CURRENT MOON
RSS
wtorek, 07 listopada 2006
Wtorek, to znaczy, że jutro będzie Polityka ;)

Miałam dziś bardzo pracowity dzień, ale znów nie chciało mi się pisać. Dzień ten zaczęłam awanturą, taką z płaczem i trzaskaniem drzwiami, dzięki czemu udało mi się wreszcie zrobić porządek ze ścianami w pokoju babci, bo wyglądały jak szalka Pertiego, na ktorej robiłam testy. 
Firma wujka zbankrutowała, w związku z czym coraz bardziej mnie wkurza, że jeszcze nie pracuję. I że tak mało mi zapłacą jak już zacznę. Ale dam radę. :>
O reszcie pracowitego dnia nie chce mi się pisać. :)

A piszę ten wpis, bo właśnie przyłapałam szczura jak złaził ze stolika i chciałam się tą cholerą pochwalić. :))))

23:21, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
poniedziałek, 06 listopada 2006
Zobaczcie, jaka ładna różyczka. ;)
. . . . . . .. . . . . . . ** *
. . . . . . . . . . . . . ***. . *. *****
. . . . . . . . . . . . . . **. . **. . . . . *
. . . . . . . . . . . . . ***. *. . *. . . . . *
. . . . . . . . . . . . ****. . . . . **. . . ******
. . . . . . . . . . . *****. . . . . . **. *. . . . . . **
. . . . . . . . . . *****. . . . . . . **. . . . . . . . *. **
. . . . . . . . . . *****. . . . . . . *. . . . . . . *
. . . . . . . . . . ******. . . . . *. . . . . . . *
. . . . . . . . . . . ******. . . . *. . . . . . *
. . . . . . . . . . . . ********. . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . . *******. **
. . *******. . . . . . . . . . **
. . . *******. . . . . . . . . *
. . . . ******. . . . . . . . . * *
. . . . . . . *** *. . . . . . . **
. . . . . . . . . . . . . *. . . . .*
. . . . . . . . . ****. *. . . *
. . . . . . . ******. . *. . *
. . . . . . *******. . . *.
. . . . . . *****. . . . . . *
. . . . . . **. . . . . . . . . *
. . . . . . . *. . . . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . *. *
. . . . . . . . . . . . . . . **
. . . . . . . . . . . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . .*
. . . . . . . . . . . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . .*
. . . . . . . . . . . . . . . . *
. . . . . . . . . . . . . . . . *
16:53, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
Bezsens i paranoja

Wróciłam z PUPu, niech go szlag trafi.

Jednak znaleźli mi termin na odbycie szkolenia, 13 listopada. Szkolenie trwa 5 dni, więc staż zacznę 20-tego. Zapłacą mi po miesiącu, czyli pieniędzy do Gwiazdki nie zobaczę. Kurwa. W czwartek jestem umówiona, żeby przyjść i załatwić wszystkie formalności (jakie jeszcze, na bogów?) związane ze stażem. Pani zrobiła mi grzeczność, żebym nie musiała tego załatwiać po skończonym szkoleniu, skoro teraz mam czas. W piątek mam odebrać skierowanie na szkolenie. Nie, jednego dnia nie mogę załatwić obu tych spraw, bo każda pani ma własny grafik i się nie mogą dostosować.
Zapytałam, czy nie mogłabym zacząć stażu od jutra, a potem go przerwać na tydzień. Wtedy liczyłoby mi się od siódmego, nie od dwudziestego. Nie, tak nie wolno. Skoro termin szkolenia jest, specjalnie taki wymyśliły, żeby wszyscy zdążyli, to muszę zacząć od szkolenia.
Jechałam tam dziś na gapę, tak samo zrobię w czwartek, piątek i w przyszłym tygodniu. Zapłaciłam 76 zł za bilet miesięczny na linie jadące do PANu, nie dość, że mi się marnuje i pokorzystam z niego dwa tygodnie, to jeszcze miałabym kupować bilety za każdym razem? Mowy nie ma, nie mam pieniędzy. Poza tym w tramwajach i autobusach jest taki tłok, że kanar się nie zmieści, a stan dróg i związana z nim szybkość komunikacji powoduje złe nastroje. Tak złe, że gdyby ludzie zobaczyli kontrolera, powiesiliby go na najbliższej latarni. Dlatego pewnie się nie pokazują i bardzo dobrze.

Jeśli znów ktoś pogubił się w terminach, to niech się nie przejmuje. Sama też się gubię.

15:25, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
niedziela, 05 listopada 2006
Zimno, zimno, brrr...
Na szczęście zauważyłam, że zaczynam się przyzwyczajać do tych temperatur. Już nie szczękam zębami przy każdym wyjściu na dwór. Inna sprawa, że już teraz chodzę w kozakach i zimowej kurtce, więc jak przyjdą prawdziwe mrozy, to nie będę miała w odwodzie nic cieplejszego. I wtedy może być problem...
20:26, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
sobota, 04 listopada 2006
Lords of Kobol, ależ mnie łeb boli

Na szczęście popijam kawę, więc może zaraz przestanie.

Strasznie dawno (w moim odczuciu) nic nie napisałam. Nawet mi się nie chce pisać komantarzy na blogach forumowiczów, a te, które tworzę to może 1/5 tych, które się należą. Albo wydaje mi się, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, albo wiem, że mam, ale nie chce mi się tego ubierać w słowa. Czyżby malutka jesienna depresja?

Byłam w czwartek na badaniach, ale nie chciało mi się o tym pisać, chociaż było zabawnie, szczególnie jak mnie pani doktor wysłała do okulisty ze skierowaniem na morfologię. Ale o tym pisałam na forum, więc po co drugi raz? W poniedziałek idę z zaświadczeniem do PUPu, ciekawe, czy się wydarzy tam coś godnego opowiedzenia. Dostałam właśnie zaproszenie na rozdanie dyplomów (kumpel w Holandii dostał wczoraj, kocham Pocztę Polską) i strasznie mi się nie chce iść. Czytam Jeżycjadę i zaczynam już rzygać tą całą miłością. ;] Nie mogę się zebrać, żeby chociaż raz wstać z łóżka wcześniej niż o dziesiatej, co będzie, jak zacznę staż i będę się musiała zrywać o szóstej? A, jedna dobra wiadomość dotycząca stażu jest taka, że netto będę podobno dostawać 460 zł, a z moich wyliczeń wychodziło 430. To lepiej niż gorzej. :) Na dworze leje śnieg z deszczem.

Ten wpis był tylko z obowiązku, więc jeśli kogoś znudził, to przepraszam najmocniej. :)

13:16, nita_callahan
Link Komentarze (13) »
wtorek, 31 października 2006
staż

Zadzwonili do mnie wczoraj z Urzędu Pracy (byłam w szoku, myślałam, że zawiadomią mnie listownie, a oni ZADZWONILI), że dostali moją umowę i mogę przyjść na dalszy ciąg załatwiania. Na nowo zakwitła we mnie nadzieja, że zacznę od 1 listopada.

Poszłam tam dzisiaj i przeżyłam chwile stresu. Nie, nie stresu, wkurwu raczej. Na wstępie pani oznajmiła, że mój staż będzie finansowany z UE w ramach programu "Postaw na siebie". W sumie nie prosiłam o to, ale niech im będzie, żadna różnica. Dalej dowiedziałam się, że z powyższego powodu będę musiała przejść w trakcie stażu pięciodniowe szkolenie znajomości rynku pracy. Dostałam do przeczytania jego program i znalazłam tam takie fascynujące zajęcia jak rozwiązywanie testu osobowosci, budowa piramidy z krzeseł, rysowanie ścieżki kariery czy szukanie w sobie i innych mocnych stron. Westchnęłam w duchu, że trudno, jakoś to przeżyję. Najwyżej poczuję się znowu jak w pierwszej klasie liceum na zajęciach integracyjnych.
Niestety, najgorszą wiadomość pani zostawiła na koniec. Nie można zaczać stażu bez tego szkolenia, a na najbliższy termin, 6 listopada, skończyły się miejsca. Następnego terminu jeszcze nie ustalono. Miodzio. Wprawdzie istnieje pula miejsc dla osób, które mogą pracować nie budując wcześniej statku kosmicznego z klocków przy współudziale innych aktywnych bezrobotnych, ale zdaje się, że się skończyły. Pani musiałaby iść na inne piętro i sprawdzić. W międzyczasie dała mi do wypełnienia kilkanaście wniosków (na każdym musiałam napisać imię, nazwisko, pesel, adres i się podpisać na dole, a niektóre pisałam przez kalkę), a sama wypełniła skierowanie na badania. Potem poszła zapytać i nie było jej godzinę, a mnie właśnie wtedy powoli przestał ogarniać wkurw. Łatwo godzę się z losem.
Po powrocie oświadczyła, że jednak nie muszę przechodzić tego szkolenia. W ogóle. Coś jej się pomyliło. Gdyby się jednak okazało, że znów się myli, to upchniemy to raczej po skończonym stażu.
Tak więc jutro, nie, pojutrze, wybieram się do lekarza na kompleksowe badania, z wynikami mam przyjść do niej 6 listopada i może wtedy mi już powiedzą, kiedy mogę zacząć? Jak myślicie?

17:18, nita_callahan
Link Komentarze (5) »
sobota, 28 października 2006
Truskawką
Odkryłam, że mojego jeża można karmić. Truskawką. Dzięki Fo, której Tekla dostaje muchy i dopiero u niej tę opcję zauważyłam. :D Idę sprawdzić, co jada tygrysek Avarili. ;)))
10:56, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
środa, 25 października 2006
Syndrom abstynencki

Czyli jak nie urok to sraczka.
Tym razem padł router, chyba już na dobre i nie będę mieć neta, póki nie kupimy nowego. Piszę z mieszkania Nataszy, chociaż już mnie oczy bolą od jej monitora. ;) Ale musiałam, bo mnie trzęsie. Mam nadzieję, że sąsiadowi,m który zarządza siecią zależy tak samo jak mnie i się pospieszy z zakupami. :)

A jadnak nie jest tak źle, po powrocie do domu się okazało, że router wstał albo już kupili nowy, nie wiem. W każdym razie póki co internet działa. :)

14:57, nita_callahan
Link Komentarze (5) »
wtorek, 24 października 2006
Joanka na rozmowie kwalifikacyjnej II

No dobra, napiszę. :)

Rano zaczęło się od wielkiego wkurwa. Sama nie wiem czemu. Najpierw obudziłam się 10 minut za późno. Potem się okazało, że mam za krótki podkoszulek, który wyłazi mi ze spodni. Jeszcze później byłam zła, bo ojciec siedział w łazience i nawet nie mogłam zrobić siku. Na koniec babcia próbowała mnie ubrać w inną czapkę, niż zamierzałam założyć. Z tego wszystkiego zapomniałam o swterze i przypomniałam sobie, że go nie mam, dopiero w połowie drogi na przystanek. Autobus się spóźnił 9 minut, a korki na drodze były jeszcze gorsze niż przewidziałam. Gdyby nie sprint od przystanku do dworca, mogłabym nie zdążyć na PKS.
Świdnica tym razem wydała mi się nie aż taka brzydka jak za pierwszym razem. :) I w ogóle się nie denerwowałam przed rozmową, ręce mi się nie trzęsły ani nic.
Mój przyszły (oby) szef to prześliczny chłopak, bardzo żałuję, że żonaty. Pytania zadawał zupełnie inaczej niż tamta pani za pierwszym razem, tzn. pytał krótko i treściwie, ale właściwie o nic konkretnego. Najpierw mu streściłam przebieg swojej dotychczasowej kariery. Zapytał o:
praktyki w Cargillu,
ile miałam na studiach mikrobiologii,
jakie znam techniki i aparaturę,
czy nie boję się zwracać ludziom uwagi, że nie umyli rąk
czy mogę jeździć na szkolenia za granicę
i takie tam.
Potem ja jego poprosiłam, żeby mi pokazał na mapie położenie laboratorium, zapytałam o pracę na zmiany i charakter stanowisk i potem oboje nie mieliśmy żadnych pomysłów na pytania, więc się pożegnaliśmy. Jak to z facetem. :)
Okazało się, że skończył mikrobiologię na Uniwerku, więc obgadaliśmy kilkoro wspólnych wykładowców. Może dzięki temu będzie miał do mnie sentyment.
Chwaliłam się jak mogłam, zapytana o znajomość aparatury i metod mikrobiologicznych musiałam przyznać, że znam tylko podstawy, ale za to zaznaczyłam, że znam je dogłębnie, bo pani od mikrobiologii biła po łapach za błędy i mam dzięki temu wyrobione odruchy. Po usłyszeniu jej nazwiska westchnął, że "A tak, ona potrafi". I wtedy właśnie zaczęliśmy obgadywanie. Przedtem zapytał, czy wiem na przykład, co to jest API. Nie miałam pojęcia. Właściwie, to może wiem, ale nie pamiętam, muszę poguglać i sprawdzić.
Za to znajomością metod i aparatury bardziej biotechnologicznych chwaliłam się twardo, a on po zerknięciu w moje CV stwierdził, że wprawdzie HPLC nie mają, ale jest to dobry odnośnik, żeby się zorientować w tym, co umiem.
Aha, potem go zagięłam na pytaniu o zasadę działania jednego aparatu do sprawdzania obecności mikroogranizmów. Odpowiedział (chodzi o wzbudzanie fluorescencji ATP, fajna rzecz :)), ale mówił bardzo ostrożnie i widać było, że się usiłuje przy mnie nie walnąć. :) Zaczęłam się zachwycać, i mówić, że na takim skomplikowanym sprzęcie fajnie byłoby pracować.
Chyba w ogóle był zdenerwowany bardziej ode mnie, bo wcześniej jeszcze niechcący złamał w palcach zakrętkę od długopisu. ;)
I tak. Mówię wam, że miałam pięknie ułożoną relację, ale teraz wszystko się pomieszało.
A wracając do samej rozmowy, to dalej nic nie wiem. Było bardzo miło i przyjemnie, pokazałam się z najlepszej strony, ale nie powiedziałam z kolei nic tak przekonującego, jak na pierwszej rozmowie. Bo też nie miałam co powiedzieć, mogłam tylko powtórzyć to, co już przeczytał o mnie wcześniej. Miejsc jest 7, kandydatów nie wiem ilu. Laboratorium ma się zajmować mikrobiologią i jeśli inni kandydaci to sami mikrobiolodzy, w dodatku z jakimś doświadczeniem, to może mi się nie udać. Z drugiej strony, mikrobiologia nie stanowi dla mnie czarnej magii, szybko się uczę (co dobitnie zaznaczyłam), a umiem parę rzeczy, których mikrobiolog umieć nie będzie. Więc może jedna taka osoba dodatkowo im się przyda.
Mam od rana przemożne uczucie, że mnie jednak nie zatrudnią. Ale, z drugiej strony, moje przeczucia rzadko mają przełożenie na rzeczywistość. Więc zobaczymy.

18:00, nita_callahan
Link Komentarze (10) »
Wiem, że czekacie
Ale jestem wyczerpana formatem, wściekła na tego głupka, no i wszystko, co miałam ułożone w głowie do napisania, zdążyłam zapomnieć. Opiszę rozmowę, obiecuję, ale za jakiś czas. :)
15:59, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »