CURRENT MOON
Blog > Komentarze do wpisu
Lubię swój zawód

Wzięło mnie na wspomnienia i czytam sobie do snu notatki z chemii organicznej, z zamiarem zapamiętania ich treści tym razem na całe życie. Pierwszy wykład otwiera definicja węgla:

węgiel- niemetal elektroujemny (2,5); jest średnio elektroujemny i na tym cały wic polega

Jejku, jakie to wszystko jest mądre i piękne. :)))
Lubię swój zawód. Ok, nie jestem na tyle mądra, żeby się w nim doktoryzować, ale nawet, gdybym go miała kochać taka rozpaczliwą miłością, jaką Rincewind kocha swój, to i tak.

niedziela, 16 lipca 2006, nita_callahan

Polecane wpisy

  • Pogoda we Wrocławiu

    Też taką macie? Pół godziny błękitnego nieba, potem na horyzoncie pojawia się czarna chmura, która zbliża się z wielką prędkością, robi się ciemno, a z chmury l

  • Ela ma kota

    Pewna pani przyniosła do weterynarza na operację roczną kotkę, maine coona, a potem po nią nie wróciła. Zapytana przez telefon wyjaśniła, że kota już nie chce,

  • Grrrrówno

    Notkę niniejszą piszę w imieniu babci, która do niczego już dzisiaj nie jest zdolna. Wróciłam z zakupami, umyłam włosy, a ciągle jeszcze nie jestem zmęczona. Mi

Komentarze
2006/09/10 00:03:05
Hej. Zacząłem przeglądać starsze notki. Niech więc nikogo nie zdziwi, że komentarz pojawia się pod "nieaktualnym" wpisem.


Ja też lubię swój zawód.
A właściwie to lubię to nieokreślone, niesprecyzowane spectrum możliwości, jakie daje mi ten zawód. Tzn., główny nurt moich kolegów po fachu (zauważ, że celowo piszę kolegów), ukierunkowany jest na jedną i tylko jedna pracę, która w rodzimych warunkach ogranicza się do budowania bloków. Te mosty, autostrady, wieżowce itd., o których marzyłem idąc na studia, to trochę za wysoka liga, zresztą już raczej nieosiągalna, tym bardziej, że trzeba by zaczynać od tzw. masówki, typu budowa bloków mieszkalnych właśnie. A ja, o zgrozo, około czwartego roku studiów stwierdziłem, że ani mi spieszno, ani się nadaję na bieganie po placu budowy. Bo-primo-nie mam ochoty na życie wciąż "w terenie" (np. gdzieś przez rok w baraku na budowie jakiejś autostrady), secondo-wolę siedzenie pry biurku niż bieganie w gumiakach, tertio-nie mam predyspozycji do rządzenia ludźmi, zdobycia wśród nich "miru" itd. (a to jest niezbedne). No i jeszcze ta odpowiedzialność i stres, moim zdaniem niewspółmierne do wynagrodzenia (przez pierwsze 3 lata, do zrobienia uprawnień maksymalnie 2000 w "drogim" mieście). Dlatego zdecydowałem, że pozostaje mi tylko nauka. I udało się. A co najbardziej w tym lubię, to fakt, że od pewnego poziomu inżynieria "wyłamuje wszelkie granice między dziedzinami". Trochę pokrętnie piszę. Mam na myśli, że na pewnym poziomie, wiele dziedzin wiedzy zaczyna się przeplatać i niemożliwa jest nawet czasem dystynkcja między nimi. Na przykład-teraz zajmuję się modelowaniem matematycznym zjawisk zachodzących w betonie. Naogół wśród laików powoduje to śmiech. No bo, umówmy się, beton-wielka mi rzecz-parę łopat piachu, trochę cementu, woda. Tylko że, jak zejdziemy do poziomu micro, to opisanie zjawisk transportu energii, masy, przemian fazowych, reakcji chemicznych i transmisja tego na macroskopowe zachowanie to coś tak fascynującego, że wykracza poza ciasne (wcale nie takie ciasne) ramy np. budownictwa, ba, nawet inżynierii materiałów. Wystarczy pomyśleć, że zjawiska takie, choć badane od jakichś 150 lat wciąż nie mają spójnych teorii ich opisujących.
Oczywiście inzynieria praktyczna może być wciąż interesująca. W Danii poznałem prof. Reitzela (tego od Great Arch w Paryżu) i opowiadał o tym, jak przesunął cały terminal na odległośc około kilometra w jedna noc (tak!, przewieźli na wóżkach wielki budynek, bo tak chciało lotnisko). Niesamowite. Ale, jak mówiłem nieosiągalne dla wielu. Zostaje więc nauka.

Dlatego, lubię mój zawód. Choć tak naprawdę nie jest to zawód (doktorat robię w ramach hobby). Bo na chlebek muszę zarabiać "w przemyśle". Na szczęście nie w gumiakach. Przy biurku;)
-
2006/09/10 18:59:40
Chyba rozumiem co masz na myśli. Chociaż laik ze mnie straszny, bo jednak jak przeczytałam o "modelowaniu matematycznym zjawisk zachodzących w betonie" to parsknęłam śmiechem. :)
-
2006/09/10 21:55:11
Nie ty jedna. Zresztą jeszcze dwa lata tem u sam parsknąłem. Naprawdę.
Właściwie, to nie musi byc nawet beton. Ani nic z tych rzeczy. Chodzi po prostu o opis zjawisk transportu masy/energii w ośrodku porowatym. W ośrodku, który na dodatek podlega ciągłej ewolucji wskutek reakcji chemicznych. Dodaj do tego przemiany fazowe, wpływ środowiska (gaz, temperatura, etc.)i masz juz kilkadziesiąt tysięcy lini kodu. I potrzeba komputera wielkości lodówki.
Przepraszam, mógłbym tak długo;)