CURRENT MOON
RSS
piątek, 23 lutego 2007
Chlip :(
Niestety, próba wody jednoznacznie wykazała, że to, co namnażam, to same primery. :(
Odwiedził mnie dziś syn szefowej i długo tłumaczył, jak powinnam mieszać. I mówił, że jemu też nie wychodziło na początku, i też nie wierzył, że to mieszanie coś da, ale jak zaczęło wychodzić, to nie dyskutował z faktami. I jak poszedł, to zrobiłam PCR według jego wskazówek i znowu zamplifikowały się same primery. :(
17:11, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
Czy to jawa czy sen?

Wczoraj rano zaraz po przebudzeniu słyszałam w radiu informację, że restauracje mają zamiar kazać klientom dopłacać za porcje, których nie zjedli do końca. Powodem mają być koszty utylizacji śmieci. :> Zadaje mi się, że słyszałam to nawet dwa razy. I teraz mnie intryguje, czy rzeczywiście to usłyszałam, czy tylko mi się przyśniło, bo po tym przebudzeniu zaraz zasnęłam i śniłam, że wstałam, umyłam zęby i się ubieram. Skutkiem czego zaspałam do pracy. :> A przyznacie, że informacja na tyle dziwna, iż mogła się zrodzić w mojej chorej wyobraźni.

Słyszał ktoś coś takiego? Czy mam uznać, że mi się śniło?

13:10, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
czwartek, 22 lutego 2007
Mili ludzie

Na przykład facet, dzięki któremu nadal mam słuchawki. A było tak.

Wracałam z Centrum Onkologii z krwią. Mam na tę krew specjalną saszetkę - lodóweczkę (wygląda jak kosmetyczka małej dziewczynki i wstydzę się ją wyciągać przy ludziach, ale trudno), żeby się za bardzo nie ogrzała. Jak szefowa jedzie samochodem, to wystarcza kubeczek z wkładem chłodzącym, ale ja muszę drałować na piechotę, co zajmuje mi godzinę i bardzo się zawsze boję, że ta krew się zagrzeje. Więc idę jak najszybciej i nie pozwalam, żeby mi uciekł tramwaj, którym mogę przebyć cztery ostatnie długie przystanki. Dziś mało brakowało, a byłby zwiał, więc gdy tylko zapaliło się zielone światło, ruszyłam biegiem i w tym biegu zaczepiłam słuchawkami o barierkę. I one na tej barierce zostały, a ja pobiegłam dalej klnąc w duchu, ale nie zamierzając przepuścić tramwaju dla słuchawek. Nawiasem mówiąc niewiele bym straciła, bo są stare, brzydkie, Panasonica, szumią, przerywają i trzeszczą, dźwięk z nich zawsze brzmiał jak z blaszanego pudełka i za pierwszą wypłatę zamierzam kupić nowe.
Ale nie doceniłam ludzkiej uprzejmości. Jeden pan, ktoremu z tego miejsca dziękuję i życzę powodzenia z życiu, podbiegł do barierki, znalazł słuchawki, odplątał, podbiegł do tramwaju, wypatrzył mnie, otworzył drzwi i przez otwarte mi je podał. :))))) Swoją drogą spokojnie zdążył wykonać te wszystkie czynności, bo motorniczy czekał, albo na jego uprzejmość, albo na zielone światło, nie dostrzegłam. Na mnie też by zapewne zaczekał, co nie zmienia faktu, że było mi miło.

Drugim dziś miłym człowiekiem jest Dagmara, którą też bardzo lubię i żałuję, że się nie zdążyłyśmy zaprzyjaźnić bliżej. Zresztą, nie tylko Dagmara, ale wszyscy moi byli współpracownicy z czwartego piętra. Nie dość, że ja ich zostawiłam w potrzebie i nie przyjdę pomóc, to jeszcze oni w kółko mnie pomagają, pocieszają i głaszczą po główce. Dziś Daga zaoferowała, że użyczy mi porcji swojej polimerazy, żeby sprawdzić, czy to, że mi nie wychodzi, nie jest przypadkiem winą tego, że moja zdechła. A gdyby z jej polimerazą nie wyszło, to zaoferowała, żebym puściła kilka próbek na ich termocyklerze. A tak naprawdę nie ich, tylko C., co oznacza, że musieliby iść do niej na żebry, żeby mi pomóc. Propzycji nie przyjęłam, ale znów mi było miło. Przyjęłam natomiast polimerazę i wyszły ciekawe rzeczy.

Uwaga, teraz będzie bełkotliwie i mało zrozumiale.

Najciekawszej rzeczy dowiedziałam się dzięki temu, że elektroforeza żelu z PCRem z polimerazą od Dagi szła krzywo. Dzięki temu udało mi się zobaczyć fragmencik żelu, który normalnie wywędrowywał sobie w bufor. I okazało się, że te prążki, które do tej pory brałam za primery, to wcale nie primery, bo primery są niżej. Nie wiem, czemu aż tak nisko, bo znajdują się poniżej dolnego poziomu loadingu, a to podobno niemożliwe. Tak więc COŚ się zamplifikowało, tylko teraz nie wiem, czym to COŚ jest. Ale nawet, jeśli okaże się być artefaktem, na przykład zamplifikowanymi niespecyficznie primerami, to zawsze jakiś postęp, udowadniający, że nauczyłam się mieszać. Tym bardziej, że mam je w każdym robionym w tym tygodniu PCRze, tylko ciągnęłam elektroforezę za długo i nie zauważyłam, że to nie primery. Źle, że nie mam pojęcia, na jakiej wysokości powinien być mój produkt. Szukałam go do tej pory dużo wyżej, a może on po prostu ma być taki malutki? Chciałam to sprawdzić, znalazłszy w necie długość genu MDR, ale Daga mi uświadomiła, że mało prawdopodobne, żeby szefowa namnażała cały gen, bo żadna polimeraza nie da temu rady. Teoetycznie mogłabym jeszcze znaleźć jego sekwencję i szukać w niej fragmentu, bo sekwencje primerów są napisane na probówkach z nimi, ale aż tak poświęcać mi się nie chce. Mogłabym też zadzwonić do szefowej i spytać, ale też mi się nie chce, wolę mieć nadzieję. A jutro zrobię kontrolę negatywną (woda zamiast matrycy) i zobaczymy, co wyjdzie.

Właśnie dostałam wiadomość od admina, że do końca miesiąca mamy nic nie ściągać, bo limit transferu nam się kończy. Jak dobrze, że w tym miesiącu nie będzie już żadnego Rzymu (to znaczy będzie, ale wytrzymam do czwartku). :)

19:22, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
czwartek, 15 lutego 2007
"Badania medycyny pracy to fikcja"

Tak twierdzi Kkkara. Może i fikcja, ale na pewno fikcja bardzo czasochłonna. :/

I tak miałam szczęście, że udało mi się załatwić wszystko jednego dnia. Z laryngologiem miło pogawędziłam o polityce, pani neurolog zbadała mnie tak ekspresowo, że nie zdążyłam zauważyć, kiedy wypełniła kartę, pani okulistka mnie postraszyła, że mam jakiś dziwne przesunięcia na dnie oka i pytała czy ktoś w rodzinie chorował na jaskrę, natomiast lekarz orzecznik mnie obmacywał, a potem oznajmił, że mam krzywy kręgosłup. A wiecie, jakie miałam ciśnienie? 130/80. :O Całe szczęście, ze nie eksplodowałam.

Zarejestruję sie jutro do normalnego okulisty, bo mnie baba wystraszyła. I przy okazji sprawdzę, czy i za ile można sobie zbadać poziom przeciwciał na WZW. Jak okaże się niski, to powiem pani od BHP, że nie byłam szczepiona i ona da mi skierowanie. Jak będzie średni, to pogadam z szefową, bo obiecała mi z grantu zapłacić za szczepienie, gdyby Instytut nie chciał. Wtedy bym wzięła tylko jedną dawkę zamiast trzech.

Dzwonili do mnie wczoraj z Urzędu Pracy, że z kompletu dokumentów (podanie o przerwanie stażu, kopia umowy, sprawozdanie ze stażu, lista obecności), które złożyłam razem osobiście w okienku na dole, oni dostali tylko sprawozdanie. :P Za to dziś nareszcie przysłali mi kasę za styczeń. :)

19:43, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
środa, 14 lutego 2007
P jak polityczna poprawność, pompka i pieprzony PCR

Byłam dziś w autobusie świadkiem pewnej sceny. W rzędzie przede mną, przy oknie, siedziała sobie dziewczyna. Do autobusu wsiadła bardzo stara Cyganka z małym pieskiem, podeszła do dziewczyny, postukała ją palcem w ramię i powiedziała tonem rozkazującym: "Suń się". Dziewczyna w osłupieniu grzecznie wstała i przesiadła się w inne miejsce, a Cyganka usadowiła się od przejścia, pieskowi pomagając wskoczyć pod okno i pojechaliśmy.

Zastanawiam się, co bym zrobiła, gdyby zamiast do niej, podeszła tak do mnie. Bo z jednej strony miałam bardzo zły, wkurzający i męczący dzień, wyszłam z pracy wściekła i tylko czekałam, żeby ktoś dał mi powód do awantury, albo przynajmniej do okazania chamskiego lekceważenia. Z drugiej strony bardzo nie chcę, żeby ktoś pomyslał, że: a) mam coś przeciwko psom podróżujązych na siedzeniach w autobusach, b) mam coś przeciwko Cyganom, c) jestem nieuprzejma wobec starych ludzi. Więc chyba też bym się bez słowa protestu przesiadła. Jestem poprawna politycznie? ;)

Powody wściekłości są takie, że po pierwsze PCR nie wychodzi nadal i nikt nie wie, dlaczego. A szefowa chyba powoli zaczyna żałować, że mnie zatrudniła, ponieważ głównym moim obowiązkiem ma być robienie PCRów. Na szczęście od jutra zostaję sama i włączę sobie po kryjomu wirówkę, której nie wolno mi używać, dopóki nie zacznie mi wychodzić bez niej. I jeśli z wirówką wyjdzie, to już jej sobie nie dam odebrać. A jeśli z wirowką nie wyjdzie, to pozostaje mi honorowe harakiri.
Po drugie pobierali mi dziś krew do badania i cała ręka mnie boli. Wyciągnęli ze mnie tej krwi chyba ze szklankę, bo mają taką pompkę, która sama ciągnie, a pielęgniarka tylko zmienia przy niej probówki. No i cała ręka mnie boli, jeśli jeszcze nie wpominałam. W dodatku wyniki wyszły głupie, a to przez jeszcze głupszy przypadek i sama nie wiem, czy iść z nimi do lekarza, czy powtórzyć na własny koszt. Ale strasznie nie mam ochoty powtarzać, chyba jednak zostawię, a jeśli lekarz coś powie na ten temat, to usłyszy śmieszną, chociaż niezbyt smaczną historyjkę. ;]

Janse strony są takie, że ściągnęłam piąty odcinek Rzymu. I mam Politykę do czytania w łóżeczku. :)

19:42, nita_callahan
Link Komentarze (14) »
poniedziałek, 12 lutego 2007
Kiedy będzie Matki Boskiej Pieniężnej...?

A może już było, tylko wciąż nie wiedzą o tym w moim banku? Bo bank coś się opierdala ostatnio. Zakupy z soboty jeszcze nie zaksięgowane... Argh.

Szefowa zrobiła dziś stricte naukowy eksperyment, żeby sprawdzić, czemu nie wychodzi mi PCR. Przygotowałyśmy trzy miksy:
Pierwszy: Robiony przeze mnie, mieszany przez nią, rozpipetowywany przez nią i DNA też dodawane przez nią.
Drugi: Robiony przez nią, rozpipetowywany przez nią, mieszany przeze mnie, DNA dodawała ona.
Trzeci: Robiony, rozpipetowywany i mieszany przeze mnie i DNA też dodawałam sama.
Z miksu pierwszego wyszły wszystkie próbki, z drugiego żadna, z trzeciego połowa. Wynik statystycznie rzecz biorąc prześliczny. A wniosek z niego taki, że miksy robię dobrze, tylko nie umiem mieszać.
Dla mnie to żadne odkrycie, bo dobrze wiem, jak robię miksy, a skoro nie wychodzi, to proste, że mieszam źle. Ale ona jest zadowolona, że naukowo się dowiedziała, gdzie szukac błędu.
W związku z tym jutro robię trzy miksy po dwie próbki. Pierwszy mam mieszać brutalnie, drugi od niechcenia, a trzeci na wirówce. I zobaczymy, które wyjdą. :)

18:56, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
niedziela, 11 lutego 2007
Nie jestem martfa

Tylko nie chciało mi się pisać ostatnio. Tym, co najważniejsze i tak pochwaliłam się na forum albo w smsach. ;)

A więc w piatek podpisałam umowę i to jest zasadnicza jasna strona. Ciemna jest taka, że PCR znów przestał mi wychodzić i nikt nie wie, co mogę robić nie tak. Muszę do poniedziałku wymyśleć, jak to naprawić, a myślę tak intensywnie, że aż mam w nocy koszmary.

Byłam w piątek z szefową w Centrum Onkologii po próbki krwi.
Przejście się po szpitalu onkologicznym nie w charakterze pacjenta czy krewnego pacjenta, choć bardzo się staram tego nie odczuwać, sprawia mi przyjemność. Że mnie to, choćby na razie, nie dotyczy. I muszę sobie wmawiać, bo inaczej czułabym się podle z tego powodu, że to naturalna reakcja.
Kolejną przyjemność, już nie powodującą nijakich wyrzutów sumienia, sprawiła mi zmiana zachowania pielęgniarek, kiedy się okazało, że te dwie kobitki, które stukają we framugę i grzecznie mówią "dzień dobry" nie są pacjentkami, tylko współpracują z ich szefową i trzeba im bez fochów dać, po co przyszły. Chociaż jak następnym razem pojadę sama, to może być trudniej.

A moja szefowa jeździ garbusem. Aaaa!! Niebieskim, z wazonikiem!!! I jeszcze marudzi, że to samochód nie dla kobiety, bo ma za mało schowków. :P

11:09, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
wtorek, 06 lutego 2007
Fajnie jest
Po pierwsze umowa będzie od razu na rok, nie na 3 miesiące, jak myślałam. Po drugie dostanę więcej niż 1300, bo z jakimś dodatkiem, pewnie za szkodliwe warunki. Tylko załatwiania mam teraz strasznie dużo: Urząd Pracy, laryngolog, NIP, badania medyka pracy, szkolenie BHP i jeszcze pracę w tym wszystkim trzeba zmieścić.
Po trzecie szefowa chce ze mnie zrobić specjalistkę od HPLC i od kamery do zdjęć żeli, zresztą od całego sprzętu, który jest nowy albo zepsuty i ona go jeszcze nie używała. Mam się nauczyć obsługiwać nowe, naprawić stare i pracować na wszystkim. Hm, kusi, żeby zostać drugą Jolką K. ;)
PCR nie wyszedł zupełnie, nic a nic. :( Na szczęście szefowa nie wyglądała na załamaną, natomiast spodobało jej się moje wkurzenie z powodu tego niewyjścia. Tak że zaczyna się obiecująco. :)
18:40, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
poniedziałek, 05 lutego 2007
Dostałam uczulenia na lateks :/

Już chyba raczej na pewno. :/

Do tej pory całe życie cieszyłam się, że jestem wolna od wszelkich alergii, a tu masz ci los. :(
Jeszcze do dziś miałam nadzieję, że wysypka jest wynikiem trzymania półodmrożonych, podrapanych przez szczura i wysuszonych rąk przez cały dzień pod rekawiczką, w mieszaninie potu i talku. Że to takie odparzenie, jakie się robi noworodkom pod pieluchą. Tym bardziej, że prawie nie występowała, gdy smarowałam się kremem.
Ale dziś trzy godziny chodziłam w pudrowanych winylach, zgrzałam się, ręce mi się spociły, po zdjęciu został na nich talk, a były gładkie jak pupa niemowlęcia. Takiego dobrze pielęgnowanego. :] I nie bolały nic a nic.

Ezena pociesza, że należę do 80% populacji, ale to marne pocieszenie. Wolałam być tym zdrowym procentem. Tym bardziej, że lateksu używa się nie tylko w pracy. :>

20:02, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
sobota, 03 lutego 2007
Jednak nie

Tu miała być ciekawa i zabawna notka o kłótni C. z Dagmarą, z której potem mieliśmy ubaw za zamkniętymi drzwiami labu. Ale nie chce mi się tego opisywać, więc stwierdziłam, że nie będę pracowych brudów wynosić na internet. ;)

Powiem tylko, że mnie też się oberwało, albowiem:

a) używam luminometru nie pytając nikogo o zgodę
b) siedzę bardzo długo
c) i nawet cześć nie powiem

Ubawiliśmy się, bo:

a) za każdym razem Janusz chodzi pytać dzień wcześniej i zawsze słyszy, że nie ma sprawy, mogę mierzyć o której zechcę, bo cały dzień będzie wolne
b) to akurat nie zależy ode mnie, tylko od ogólnie przyjętej metody
c) fakt, jak nikt mi nie odpowiada, to przestałam

A ogólna konkluzja by Iza była taka, że C. ma dupsko jak szafa. Co akurat jest święcie prawdziwe. :)

C. idzie od poniedziałku na dwutygodniowy urlop, więc możliwe, że już jej więcej nie spotkam.

20:07, nita_callahan
Link Komentarze (1) »