CURRENT MOON ![]() |
Blog > Komentarze do wpisu
List do złotej rybki, czyli pomęczcie się razem ze mną ;)
Ale debilizm, teraz przez półtorej godziny będę tu siedzieć i pisać nie wiadomo co. Dokładnie wiedziałam, co napiszę, ale potem pani psycholog kazała zamknąć oczy i walnęła nam jakąś hipnotyzującą gadkę na zrelaksowanie (głosem pani mówiącej przystanki w autobusach albo metrze) i przez ten czas wszystko zapomniałam, a nie chce mi się tego układać w głowie drugi raz. Przestałam jej zresztą słuchać po paru minutach, bo czułam, że zasypiam. Mam dziś niskie ciśnienie widocznie i nie chciałam zlecieć z krzesła. Tym samym teraz, zamiast pisać plan swojej przyszłości na następne 5 lat (dokładnie rozpisany co, jak i w którym roku chcę osiągnąć) tworzę niniejszą notkę. Pani psycholog twierdzi, że plan jest dla nas i możemy pisać w nim najintymniejsze szczegóły, bo ona nie będzie tego czytać. Jeśli znów kłamała i potem zażąda ode mnie tej kartki, to dostanie w ryj. Zapamiętać: za dzisiejszy dzień szkolenia zarobię 7 zł. Dla tych 7 zł wytrzymam. To cel, który jak ona sama twierdzi należy widzieć przed sobą wyraźnie i w kolorze. Cel cząstkowy, tak, wytrzymam. Kawę już wypiłam, więc trzeba pisać dalej. A teraz przez parę minut pogapię się w tablicę, niech to wygląda, jakbym się zastanawiała. Napiszę wam jeszcze o Kubusiu puchatku, ale to już osobno, w notce, nie na kartce, bo ręka mnie boli od długopisu. Dawno nie pisałam ręcznie. Puchatku z dużej. Jezu, co za nudy. Chętnie bym popatrzyła na zegarek, ale trochę głupio. Durna baba otworzyła okno. Jeśli zmarznę, to nie przejmując się nikim założę kurtkę, a co. Wcześniej jeszcze nam tłumaczyła, że rano należy jeść śniadanie i żeby jeść żółty ser, bo okazało się, że on zawiera więcej wapnia niż biały. Komu się okazało, temu okazało, ja wiem o tym od dawna i ze studiów. Jeśli jest ciekawa przyczyn tego fenomenu, to mogę jej wytłumaczyć. :P Nie no, trochę przesadzam. Ona opowiada całkiem ciekawe rzeczy, przeważnie oczywiste, ale nie zawsze i w fajny sposób. Nic do niej nie mam, tylko tamtych głupot mi się nie chce pisać. Teraz znowu trochę poudaję, że się zastanawiam. Laska siedzi nad laptopem, więc spróbuję niepostrzeżenie zerknąć na zegarek. 15:58, o bogowie. A będę tu do 19:00 najmarniej. Trzeba Asi po powrocie sprawdzić te oferty dostępu do netu u różnych operatorów, żebym nie zapomniała. Szkoda, że nie wiem, kiedy zaczęłam pisać. Przynajmniej bym wiedziała, kiedy ona da mi spokój. Na oko minęło tak z 5 minut. Może się jednak złamać i zacząć pisać ten list do złotej rybki? Tak z nudów? Ale nie, ten zeszyt okazał się być pełen notatek z enzymologii, poczytam sobie. Coś mi się zdaje, że jak wrócę, to nie będzie mi się chciało tych bzdur przepisywać do bloga. :] Zacznę pisać lewą ręką, będzie dłużej trwało. Półtorej godziny, bogowie... Ona chyba specjalnie wymyśliła tyle czasu, żeby każdy oporny się w końcu złamał i napisał. Przeczytam od początku co napisałam, to może zająć chwilę czasu. Przeczytałam, i co dalej? Popatrzę trochę w tablicę. Zimno mi. Nie chce mi się wstawać po kurtkę i przeciskać przez całą salę do wieszaka. A nie poproszę jej, żeby zamknęła okno, bo mam taki dziwny charakter. Narysuję kwiatka. I drzewko. A teraz pieska. I powymyślam tytuł dla tej notki. Twardym trza być, prawda? Jejku, ona ma laptopa, ja też chcę teraz siedzieć przed kompem!!! Rany, ależ to będzie prześlicznie blogowa notka! :] Minęło około 25 minut. Zostało 75, jeżeli dobrze liczę. Eee, 65. Tak, 65. :) Nigdy nie byłam dobra w liczeniu. Musze sobie kupić zeszyt, ten miał służyć za dziennik laboratoryjny w PANie, ale teraz z przodu ma enzymologię, a z tyłu ten tekst, więc już po nim. Ciekawa jestem, czy tylko ja tu wykazuję taką niesubordynację. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia. No ale litości, takie rzeczy to ja pisywałam w pamiętniku będąc w podstawówce. Albo, na wzór Emilki ze Srebrnego Nowiu, pisałam do siebie listy do otwarcia za 10 lat. Nawet mam jeden taki w szufladzie, ciekawe, co tam będzie. Chcę do domu. Minęło pół godziny. Chce mi się siku po kawie. Szkoda, że nie włożyłam tu sobie instrukcji do DLR, mogłabym niepostrzeżenie poczytać. Narysuję kwiatka, tym razem tulipanka, bo tamto była stokrotka. Jedna dziewczyna, Ala, właśnie wychodzi, bo się umówiła do lekarza. Szczęściara. A za mną kosmetyczka, zapomniałam imienia, robi kawę i hałasuje czajnikiem elektrycznym. Zaraz po tym będziemy się uczyć pisać CV i listy motywacyjne, już się nie mogę doczekać. Poszłabym siku, ale się boję te wypociny zostawić bez nadzoru. Wytrzymam do przerwy, na pewno po tym jakaś będzie. Nudzicie się? Bo ja bardzo. A dalej jest pewnie gorzej. Ciemno się zrobiło. Ciekawe, co słychać u Cintryjki. Mam nadzieję, że nic śmiertelnego. A jutro mam na 8:00, znów musze wstać o 6:00, żeby się przebić przez korki. Kto doczyta do końca, temu napiszę o Kubusiu Puchatku. :) Choć ostrzegam, że to nic niezwykłego, tylko fajna interpretacja. Magda koło mnie grzecznie pisze plan i jest ciągle na roku 2011. Bo pisze się od końca, żeby mierzyć siły na zamiary, tzn. nie planować według dzisiejszych możliwości, tylko mieć cel i pod jego kątem myśleć o wszystkim innym. Podobno strategia Billa Gatesa i jemu podobnych. Pomysł znakomity, ale pisać i tak nie będę, bo nie mam ochoty. Jeszcze 20 minut i minie godzina. Idę do kibla. Wróciłam. Nudzi mi się. 16:45. Burczy mi w brzuchu. W torbie mam batonika, zjem za pół godziny. Ok, nudzę się okropnie, ale już przestaję pisać. Tylko jeszcze, że się skaleczyłam kartką w kciuk, chyba wczoraj. Wygląda to strasznie, mam nadzieję, że się zagoi, a nie skończy amputacją ręki. :] Jest 17:00 wg mojego zegarka, czyli 16:50 obiektywnie. Więcej nie piszę, najwyżej jej powiem, że już skończyłam. Za 4 minuty przerwa!!! Alleluja, idę jeść! :D No, to by było na tyle. A teraz o Kubusiu. Otóż postacie w nim, jak dowiedziałam się wczoraj, przedstawiają idealnie obraz czterech typów osobowości: wtorek, 14 listopada 2006, nita_callahan
Komentarze
avarila1
2006/11/15 11:28:34
Bardzo podoba się ta notka. Ile ja takich wykładów, prelekcji przewegetowałam. I do dziś się wzdrygam na ich wspomnienie.
2006/11/15 13:36:18
Notka cudenko. Wspolczuje ci nudy, ale strasznie sie ubawilam czytajac twoje zapiski.
O Kubusiu wiem od dawna, wszystko sie zgadza:) 2006/11/15 14:20:41
Dzięki za pomyślenie o mnie:D Będę żyła:) Jak na razie life sucks, ale wiem już, co robić, żeby było lepiej. Potrzeba około dwóch tygodni. Wcześniej pewnie z nudów machnę coś na blogu:)))
2006/11/15 15:05:12
Powiem ci jedno : o ja pierdolę! :)) podziwiem, że ci sie chciało, ja na co nudniejszych wykładach i konferencjach ukradkiem pocinałem komara.
2006/11/15 19:52:59
Meczące takie nudzenie się. Kiedyś w pracy pisywałam z nudów (czytać nie mogłam). Każda minuta była torturą.
Podziwiam i współczuje, na szczęście to szkolenie chyba ma się ku końcowi? 2006/11/15 20:49:55
Szkolenie trwa do piątku, z czego ostatniego dnia jest wykład jakiegoś prawnika o prawach i obowiązkach bezrobotnych, więc spoko. Dziś były bzdury totalne, ale pod sam koniec mówiła do rzeczy i sporo skorzystałam. Tak przez ostatnią godzinę z ośmiu. :P Obecnie piszę sprawozdanie ("Osobisty plan rozwoju zawodowego"), które mam oddać w piątek, bo inaczej nie dostan zaswiadczenia o ukończeniu kursu.
BTW, wiecie, ile uczestnictwo w czymś takim (mówię konkretnie o tych dzisiejszych najgłupszych zabawach) kosztuje na wolnym rynku? Podobno 4,5 tys. za 5 dni. :o
Gość: kotecek, 217.17.35.*
2006/11/16 14:27:02
Notka pierwsza klasa.
Zastanawiam sie, czy ktokolwiek z ukladajacych plan szkolenia albo prowadzacych podobnie idiotyczne wyklady wierzy w to, ze to, co mowi, na cokolwiek komukolwiek sie przyda. 2006/11/16 14:59:19
Wiesz, Kiciu, myślę, że owszem. Pani opowiadała z wielkim zapałem o tych technikach, z radością też wypróbowywała je na nas i przytaczała przykłady, ile razy już skutecznie stosowała NLP w życiu. Wyglądała na entuzjastkę. Może ja jestem jedna głupia, nastawiona na nie? I jednak sporo z tych szkoleń wyniosłam, ale to akurat dotyczy myków przy pisaniu CV, wykładu o prawach bezrobotnych oraz innych merytorycznych rzeczy. Chodzenie po kartkach, które mają symbolizować etapy w mojej karierze, w celu oswojenia przyszłości, zupełnie do mnie nie trafia. A dziś była inna pani na zastępstwo, pieprzyła jak w szkole i mało nie umarłam z nudów. :/
Gość: kotecek, *.jmdi.pl
2006/11/16 20:08:41
Kiedyś byłam na kursie dla pracowników kadr - za cholerę nie pamiętam, skąd miałam skierowanie i po co tam poszłam. Pierwszego dnia zajęcia były z bardzo rozsądną babką, która potrafiła zainteresować tematem nawet takiego kotecka jak ja (Jeeeżu kolczasty, ja naprawdę nie pamiętam, co ja tam robiłam). Parę rzeczy pamiętam do dziś i nawet mi się przydały. Za to drugiego dnia... wystąpiło ZJAWISKO. Zjawisko czytało z kartki głosem cichem a monotonnem. Potem odkładało kartkę i czytało z następnej. I tak ad defecatem mortem.
Tzn. do końca zajęć. Sześć godzin z 15-minutową przerwą co półtorej godziny. 2006/11/17 15:59:15
interpretacja faktycznie świetna.
a co do nudzenia się, przyznam, ze ja tworzę zawsze podobne teksty, tyle, że później nie mam wystarczająco zapału, aby przelać je na bloga :] pamiętam jak kiedyś na historii w liceum robiłam to co lekcję. chyba nawet mam jeszcze gdzieś te kartki :) |