Dziupla

czyli dziura w całym
  • rss
  • Główna
  • O mnie?
  • Sztuczki administratorskie

List w butelce

5 lipca 2015 | 20:05

Na mojej bezludnej wyspie jest całkiem przyjemnie. Spodziewałby się człowiek, że będzie nudno, ale właściwie to wcale nie. Można zrobić tyle niesamowitych rzeczy…

Schody, schody, schody, schody...

Schody, schody, schody, schody…

Można posprzątać książkę adresową w telefonie i wysłać kilkaset esemesów dla ustalenia, czy kontakty są jeszcze aktualne, i uciąć przy okazji parę pogawędek z bardzo dawno niewidzianymi znajomymi, ciesząc się, że jeszcze pamiętają.

Można sobie poczytać stareńkie logi z komunikatorów, pisane w poprzednim życiu albo i kilka żyć temu, i dziwić się, kim był ten człowiek, któremu wydawało się, że wie kim jest, albo że ma problemy. I pośmiać się z niego, i powzruszać.

Można pośmiać się z grzybka, który wyrósł w dziupli, jakby chroniąc się przed upałem.

Grzybek w dziupli, o.

Grzybek w dziupli, o.

Można iść na spacer i obejrzeć resztki pałacyku Marii Kazimiery czy przedwojennej cegielni, posłuchać o budowie kolektora ściekowego od Woli po Marymont, obejrzeć posadzkę i klatkę schodową Domu Seniora.

Rezydencja Marysieńki dzisiaj (plus wycieczka z przewodnikiem na czele).

Rezydencja Marysieńki dzisiaj (plus wycieczka z przewodnikiem na czele).

Można trafić przypadkiem pod dom pewnego znanego i zasłużonego tłumacza, którego adres podsłuchało się kilka dni wcześniej i któremu przy pożegnaniu powiedziało się „do zobaczenia w Warszawie” – i w efekcie wypatrywać go przez kilka minut, bo słowa mają czasem moc. (Nie tym razem, jednakowoż.)

Można pod wpływem opowieści przewodnika doznać nagłego flashbacku, jak mogła wyglądać siedemdziesiąt pięć lat temu zajezdnia autobusowa na tyłach Hali Marymonckiej, zamieniona wraz z Halą na zakłady remontowe Opla: szara, przykryta śniegiem, otoczona betonowym płotem i zasiekami z drutu kolczastego, pełna wojskowych ciężarówek, warcząca silnikami, pełna spalin, huku maszyn, pilnowana przez wartowników z psami…

Można nagle kolejny raz poczuć się kimś zupełnie innym. I może to właśnie jest ten ktoś, na kogo się czekało od lat?

Może to już czas olać fejsa i rzucić się w wir życia w realu? Bo okazuje się, że na fejsie jestem tylko elementem lokalnego kolorytu, jednym z wielu i wcale nie niezastąpionym: odkąd zniknąłem, zapukały do mnie dwie osoby. Na trzy setki znajomych, z których przynajmniej kilkadziesiąt ma do mnie maila czy komórkę, czy zna adres tego bloga. Żodyn, normalnie żodyn. ;-P

Kategorie:
dym z komina, moje własne emo
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Zwierzątka z miękkimi ryjkami

4 lipca 2015 | 19:28

… z dwiema dziurkami jak kontakt w każdym. Moi znajomi, znaczy. Rozsyłam wieści, że ja tu siedzę, a tu nikt nic. Chyba będzie foch. ;-P

Ogarnąłem ładowanie kontaktów do Androida – w sumie to jest proste, jak się potrafi zrzucić kontakty do pliku, wysłać plik mailem, napisać dwa skrypty w Perlu – jeden do dekodowania vcf do csv, a drugi odwrotnie – i wysłać sobie mailem poprawione kontakty, a potem je załadować. Łatwo, prosto, tylko sortowanie jest wciąż po imionach. Gupi Android. Jasne, mógłbym bardziej pokombinować i zamienić miejscami imię i nazwisko, ale chyba więcej sensu ma się przyzwyczaić. I tak przez fejsa musiałem pozapamiętywać imiona i nazwiska, teraz się to chociaż przyda. :-P

A z jeszcze innej beczki – skype: godryk.godric :-)

Kategorie:
moje własne emo, netologia praktyczna, technikalia
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Slow life

| 12:56

Jakaż doba jest długa! – ten tylko się dowie,
Kogo fejsbuk blokuje.

Wstałem – i to raczej późno, bo po dziesiątej. Powiesiłem pranie, wstawiłem następne. Wpadłem na pomysł. Zapisałem go. Zrobiłem sobie kawy. Wziąłem prysznic. Dałem kotom po oliwce. Zrobiłem małe zakupy pod domem. Zjadłem na śniadanie tosty z dwóch bułek. Dopisałem trochę uwag do pomysłu. Dokończyłem Themersona. Napisałem entuzjastyczny komentarz ofiarodawcom. Powiesiłem drugie pranie. Tym samym zrobiłem sporo więcej, niż dowolnego innego dnia, a jeszcze nie ma drugiej! Przyznaję, że nieco to mną wstrząsnęło… ;-)

Wczoraj uporządkowałem wreszcie listę kontaktów w komórce. Znalazłem kilkanaście martwych dusz (dosłownie – niestety nie odbiorą już telefonu ani nie przeczytają SMSa, więc z żalem kasuję ich numery), kilkadziesiąt numerów zapisanych tylko przy okazji jakiejś sprawy, które tylko zaśmiecały pamięć, setkę czy dwie numerów kopiowanych z karty na kartę przez wiele lat, prawdopodobnie dawno nieaktualnych, oraz kilkadziesiąt numerów osób, z którymi raczej nie będę już mieć kontaktu – również do usunięcia. Tym sposobem z czterystu wpisów zrobiło się niecałe sto pięćdziesiąt, a ja wreszcie wiem, która „Małgorzata” czy „Magda” jest która.

To może być bardzo dobry weekend, nawet jeśli nieco samotny. :-)

A, i skonfigurowałem konto na Whatsappie, można do mnie zagadywać.

Kategorie:
dym z komina, moje własne emo, technikalia
 
Komentarzy: 4 »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Bo to jest jakaś porażka

3 lipca 2015 | 19:21

Cyfrowy nomada od siedmiu boleści. Znaczy: przyzwyczaiłem się ostatnio, że wszystkich znajomych mam na fejsie, a wszystkie sprawy jestem w stanie ogarnąć komórką.

Tymaczasem nagły brak konta na fejsie oznacza w praktyce:
– brak możliwości powiadomienia znajomych na fejsie o problemie
– brak możliwości powiadomienia znajomych przez komórki/SMSy – bo wszystkie kontakty miałem przez fejsa; zrezygnowałem z Jabbera i nie instalowałem nic innego
– brak aktualnych numerów telefonów – bo, i tu akurat sam jestem sobie winien, po zmianie telefonu Android przywrócił wersję zapisaną dobre kilka lat temu – co najmniej dwa, sądząc po tym, których numerów brakuje.

W efekcie z dziesięciorga znajomych powiadomionych o problemie odpowiedziało tylko siedem osób (do reszty pewnie mam nieaktualne numery), a pięciu osób, do których kontakty aktualizowałem w ostatnich dwóch latach, w ogóle nie mam w obecnej książce telefonicznej.

Wygląda na to, ze warto się zastanowić – czy mamy w sensownym miejscu backup istotnych danych kontaktowych i na ile aktualny, bo z mojej książki telefonicznej przynajmniej kilka osób od dawna nie żyje.

A w moim konkretnym przypadku konieczne są porządki. I to jak najszybciej. Plus dywersyfikacja kont, tak by jednak mieć jakąś możliwość kontaktu poza fejsem.

Szkoda, że nikt tego nie czyta, bo mam straszną ochotę na planszówki czy nawet piwo, a nie mam z kim (bo kontakty – patrz wyżej) ;-P

Kategorie:
moje własne emo, netologia praktyczna, technikalia
 
Komentarzy: 1 »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Introspekcja

| 07:07

Trzeci dzień na bezfejsiu. ;-) I tak sobie myślę, że trochę się przez ostatnie kilka lat zmieniłem.

Kiedyś oczekiwałem od otoczenia akceptacji tego co robię. Wiązało się to z faktem, że unikałem konfliktów i próbowałem zadowolić wszystkich, a w dodatku nie umiałem odmawiać i bardzo przeżywałem, gdy ktoś miał do mnie o coś pretensje. Mieszanka po prostu wybuchowa.

Teraz już umiem odmawiać, a przede wszystkim nie odpowiadam na prośby czy propozycje bez zastanowienia. Potrafię się też nie zgadzać z rozmówcami i nie dążę już do porozumienia za wszelką cenę. Mam już jakieś poczucie swojej wartości i nie poszukuję desperacko zewnętrznej akceptacji.

I odkąd się zmieniłem, fejs stał się dla mnie miejscem do wrzucania zdjęć, myśli, do interakcji z ludźmi – ale zdjęcia i myśli mogę też wrzucać gdzieś indziej, a interakcje z ludźmi są fajne również na żywo. A nawet w pewien sposób fajniejsze. ;-)

Kategorie:
moje własne emo
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Migawka z przejściami

2 lipca 2015 | 17:33

Gorące popołudnie, senna uliczka, skrzyżowanie z drugą, nieco ruchliwszą. Oni: policjant i policjantka, czarne spodnie, koszulki, kamizelki, czapki z daszkiem – pomimo upału tryskają młodością i energią. Nieomal iskrzą. Na ich widok półciężarówka zatrzymuje się przed przejściem. Przechodzą, nawet jej nie zauważając. Skręcają, przechodzą przez drugie przejście i zatrzymują się.

Chodnikiem do drugiego przejścia dojeżdża rowerzysta. Spogląda na nich, zsiada, przeprowadza grzecznie rower przez przejście. Mija ich, przygląda im się uważniej i odjeżdża dalej – chodnikiem.

Policjant i policjantka, nadal lśniąc i tryskając energią i młodością, nadal skupieni wyłącznie na sobie nawzajem, przechodzą przez kolejne przejście, na tę stronę ulicy, z której przyszli.

Kategorie:
migawki
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Dziś jest ten dzień

1 lipca 2015 | 21:19

Dziś jest ten dzień, kiedy fejs, po kilku latach współpracy, nagle dochodzi do wniosku, że koniecznie musi się upewnić, jak się naprawdę nazywam. W związku z tym standardowa blokada wszystkiego, dopóki się nie wylegitymuję.

OK, dokumenty im wyślę, procedura jest wkurzająca, ale do przejścia – pytanie tylko, co dalej. Bo na ile znam fejsa, to nie dzieje się samo z siebie (prawdopodobnie to jakiś użytkownik życzliwy inaczej, być może z tych, z którymi ostatnio rozmawiałem o sensie tęczy w profilowym awatarze albo bezsensie neoliberalizmu, albo o tym, że firmy nie powinny udawać NGO). I niestety takie zgłoszenia mogą się powtarzać. A być wyłączonym z obiegu na kilka dni, zanim fejs przetworzy dokumenty, to słaba przyjemność.

Miałem przygotowany pomysł na plan awaryjny (drugie konto, fanpejdż, i pisanie z fanpejdża, dostępnego dla obu moich kont – technicznie niewygodne, ale da się zrobić) – ale nie zdążyłem go zrealizować.

Inny pomysł to zintegrować sobie fejsbuka z blogiem – tak by publikować z automatu notki blogowe na fejsie, a stamtąd zaciągać wszystkie komentarze na bloga. Dotąd było to nierealne, bo przez ostatnie kilka lat ukrywałem się przed światem, a taka opcja udostępnia tak naprawdę wpisy wszystkim chętnym (chyba żeby dodać logowanie przez fejsbuka…) – ogólnie jednak było z tym od cholery roboty, i na razie dałem spokój. Ale znów – nie wykluczam, że w końcu to zrobię.

Na razie jednak jestem aktywny na Twitterze i Ello, w obu przypadkach konto to _godric – oraz tutaj. :-)

Jeśli masz ochotę się zarejestrować jako użytkownik i komentować – zapraszam. Tylko uwaga na spamołapkę – Twoje komentarze czekają, aż zatwierdzę pierwszy z nich, dopiero potem możesz komentować bez zatwierdzania każdego komentarza z osobna.

Kategorie:
dym z komina, fantastycznie, netologia praktyczna, technikalia
 
Komentarzy: 1 »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

StartSSL – darmowy certyfikat ssl dla serwera Apache

19 kwietnia 2015 | 22:40

– zalogować się na konto na startssl.com (utworzyć, jeśli się nie ma – do darmowego trzeba się wylegitymować adresem mailowym i pobrać certyfikat oraz zainstalować w przegladarce)

– potwierdzić własność domeny podając kod wysłany na jeden z jej adresów administratorskich (wymagane jest odpowiednie skonfigurowanie DNS i/albo serwera poczty)

– wygenerować klucz:
# openssl genrsa -out <domena>.key 4096
# openssl req -new -sha512 -newkey rsa:4096 -nodes -keyout <domena>.key -out <domena>.csr

(tu podać domenę jako Common Name)

– przekleić wygenerowany request do okienka formularza StartSSL

– podać nazwę dodatkowej subdomeny, którą ma objąć certyfikat (choćby www)

– przekleić sobie uzyskany certyfikat jako <domena>.crt

– przeformatować go do pem
# openssl x509 -in <domena>.crt -out <domena>.pem -outform PEM

– zapisać ze strony StartSSL certyfikaty sub.class1.server.ca.pem oraz ca.pem (linki na stronie z uzyskanym certyfikatem)

– opcjonalnie, jeśli komuś przeszkadza podawanie hasła do certyfikatu przy każdym restarcie serwera – usunąć hasło
# cp <domena>.key <domena>.key.orig
# openssl rsa -in <domena>.key.orig -out <domena>.key

– zapisać klucz prywatny w /etc/ssl/private i zmienić uprawnienia
# chmod 640 <domena>.key
# chown root:ssl-cert <domena>.key

– zapisać klucze publiczne w /etc/ssl/certs (wszystkie trzy .pem)

– skonfigurować /etc/apache2/sites-available/default-ssl.conf

SSLCertificateFile /etc/ssl/certs/<domena>.pem
SSLCertificateKeyFile /etc/ssl/private/<domena>.key
SSLCertificateChainFile /etc/ssl/certs/sub.class1.server.ca.pem
SSLCACertificateFile /etc/ssl/certs/ca.pem

– włączyć obsługę https

# a2enmod ssl
# a2ensite default-ssl.conf
# service apache2 restart

– sprawdzić, czy działa
# netstat -tan
(czy apache2 słucha na portach 80 i 443)

– dodatkowo dokonfigurować wymuszanie https przez phpmyadmin i inne ważne usługi wg http://thebarton.org/forcing-ssl-with-phpmyadmin/

1) Using Apache .htaccess (this can also be put in the httpd.conf if you don’t use .htaccess files):
RewriteEngine On
RewriteCond %{SERVER_PORT} !^443$
RewriteRule ^/directory(.*)$ https://%{HTTP_HOST}/directory$1 [L,R]

or with nginx:
location /phpmyadmin {
if ($ssl_protocol = "") {
rewrite ^ https://$server_name$request_uri permanent;
}
}

Note: I don’t like this way but I this is a way some people do it.

2) Using phpMyAdmin’s config.inc.php file:
// place this at the bottom somewhere
$cfg['ForceSSL'] = true;

I prefer to use #2 because I don’t have to mess with Apache at all.

Kategorie:
netologia praktyczna, technikalia
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

April is the cruelest month

13 kwietnia 2015 | 20:28

Poznaliśmy się kiedyś przypadkiem. Właściwie to nawet nie poznaliśmy. Zarejestrowaliśmy nawzajem swoje istnienie. Nie jestem pewien, kiedy pierwszy raz się do siebie odezwaliśmy – chyba dopiero po kilku miesiącach, przy drugim, może trzecim spotkaniu. Ale zaczęliśmy do siebie pisywać na gg. Rzadko, raz na parę tygodni. Bo też żadne z nas nie umiało zagadać bez powodu. Ale czasem powód się znajdował – i wtedy gadało nam się dobrze. Widywaliśmy się raz na rok czy dwa, zwykle przelotnie – ale powoli się oswajaliśmy. Po czterech latach znajomości uśmiechaliśmy się do siebie szeroko. Pojawiało się coraz więcej tematów, które mieliśmy obgadać. W końcu po kolejnych kilku miesiącach zaczęliśmy się umawiać na piwo – przy okazji jakiejś rozmowy, że ona nie lubi, ale się nie zna, więc przy następnym spotkaniu spróbujemy podegustować. A potem nagle umarła. Pięć lat temu.

Gdyby to mnie to ktoś opowiedział, nie uwierzyłbym, że życie może stać się tak przerażające i puste bez kogoś, kogo właściwie ledwo się znało. Pozbierałem się dopiero po trzech latach. Ale puste miejsce wciąż czasem boli i odbiera sens.

Kategorie:
--bez kategorii--
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

Na dowolnie wybranym boku

4 sierpnia 2013 | 22:23

Jakoś tak parę dni temu się zorientowałem, że świat zewnętrzny ciagle się do mnie dobija – ale bynajmniej nie ma do powiedzenia nic wartego uwagi.

Zaczęło się od tego, ze nieopatrznie podałem przy rejestracji firmy swój oficjalny adres mailowy. Oczywiście nie przyszło mi do głowy, że taki adres będzie publicznie dostępny i od tego czasu przychodzi na niego codziennie po trzydzieści ofert biur rachunkowych, operatorów komórkowych, banków oraz firm tworzących strony internetowe. Ech.

Prócz tego doszedłem do wniosku, ze mam dość faktu, że fejsbuk informuje mnie o każdej dupereli wrzuconej przez znajomych. Ja rozumiem zdjęcia własne, ale jak je odfiltrować od słodkich kotków i ładnych chłopców?

Zablokowałem powiadomienia z fejsa w komórce, zablokowałem powiadomienia o poczcie, skonfigurowałem dwa nowe konta do celów oficjalnych i prywatnych, i mam wreszcie błogi święty spokój. :-)

A poza tym – zmiany.

Mam pracę. W fajnej firmie, fajnie płatną, i na oko zapowiadajacą się ciekawie. Choć z tym ostatnim jest pewien problem (interpretacji dokumentacji projektu jest tyle, ilu członków zespołu). No, zobaczymy.

Ale znów dopadła mnie mizantropia i nie mam ochoty z nikim rozmawiać ani nawet pisać tutaj. :-/ Więc znów zapowiada się przerwa w aktywności.

(Istnieje jednak prawdopodobieństwo, ze zacznę tu wrzucać trochę zdjeć, w tym różne zaległe. Więc może nie będzie tak zupełnie cicho…)

Kategorie:
dym z komina, moje własne emo
 
Brak komentarzy »
RSS komentarzy RSS komentarzy
Trackback Trackback

« Poprzednie wpisy

Licencja Creative Commons

Wszystkie teksty i zdjęcia w tym serwisie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Na tych samych warunkach 3.0 Polska

Twitterowy śledzik:

Obserwuj @_godric

Kategorie

  • –bez kategorii–
  • bookshelf porn
  • dym z komina
  • fantastycznie
  • kochaj i karm
  • migawki
  • moje własne emo
  • netologia praktyczna
  • płacę – wymagam
  • pracowe
  • rzeczy znalezione
  • technikalia
  • w wielkim mieście
  • wielkie żarcie
  • zoon (a)politikon

Najnowsze wpisy

  • List w butelce
  • Zwierzątka z miękkimi ryjkami
  • Slow life
  • Bo to jest jakaś porażka
  • Introspekcja
  • Migawka z przejściami
  • Dziś jest ten dzień
  • StartSSL – darmowy certyfikat ssl dla serwera Apache
  • April is the cruelest month
  • Na dowolnie wybranym boku
  • Romantyk
  • Postępu pan nie zatrzymasz
  • Mikrowpis
  • Feedly
  • Wredne kawałki

Archiwa

  • Lipiec 2015 (7)
  • Kwiecień 2015 (2)
  • Sierpień 2013 (1)
  • Lipiec 2013 (4)
  • Czerwiec 2013 (14)
  • Maj 2013 (15)
  • Kwiecień 2013 (4)
  • Marzec 2013 (1)
  • Luty 2013 (4)
  • Styczeń 2013 (15)
  • Grudzień 2012 (22)
  • Listopad 2012 (6)
  • Wrzesień 2012 (1)
  • Sierpień 2012 (1)
  • Lipiec 2012 (1)
  • Czerwiec 2012 (2)
  • Maj 2012 (1)
  • Kwiecień 2012 (1)
  • Marzec 2012 (7)
  • Luty 2012 (2)
  • Grudzień 2011 (19)
  • Listopad 2011 (1)
  • Wrzesień 2011 (1)
  • Lipiec 2011 (4)
  • Maj 2011 (1)
  • Kwiecień 2011 (1)
  • Styczeń 2011 (2)
  • Listopad 2010 (8)
  • Październik 2010 (2)
  • Wrzesień 2010 (3)
  • Sierpień 2010 (3)
  • Lipiec 2010 (16)
  • Czerwiec 2010 (3)
  • Maj 2010 (1)
  • Kwiecień 2010 (5)
  • Marzec 2010 (12)
  • Luty 2010 (1)
  • Listopad 2009 (1)
  • Październik 2009 (2)
  • Wrzesień 2009 (3)
  • Sierpień 2009 (3)
  • Kwiecień 2009 (2)
  • Marzec 2009 (2)
  • Luty 2009 (5)
  • Styczeń 2009 (3)
  • Listopad 2008 (1)
  • Wrzesień 2008 (1)
  • Lipiec 2008 (1)
  • Czerwiec 2008 (8)
  • Maj 2008 (3)
  • Kwiecień 2008 (9)
  • Marzec 2008 (7)
  • Luty 2008 (4)
  • Czerwiec 2007 (2)
rss RSS komentarzy valid xhtml 1.1 design by jide powered by Wordpress reCAPTCHA Wordpress Licencja Creative Commons get firefox