CURRENT MOON
RSS
piątek, 06 lipca 2007
Piątek, urlopu początek

Od dziś do wtorku 17 lipca włącznie mam WOLNE.
Zrobiłam dziś jeden PCR, dwa digesty, trzy elektroforezy, podpisałam fakturę na dziewięć tysięcy (fajne uczucie), umyłam szkło pod wyciągiem przy okazji remontu za ścianą, a przy okazji tegoż mycia rozstrzygnęłam zakład, kto śpiewał piosenkę "Orła cień". Następnie zgodnie z poleceniem pochowałam do szafek cały ruchomy sprzęt i pozamykałam szafki na klucz, a to, co się nie zmieściło, poowijałam ligniną, żeby nie było widać, co to jest. Jak paranoja, to na całego. Po przyjściu do domu walnęłam się spać i wstałam dopiero teraz.
Jestem na urlopie. Jupi. Nie myślałam, że tak się będę cieszyć z jego powodu. :)

19:15, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
środa, 04 lipca 2007
Zęby mnie swędzą
Dolne jedynki, jak robię wdech. Przez lata takie swędzenie zębów było dla mnie pierwszym objawem grypy, ale tym razem to nie grypa, bo trwa już trzeci dzień. Cóż to jest w takim razie? Ktoś wie? Lukas? Bo zaczynam się niepokoić...
17:46, nita_callahan
Link Komentarze (21) »
Nowa zabawka :D

O, taka. :))))))))))

Za cztery stówy. :)

Ma aparat fotograficzny, odtwarzacz empeczy i latarkę. :) Gdybym ją kupiła tak ze dwa lata temu, byłabym gadżeciarą nie gorszą od Tarka. ;) Teraz ten model chyba już spowszedniał.

Wady ma dwie, niestety:

1) jedna z słuchawek, które dostałam do odtwarzacza, nie działa. Muszę kupić nowe, a na razie nie mam za co. I muszę to zrobić po kryjomu, bo nie wypada Nataszy składać reklamacji. Raz, że już marudziłam o brak ładowarki, a dwa, że znowu zrobi awanturę swojemu chłopakowi.

2) no nie mam ładowarki. :( Telefon wytrzymał bez niej dobę, ale już się wyłączył. Natasza miała mi ją przywieźć wczoraj wieczorem, ale ładowarka jest w samochodzie jej chłopaka i tam sobie jeździ. Do czasu jej odzyskania dostałam wielką, niebieską Motorolę zaczepno - obronną i źle mi z nią. :(

17:16, nita_callahan
Link Komentarze (20) »
niedziela, 01 lipca 2007
Naprawdę jestem podobna do Paris Hilton?

Nie wiem, czy się cieszyć. ;>

Właśnie wróciłam z Teleportu i piję kawę, bo zaraz umrę na niedotlenienie mózgu. Ale nie o tym chciałam, tylko o wczorajszym dniu, który był taką kumulacją rzeczy wkurzających, że aż wyszłam z siebie. Rzeczy wkurzajace będą w tekście poniżej ponumerowane na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, co mnie wkurza.

Wybierałam się na Teleport jak najwcześniej, ale w piątek szefowa mi zleciła zrobienie biurowych zakupów i powierzyła stówę na ten cel, więc chciałam je załatwić jak najszybciej, żeby nie zostać posądzoną o defraudację. Przed wyjściem włączyłam kompa, żeby naładować przez internet kartę w telefonie (termin mi mijał w południe) i (1) okazało się, że net nie działa. Poszłam wysłać smsa do Pawła, żeby się obudził i naprawił, bo się spieszę i (2) zobaczyłam, że przez noc telefon nic a nic się nie naładował. Podłączyłam go ponownie i poszłam na śniadanie. Po śniadaniu sytuacja nie uległa zmianie: net nie działał, telefon był na wykończeniu. Postanowiłam iść na net do Nataszy, bo (3) nie znoszę szukać karty po kioskach, szczególnie, że (4) net zawsze wysiada akurat tego dnia, kiedy kończy mi się karta. Babcia poprosiła, żeby iść z nią do sklepu, ponieważ (5) tata oświadczył, że nie pójdzie, bo babcia za wolno chodzi i go to wkurza. Poszłam z babcią i sama nie wiem czemu, (6) tłum w sklepie doprowadzał mnie do szału. Po powrocie zadzwoniłam do Nataszy, a ona przytomnie zaproponowała, że sama naładuje mi konto i przyśle kod smsem. Pojechałam po te papierowe zakupy i wróciłam już raczej spokojna, choć (7) dochodziła jedenasta. Musiałam jeszcze iść do bankomatu i przy okazji do kwiaciarni, jakiś kilometr ode mnie. Poszłam, wybrałam pieniądze i w połowie drogi powrotnej przypomniałam sobie, że (8) zapomniałam o kwiatku. Wróciłam, kupiłam kwiatek, przyszłam do domu i wzięłam do ręki telefon. Wtedy zobaczyłam, że (9) wciąż się nie ładował. Klnąc w myślach postanowiłam kupić nowy i zadzwoniłam na *501 wklepać kod. (10) Nie mogłam się połączyć, bo automat gadał i gadał o nowych promocjach. (11) W trakcie wklepywania kodu telefon się wyłączył. Włączyłam go i przy piątej próbie się udało, ale ja już wtedy płakałam, kurwiłam i rzucałam szklanką z herbatą, za co (12) babcia do teraz ma fochy. Z perspektywy czasu coraz mniej jej się dziwię, ale i tak co przeżyłam, to moje. Wyjechałam na Teleport o pierwszej, dotarłam tam na trzecią. Gdybym tego dnia spotkała np. (13) bezdomnego grającego na harmonijce ustnej w tramwaju, to bym go zabiła. Miałam okres, może to stąd. :]

O samym Teleporcie napiszę na Forum, jak się trochę obudzę.

15:18, nita_callahan
Link Komentarze (5) »
czwartek, 28 czerwca 2007
Mua też maupa

Szefowa dziś przyjechała, na kontrolę.

(Disclaimer: szefowa jest na urlopie, musiała pojechać do mamy, ale co parę dni przyjeżdża do Wrocławia zobaczyć, jak mi idzie praca. I każdy, kto mnie w ten dzień spotka na korytarzu, uśmiecha się porozumiewawczo i pyta: "Co, kontrola?" Tak to ludzie wszystko widzą i tak lubią moją szefową.)

No i chcąc nie chcąc wdarła mi sie w starannie przygotowany plan dnia, w którym na dwugodzinny monolog czasu nie przewidziałam. A widać musiała się wygadać, bo mało jej ta mama nie umarła parę dni temu. Słuchałam jej więc grzecznie, od czasu do czasu tylko zerkając na elektroforezy. Potem na chwilę do pokoju zajrzało jej dziecko, które mi pomaga w PCRach, żeby powiedzieć, że skończyło i idzie, a ona mu zaczęła opowiadać to samo od początku. Moja szefowa pod względem mówienia śmiało dorównuje Alakhaiowi, a przyznacie, że to nie byle co. Przynajmniej mam nadzieję, że się wyżaliła porządnie i że teraz już będzie wszystko dobrze. Zajebisty ma kobieta urlop. Jak wychodziłam do domu, to spała z głową na biurku.

No i chyba w tej sytuacji nie pójdę na urlop od poniedziałku, tylko przełożę go o tydzień. (To jest pierwszy z powodów, dla których jestem maupa - idę na urlop :))

Drugi jest taki, że pomimo wydłużenia dnia pracy zdążyłam do biblioteki.

Trzecie, że dziś dzień wypłaty. :)

Czwarty, że mam czereśnie i agrest. Jak już je strawię, to pójdę pobiegać.

18:40, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
wtorek, 26 czerwca 2007
A ja nie mam dziś doła

W pracy się napracowałam. Solidnie i uczciwie, mam poczucie spełnionego obowiązku, a za parę dni wypłata. Przyszłam głodna i zmęczona do domu, gdzie na mnie czekały żeberka, fasolka szparagowa, maliny oraz arbuz. A potem się wybiegałam z psem i teraz wezmę prysznic.

Dół może nadejść w każdej chwili, albowiem wciąż nie mam co czytać. Muszę coś znaleźć jak najprędzej.

Mam nawet powód doła: przytrzasnęłam dziś kota drzwiami. :(

19:31, nita_callahan
Link Komentarze (8) »
czwartek, 21 czerwca 2007
Mętlik biurokratyczny

Idiotka, zapomniałam w końcu o tym funduszu emerytalnym. :] Przysłali mi urzędowe pismo, że mam się zdecydować do 10 lipca, inaczej mnie wylosują. Fuck. Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Najgorsze, że już nie pamiętam, który chciałam wybrać. :P
I w dodatku to teraz, kiedy i tak za miesiąc albo dwa muszę wymienić dowód osobisty. A potem zawiadomić bank, US i diabli wiedzą, kogo jeszcze.
Przynajmniej nie będe miała problemu z wymianą książeczki ubezpieczeniowej, bo jak wczoraj poszłam sobie takową w końcu wyrobić, to się okazało, że pani kadrowej akurat się skończył zapas i musi wystąpić do ZUSu po nowe. Ostatnio zamawiała w 2005 roku. Nie ma to, jak mieć szczęście.

A Urząd Pracy znowu zgubił moje dokumenty i bezczelnie zażądał nowych.

18:44, nita_callahan
Link Komentarze (14) »
sobota, 16 czerwca 2007
R.I.P.

Szczurka mi umarła. I tyle.

Dzięki wszystkim za kondolencje, które spływają dosłownie z całej Europy. Pensjonariusze Wieży i realni znajomi współczują bezinteresownie, forumowicze ze szczurzego forum próbują przy okazji namówić mnie na szczura1, Radek na kota2, a Ela na swojego psychiatrę3.

1 Mają ostatnio koło 200 małych szczurków do rozdania. Jakiś psychol urządził sobie w domu romnażalnię, aż policja mu je odebrała. Wszystkie szczurki pochodzą od jednej pary, krzyżowały się między sobą, więc pewnie są obciążone genetycznie. Nigdy więcej nie wezmę szczura, o którym podejrzewam, że będzie żył krótko4.
2 Jego siostra ma do oddania. Ktoś chętny? Bo ja się nie zdecyduję.
3 Musiałam wziąć tabletkę na uspokojenie, bo rano wymiotowałam, trzęsły mi się ręce i żołądek się ściskał. Nie wiem, czy z żalu za Falką, czy jednak bardziej z niewyspania. Teraz mi przeszło, czego dowodem ta notka, utrzymana, jak mi się zdaje, w tonie mało depresyjnym.

4 Ciekawe, jak długo wytrzymam w tym postanowieniu.

22:52, nita_callahan
Link Komentarze (8) »
piątek, 15 czerwca 2007
Wrzosio miał rację

Jestem stuknięta.
Uświadomiłam to sobie dopiero teraz, słuchając, jak mój ojciec opowiadając przez telefon o wizycie na strychu używa słów: "koszmar", "zaduch" i "makabra". Bo widzicie, ja tez z nim byłam na tym strychu, a moją pierwszą myślą po przekroczeniu progu było: "o, jak tu przyjemnie".
Dziś jest dokładnie tak, jak lubię i to od samego rana. Po przyjściu z pracy wzięłam prysznic, a czułam się tak, jakbym była zupełnie sucha. To się nazywa: obojętność termalna po wyjściu z wody, uwielbiam to uczucie. :)

Chyba jutro pójdę uśpić Falkę, o ile w ogóle dożyje. Od wczoraj nie je, nie pije, nie załatwia się i co chwilę zasypia albo traci przytomność. Pewnie ma gorączkę.

22:01, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
O powstawaniu gatunków
Barwiłam dziś żel w roztworze bromku etydyny, z powodu ciepła przy otwartym oknie, a po labie latała sobie mucha. W pewnej chwili zrobiła bzzz koło mojej głowy i plusnęła do pojemnika z bromkiem. Mnie opadły ręce, szczęka, cycki i wszystko, a ona, zanim zdążyłam zareagować, wygramoliła się i odleciała w siną dal.
Pewnie nie zdąży się już rozmnożyć przed śmiercią, ale gdyby, to ciekawa jestem efektu. Uważajcie po zmroku. ;)
19:20, nita_callahan
Link Komentarze (4) »