CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Garść przemyśleń o umieraniu

Chciałabym żyć wiecznie. Naprawdę, wbrew logice i doświadczeniu gatunkowemu, które od milionów lat pokazuje, że się nie da. Śmierć kogoś bliskiego jest tym, czego najbardziej się w życiu boję. Własnej śmierci póki co nie boję się wcale, co nie zmeinia faktu, że gdybym miała najmiejszą szansę na nieumieranie, skorzystałabym ochoczo.

Stąd chyba tak podobają mi się ksiażki z rodzaju "Kantyczki dla Leibowitza" czy "Welinu", fascynują mnie archetypy w stylu Fausta i żyda wiecznego tułacza. A nawet wampiryzm mógłby być, w ostateczności.

Nawet jeśli nie nieśmiertelność, to może chociaż długowieczność, tak ze czterysta lat, co? W obojętnej formie, byle świadomie. Strasznie jestem ciekawa, co będzie, jak mnie już nie będzie.

Dlaczego umieramy? Przecież to takie głupie i niesprawiedliwe. No sami zobaczcie, jedyna na Ziemi rzecz pewna, stała i niezmienna, jest tak absurdalnym debilizmem, że to aż boli. I założę się, że żadna istota, która umierać nie musi, nigdy by w śmierć nie uwierzyła, gdyby jej to tylko opowiadać.

Dlaczego więc umieramy? Teorii na ten temat wymyślono kilka.

Pierwsza jest taka, że to z powodu rozmnażania. Bo trzeba wam na początek wiedzieć, że są na naszej planecie żywe, nieśmiertelne organizmy. Bakterie. Bakteria nie rodzi się i nie umiera, bakteria po prostu dzieli się na pół i nikt nie potrafi powiedzieć, która jest rodzicem, a która potomkiem. Te dwie też się dzielą i tak w nieskończoność. Bakteria sama z siebie nie umrze, chyba, że ją otrujemy, ale sama nigdy. Najwyżej zaśnie na jakiś czas (gdy jej będzie źle) albo się podzieli (gdy jej będzie dobrze). Stąd wniosek, że śmierć jest ceną za wielokomórkowość, za specjalizację komórek i skomplikowanie interakcji między nimi. Nie wiem, jaki jest tego powód, ale system umierania rzeczywiście działa, więc chyba coś w tej teorii jest.

Pomysł drugi, już więcej wyjaśniający: nieśmiertelność nie daje przewagi ewolucyjnej. Prościej rzecz ujmując: brak umierania wcale nie powoduje, że będziemy żyli wiecznie. Tę teorię sprawdzono doświadczalnie, na modelu komputerowym i analogowo, więc chyba jest wiarygodna. Każdy może to sobie sam sprawdzić w domu, choć ostrzegam, iż takie doświadczenie może zająć wiele lat. Wyobraźcie sobie na przykład, że macie pudełko probówek. Potem kupujecie następne i następne, coraz nowsze. Co roku na każdej probówce wyskrobujecie kreskę, żeby wiedzieć, która jest najstarsza. Co się okaże po kilku - kilkunastu latach? Tych najstarszych będzie najmniej, bo się po prostu zdążą wytłuc. To uzmysławia, że brak zaprogramowanej z góry śmierci statystycznie wcale przed tą śmiercią nie chroni. W środowisku jest tyle niebezpiecznych czynników, że prędzej czy później i tak zdążą nas dopaść, to tylko kwestia czasu, a im dłużej się żyje, tym większe prawdopodobieństwo śmierci. W populacji nieśmiertelnych, która się rozmnaża, młodzi nadal będą zastępować starych. Taka, która się nie rozmnaża, po prostu w końcu zniknie. Zatem nieśmiertelność - jako rzecz do niczego nieprzydatna - nie istnieje. Może kiedyś była, ale znikła jako ewolucyjny artefakt.

Trzecie wyjaśnienie, po części wynikające z drugiego i odnoszące się już bezpośrednio do nas, chociaż według mnie odrobinę naciągane: nie mamy szans stać się nieśmiertelni, bo na starość tracimy zdolność rozmnażania. Śmierć zwierzęcia jest spowodowana przez stopniowe psucie się genów utrzymujących je dotąd przy życiu. Gdyby pojawił się nagle gen nieśmiertelności, jako jedyna i niepowtarzalna mutacja somatyczna, nie miałby szans rozprzestrzenienia się w populacji, bo obdarzony nią osobnik nie zdążyłby jej już przekazać potomstwu. To mnie do końca nie przekonuje, ale podobno rzecz jest udowodniona (na modelu matematycznym), więc nie mnie się spierać z genetykami.

Mimo to ludzie próbują i chwała im za to. Niestety, podobno długość życia osiągnięta obecnie jest póki co nie do przekroczenia, tak długo, jak długo nie wynajdziemy lekarstwa na raka. Udowodoniono, choć też tylko w komputerze, że w momencie usunięcia z populacji wszystkich chorób, na które teraz ludzie umierają "ze starości", populację tę w ekspresowym tempie wykończą nowotwory. Uczeni wróżą, że gdy kiedyś poradzimy sobie z tym zabójcą, natychmiast jego miejsce zajmie coś innego, o czym jeszcze nie mamy pojęcia.

Genu nieśmiertelności zatem nie ma i długo jeszcze nie będzie. A mimo wszystko ja bym chciała. Moja chęć jest silna, zdeterminowana i bez żadnych podstaw. :)

P.S. To miała być notka z okazji 1 listopada, ale mnie wzięło na pisanie, więc ukaże się dziś. :)

czwartek, 25 października 2007, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2007/10/25 16:47:38
Trudny temat. Ty patrzysz na rzecz oczami naukowca, ale może rację mają też ci, którzy mówią o znudzeniu życiem. Nic nam nie wiadomo o życiu wewnętrznym bakterii, ale możemy przypuszczać, że nie ma ona rozterek natury filozoficznej. A my? Czy po kilkuset latach (kilku tysiącach lat) nie marzylibyśmy o zakończeniu egzystencji?
Ale właściwie czemu nie? Tylko warunkiem musiałaby być nieśmiertelność wszystkich innych, bo patrzeć jak inni starzeją się i odchodzą.... tego bym nie chciała.
-
2007/10/25 16:49:19
Egzystencję zawsze można zakończyć, jeśli człowiek rzeczywiście się znudzi śmiertelnie. Chodzi o to, że fajnie byłoby mieć wybór.
-
2007/10/25 17:27:48
No dobrze. Twoja szklanka jest do połowy pusta. Moja jest do połowy pełna:

Jeśli zrezygnować z warunku nieśmiertelności ciała, to może za jakiś czas ludzie będą w stanie przechować samą świadomość choćby w formie programu komputerowego?... Gdyby stopniowo taki program przejmował funkcje ginących komórek nerwowych, to człowiek nawet by nie zauważył momentu, w którym ginęłaby ostatnia komórka mózgu.

Kolejny próg: jeśli uda się klonowanie, to może dałoby się odtwarzać i ludzkie ciało? Może wówczas da się zmieścić taki "sztuczny mózg" wewnątrz czaszki?

I jeszcze jeden: może uda się rozszyfrować sposób działania pamięci - wówczas sklonowane czy odtworzone z komórek macierzystych komórki nerwowe można by z powrotem odpowiednio zaprogramować danymi z tych utraconych? To już by była prawdziwa nieśmiertelność.

Gdyby wówczas uwzględnić backup danych na wypadek wypadku ciała, oraz materiału genetycznego, to mielibyśmy pewność istnienia po kres wszechświata... :-)
-
2007/10/25 17:34:33
To byłoby to. :) Tylko, jak uczy przykład z probówkami, nie należy i wtedy zapominać o rozmnażaniu. ;)
-
2007/10/25 18:01:06
E, spoko, z tym to jak z jazdą na rowerze. :-P
-
2007/10/25 21:42:35
A jak ktos nie umie jeździć na rowerze?:P Zawsze uważałam to porównanie za dyskryminujące:>
-
workingmum
2007/10/26 09:38:30
Who wants to live forever when love must die?
;)

Jest jeszcze inne spojrzenie - gdybyśmy byli nieśmiertelni, i wciaż by nas przybywało, a bylibysmy z tych probówek nietłukacych, to szybko zabrakłoby dla nas miejsca na Ziemi. Dlatego Matka Natura urządza co jakiś czas przegląd magazynu w postaci jakiejś sporej epidemii, i wyrzuca wszelkie buble, które nie przejdą testu.
-
2007/10/26 11:19:27
Jak ktoś nie umie, to może pominąć ten etap wstępny i przejść do tego bardziej przyjemnego. ;-)
-
2007/10/26 11:37:36
Workingmum, i dlatego naturalnym przeznaczeniem człowieka jest podbój kosmosu ;)

Też jestem za nieśmiertelnością, a argumenty o znudzeniu życiem wcale do mnie nie przemawiają - choćby dlatego, że są niepodparte empirycznie ;))
-
2007/10/26 11:59:28
Też mi się wydaje, że prędzej będziemy umieli przenosić zawartość naszych mózgów do komputerów, niż przedłużyć życie człowieka powyżej 200 lat. To wymaga rozwiązania zbyt wielu problemów: między innymi chorób i starzenia, ale także zwykłego zużycia organizmu. Gdzieś kiedyś czytałem, że ciało człowieka jest przystosowane na około 160 lat życia w optymalnych warunkach. Potem to już tylko wymiana na nowe.
Choć z tymi komputerami to też nie takie proste: nawet nie wiemy czym jest świadomość i gdzie ona jest. Ostatnio bardzo spodobała mi się teoria kwantowa - to wcale nie neuron jest podstawową jednostką czynnościową mózgu, tylko "kieszonki" białkowe tworzące z cytoszkieletem neuronu sieć pracującą w systemie binarnym - dochodzą do tego siły van der Waalsa i Londona, efekty kwantowe itd.
Więc też nie tak szybko z przenoszeniem tego na twarde dyski ;)
Może za 300-400 lat coś użytecznego z tego będzie, może kilka tysięcy lat później pojawi się tajemniczy Adam Zamoyski ;)