niespodzianka. Przyglądam się pierwszym sklejonym pączkom. Coś nie tak, rozklejają się, cholera. Poprawiam. Tłuszcz gorący, pączki pięknie wyrośnięte, z uśmiechcem wrzucam pierwszą porcję do garnka. A pączki, zamiast rosnąć i się rumienić, rozłażą się na dwa cienkie placki i zaczynają się palić. Niech to diabli. Wyciągam nieudane pączki, wyglądają jak dziurawe kapcie, ale następne na pewno wyjdą lepiej. W pośpiechu posypuję je cukrem pudrem i wrzucam następne. One robią to samo. Następne też. Wszędzie nagle robi się pełno mąki i cukru pudru, a w zlewie rośnie góra brudnych naczyń. I tak całe popołudnie zużyłam na bezskuteczne smażenie pączków, ani obiadu nie ugotowałam, ani nie mogę się na chwilę położyć, ani tych pączków nie mam. Jedno wielkie gówno. Pochylam się nad garnkiem. - Ty cholero przeklęta!!! - krzyczę ze łzami, wygrażając czarnym pączkom pięścią. Dzwonię do Asi, żeby jej się wytłumaczyć i powiedzieć, że od tej pory albo nigdy więcej albo tylko po swojemu. Przecież tak się starałam, tak chciałam dobrze, miałam przed sobą przepis... Nigdy sobie tego nie daruję. Zostało jeszcze dziesięć tych wstrętnych pączków, pal licho, usmażę resztę, teraz już wszystko jedno. Wrzucam do garnka pierwsze pięć. Nagle smalec zaczyna się pienić, robi się go dużo, wypływa z garnka na kuchenkę, a potem po kuchence spływa na podłogę. Wyłączam gaz, macham ręką i idę się położyć. Mam dość, jestem starą, beznadziejną idiotką, zmarnowałam cały dzień, nie mówiąc już o tych wszystkich zepsutych pączkach, ale teraz na nic już nie mam siły. Chciałam Asi zrobić niespodziankę no i zrobiłam, cała ta kuchnia zostaje na jej barkach, obawiam się, że ja już w niczym jej nie dam rady pomóc. Do niczego jestem. A tak się starałam. Zaraz wróci, dzwonię jeszcze i uprzedzam, żeby zanim zajrzy do kuchni przyszła ze mną porozmawiać. Do dupy z tym życiem. Od siebie wam powiem, że te nasze pączki czuć na schodach, przynajmniej sąsiedzi mi zazdroszczą. :]
środa, 10 lutego 2010, nita_callahan
Komentarze
piarella
2010/02/10 22:22:22
O, jakbym moją babcię czytała. Cholera, tęskni się za tą babcią. Gdy u niej pomieszkiwałam, nieczęsto bywałyśmy zgodne, babcia i wnuczka, dwie indywidualistki, obie uparte jak stado oślic, za jedną stało całe życie doświadczeń (mogła więc być nieco mądrzejsza), za drugą młodość, płochość (he,he) i energia (mogła gdzieś indziej sobie tę młodość ćwiczyć). Tęsknię za babcią i zazdroszczę Ci tych niedorobionych pączków. Pozdrowienia dla babci.
2010/02/11 11:56:29
Liczą się intencje:)
Zresztą, założę się, że te "niedorobione" też zjadłyście i nie były takie złe;]
Gość: Joanka, *.iitd.pan.wroc.pl
2010/02/11 13:04:13
Jadalne. :) Babcia ich nie tknęła, bo boi się o zęby. :] Grunt, że dzięki nim nie musiałam dodatkowo robić kolacji i śniadania na dzisiaj (to drugie jednak z okazji, dziś żywimy się pączkami, ja kupionymi rano w cukierni, tata fundowanymi przez pracodawcę), bo bardzo tego nie lubię. Tylko że babcia jest naprawdę załamana.
|