CURRENT MOON
RSS
środa, 28 marca 2007
Nożesz fak
Ledwo weszłam na Forum i zrobił się error 500. I już trwa z 10 minut. Jak ja nienawidzę, jak mi się zabiera używkę sprzed nosa ledwie spróbuję. :/ W dodatku tematy sie pewnie odznaczyły. :(
18:10, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
wtorek, 27 marca 2007
Mały pies z Alaski

Tak się, w tłumaczeniu na polski, nazywa ta rasa. Poniżej przykładowe zdjęcia ściągnięte z netu, mam nadzieję, że autorzy nie mają nic przeciwko. ;)

Przez 11 lat myślałam, że mam w domu kundla, aż ktoś mi te zdjęcia pokazał. ;) No bo sami porównajcie:

Największe podobieństwa widzę do zdjęć 1 i 3 (choć akurat tu wam nie mogę pokazać tej wspaniałej postawy i ogona, bo Orionek tak pozuje, że zawsze jest an face. Ale ludzie, którzy mojego psa znają osobiście, mają na pierwszy rzut oka problem z odróżnieniem, który na którym zdjeciu jest on, a na którym inny. Pies na zdjęciu nr 4 ma identyczny z moim kształt łapy (tylko tu też go niestety nie mam w takiej pozie). Z tego, co poczytałam, zgadza się też charakter i skłonność do kamienia nazębnego.

Jedyny problem w loczkach na grzbiecie. ;)

20:23, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
piątek, 23 marca 2007
Myślałam...
... że aparat do elektroforezy jest tak skonstruowany, że nie może porazić człowieka prądem. Myliłam się. :> Wystarczy próbować go podnieść łapiąc blisko krawędzi i nie zauważyć, że jest mokry. :] Tak mi dziwnie na zebach teraz. Ale nawet nie bolało, chyba dlatego, że miałam rękawiczki. Tylko mną trzepnęło przez moment. 120 V to chyba jednak nie tak dużo . :] Spoko, nic mi nie jest. Przynajmniej krążenie sobie poprawiłam na chwilę. ;)
18:09, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
czwartek, 22 marca 2007
czwartek
Wyszły dziś wszystkie PCRy, w tym też te mieszane moją ręką. :))) I moje digesty (ufff, chociaż tu teoretycznie nie miało co nie wyjść). Może wreszcie ruszę z miejsca z robotą.
19:53, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
środa, 21 marca 2007
Wzięło mnie na tatę Kazika

I słucham na okrągło. Samego Staszka Staszewskiego mam niestety tylko jedną płytę, w dodatku bardzo ciężko się jej słucha, z powodu kiepskiej (żeby nie powiedziec ujowej) jakości. Ale to na niej po raz pierwszy usłyszałam wersję "Celiny", która mnie zachwyciła. Wcześniej mi się nie podobała. Chociaż z kolei u Kazika genialne są "Kurwy wędrowniczki". :)

A "Tata 2" właśnie się nagrywa. :)

UPD. To jest genialne, jak ja mogłam tego wcześniej nie znać? :O

19:15, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
poniedziałek, 19 marca 2007
Poniedziałek

Bogowie, jak mnie dziś boli głowa. Od samego rana. Może po aspirynie przejdzie. :/

Szefowa dziś powiedziała, że jestem bardzo bystra. Nie była to wbrew pozorom pochwała, tylko dygresja od ogólnego opieprzania. Dwa wyrazy uznania, jakie od niej do tej pory usłyszałam, zawierały się w początkach następujących zdań: "Bo pani magisterka jest bardzo fajna, ale oczywiście nie wiem, na ile samodzielnie napisana.", oraz, dzisiejsze: "Pani jest bardzo bystra, ale doświadczenia w pracy laboratorium pani nie ma żadnego". I to jest właśnie to, co mnie w tej kobiecie wkurza najbardziej. Wyrywanie mi z rąk tego, co akurat robię, długi wykład, jak to zrobić i następujące po tym przekonanie, że mnie nauczyła, bo wcześniej nie umiałam. Cały zeszły weekend szukałam w manualu dowodów, że program nie umie samodzielnie ściagać z Genbanku sekwencji po wpisaniu numerka. Wkleiłam wszystkie znalezione dowody do Worda, wydrukowałam i dałam jej do poczytania. Dziś  znów przyszła z poleceniem, żebym się dowiedziała, jak zrobić, żeby program sam ściągał itd. Przyniosła ze sobą te kartkę, bo "znalazła coś, co kiedyś drukowałyśmy i może jak to przeczytam, to się z tego czegoś dowiem". Argh. Niemniej jednak może się dogadamy, bo dzisiejsza konkluzja monologu (który zaczął się od tego, że mi bufor z elektroforezy wycieka, a skończył opisem ludzi śpiących pod mostem, jakich widziała będąc z Hameryce) była taka, że szefowa zamierza mnie nauczyć, jak mieć twardą dupę. Tak samo, jak uczyła własne dziecko. :P Może faktycznie, jeśli same opierdole będę puszczać mimo uszu, to może wyciągnę z reszty jej gadania coś pożytecznego. I już nie będę na nią marudzić. :)

18:53, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
niedziela, 18 marca 2007
Wpis polityczny

Na Forum nie wolno, więc wywnętrzę się tutaj.

Chciałam tylko napisać, że obecna sytuacja w Polsce coraz bardziej mi przypomina tę w Niemczech przed II Wojną Światową. I nie tylko mnie. :/

18:09, nita_callahan
Link Komentarze (30) »
środa, 14 marca 2007
Burdel w PUPie

Pisałam już jakiś czas temu, że zadzwonili do mnie z Urzędu Pracy? Pisałam. Pytali, czy dostarczyłam komplet dokumentów, bo oni dostali tylko podanie o przerwanie stażu. Kiedy wyjaśniłam, że tak, komplet, tak, osobiście, tak, do sekretariatu, tak, nawet włożyłam w koszulkę, obiecali, że w takim razie poszukają. Tydzień temu dostałam pocztą pismo, że z posiadanych przez nich dokumentów wynika, że podjęłam pracę, tracę więc status bezrobotnego, bla bla. Myślałam więc, że znaleźli. Założenie to było zbyt optymistyczne.
Wczoraj zadzwonili z tym samym co poprzednio pytaniem do pani kadrowej. Wezwała mnie więc do siebie i oddzwoniłyśmy do nich razem. Z tej rozmowy zrozumiałyśmy tyle, że:
1) wszystkie moje dokumenty widocznie trafiły do  pokoju zajmującego się stażami,
2) w pokoju zajmującym się wypłatą zasiłków nie ma mojej listy obecności i sprawozdania, więc
3) mam je dostarczyć jeszcze raz.
Na moją nieśmiałą uwagę, że może by poszli dwa piętra wyżej i sami sobie przynieśli, pani kadrowa tylko machnęła ręką i stwierdziła, że szybciej będzie, jak ona wyśle pocztą. Mogła machnąć, bo Janusz dumnie skserował sobie moje sprawozdanie, a ona przezornie listę, więc nie było problemu z odtworzeniem.

Kurde, tylko kiedy mi wreszcie zapłacą zaległą stówę? Zanim dostaną przesyłke, rozpakują, zrozumieją...

Nie muszę chyba wyjaśniać, że jestem wkurzona? Nie dość, że są mi winni pieniądze, to jeszcze zawracają głowę przez własne niedociągnięcia.

18:10, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
poniedziałek, 12 marca 2007
Od jakiegoś czasu dręczyło mnie pytanie...

... jak się nazywa to zarośnięte wzgórze koło Akademii Ekonomicznej. Szczególnie dręczyło mnie w ostatnim tygodniu, odkąd zamknęli Armii Krajowej, autobus zmienił trasę i właśnie pod tym wzgórzem się przesiadam. Jego zieleń i mnogość spacerowiczów z psami o tej porze roku bardzo przyciąga uwagę. :) Ogólnie nie lubię południa Wrocławia, bo to same bloki, szerokopasmówki i nudne trawniki, lecz to wzgórze stanowi istotną ozdobę.
Zapytałam babcię, ale powiedziała, że nie jest w temacie, bo o ile ona pamięta, wzgórze nosi imię Gomułki.
Przy okazji powtórzyła mi po raz kolejny historię ze swojego życia, bo, jak się okazało, akurat z tym miejscem jest ona związana. Otóż:

Jak zapewne wiecie, Wrocław pod koniec II wojny światowej był oblężony przez sprzymierzone siły antyniemieckie i bronił się dzielnie. Cywile dostali nakaz opuszczenia miasta. Babcia moja, wówczas 17 letnia robotnica przymusowa, wybrała się do punktu zbornego zorganizowanego w jakiejś szkole, popatrzyła na koczujące tam tłumy i stwierdziła, że mowy nie ma, ona się tak nie będzie gnieździć. Przecież i tak za dzień - dwa przyjdą Rosjanie i wszystkich wyzwolą. Wróciła więc do domu, zignorowała brak wody w kranach, odległe wybuchy oraz brak żywego ducha wokoło i tak siedziała do wieczora. Wieczorem na szczęście wybrała się na spacer (zobaczyć, czy już może tych Rosjan widać) i tam ją przypadkiem spotkał jej szef. Najpierw mu szczęka opadła, potem na kolanie wypisał jej skierowanie do punktu zbornego, a potem złapał za kołnierz i tam doprowadził.
Babcia do dziś jest mu wdzięczna za uratowanie życia, bo właśnie miedzy innymi z ruin domu, w którym zamierzała czekac na wyzwolenie, usypane jest dziś to wzgórze. :)

A nazywa się Wzgórze Andersa, sprawdziłam w końcu na mapie. :]

18:31, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
sobota, 10 marca 2007
Słowo daję, gruba będę
Jak zjem to wszystko, co kupiłam - kilo daktyli, kilo nerkowców, kilo migdałów, kilo czipsów bananowych, kilo pomarańcz (pomarańcze będą kaloryczne, jak usmażę ich skórki w cukrze, a babcia mi ich w porę nie zabierze) oraz kotleta z karkówki, którego mam na talerzu - to się ocielę. Ważyłam się wczoraj i wyszło 46 kilo, czyli wróciłam do swojej wagi sprzed matury. Miałam przy ważeniu mokre włosy, ale nie wierzę, żeby aż tak zafałszowały wynik. ;) A jak wypnę brzuch, to sięga dalej niż cycki. :] Trzeba zacząć uprawiac jakiś sport, bo tylko jem albo siedzę. Kręgosłup mnie już pobolewa.
17:20, nita_callahan
Link Komentarze (12) »
 
1 , 2